Jak to się stało, że z mamy, filologa polskiego, logopedy, blogerki zamieniła się Pani w autorkę książki dla dzieci?
Prawdę mówiąc, pomysł ze stworzeniem książki dla dzieci był zaskoczeniem nawet dla mnie. Dwa lata temu, gdy przechodziłam dosyć trudny dla mnie okres w życiu, wybrałam się na spotkanie z coachem. Miało to być szkolenie dla większej grupy. Okazało się, że na miejscu zjawiłam się tylko ja i coach - pani Monika. Na wejściu powiedziała mi, że widocznie tak miało być. Gdy wychodziłam ze spotkania, wiedziałam, że miała rację mówiąc te słowa. Dwie godziny spotkania dały mi więcej niż rok terapii psychologicznej. Jedną z kluczowych spraw, które wyklarowały się w tym czasie, były moje plany na przyszłość - napisanie książki dla dzieci. Książki były w moim życiu od zawsze, ale nigdy wcześniej sama nie wpadłam na pomysł napisania książki dla dzieci. Gdy byłam mała, moja babcia w naszym rodzinnym domu prowadziła wiejski oddział biblioteki, książki zawsze były moją ulubioną „zabawką”. Studiowałam filologię polską, przez co chcąc nie chcąc, musiałam czytać setki książek. W trakcie studiów pracowałam w Empiku (odpowiadałam za dał książki dziecięcej). Po studiach pracowałam w ośrodku kultury (gdzie zajmowałam się również biblioteką i organizacją zajęć dla dzieci) oraz w dwóch szkołach jako logopeda. Całe życie kręciło się wokół książek. Gdy założyłam bloga, szybko stał się on najpopularniejszym w Polsce blogiem cyklicznie recenzującym książki dla dzieci.
Myślę, że gdyby nie logopedia, filologia polska i blogowanie, ta książka by nie powstała. Każda moja działalność miała wpływ na stworzenie "Jano i Wito w trawie".
Co stało się bezpośrednią inspiracją do stworzenia historii. Oczywiście możemy domyślać się, że Pani dzieci, ale może było coś szczególnego - jakieś zdarzenie, zadnie?
Moje młodsze dziecko jest dosyć wymagającym czytelnikiem. Jego brat uwielbiał każdą nową książkę, on od większości ucieka. Gdy miał niecały roczek i w kółko wałkowaliśmy "Księgę dźwięków" zauważyłam, że na polskim rynku nie ma alternatywy dla tej pozycji. Brakowało książek dla najmłodszych skupiających się na rozwoju mowy dzieci, wypełnionych wyrażeniami dźwiękonaśladowczymi. Uznałam, że nie ma co czekać z wydaniem książki, które planowałam ruszyć za kilka lat. Luka jest tu i teraz.
Ciekawi mnie to: dlaczego tak ważny w tej książce jest kamień?
To był zupełny przypadek. Chciałam wydać serię książek. Każdy tytuł miał dotyczyć innego środowiska. Któregoś dnia przed snem obrazy w głowie zaczęły mi się
układać w jedną całość. Wcześniej założyłam sobie, że w każdej z części znajdzie się jeden kluczowy element (wyróżniony inną fakturą), który będzie poszukiwany przez dzieci. Przed snem wyobraziłam sobie postacie siedzące na trawie przed domem. Wtedy pomyślałam o kamieniu. I tak już został.
Co chciałabym Pani usłyszeć przeczytać od czytelników Pani książki?
Chciałabym, aby powiedzieli mi, że ich dzieci również nie uciekają od tej książki i że dzięki niej nauczyły się nowych słów, zaczęły więcej mówić.
A może podzieli się Pani z nami tym, co w książce sprawiło Pani największą radość lub tym co przyniosło najwięcej kłopotów?
Największą radość sprawił mi oczywiście ten moment, gdy mogłam ją wreszcie wziąć w swoje ręce. Bardzo miło wspominam również te dni, gdy z samego rana otrzymywałam szkice nowych ilustracji od Przemka Liputa, który zilustrował całą książkę.
Czy w planach jest następna książka?
Tak. Będzie seria. Kolejna część dotyczyć będzie dźwięków lasu. Z mojej strony książka jest już ukończona. Teraz wszystko w rękach ilustratora.
Jakie były Pani ulubione książki z dzieciństwa?
Gdy byłam mała, bardzo lubiłam różnego rodzaju baśnie. Właściwie to wtedy głównie baśnie były czytane małym dzieciom. Jedną z moich ulubionych była baśń o "O krasnoludkach i sierotce Marysi". Pamiętam też, że pierwszą książką, którą samodzielnie wypożyczyłam ze szkolnej biblioteki i przeczytałam bez pomocy mamy, były "Muminki".
A jakie są ulubione książki Pani dzieci?
Mój pięcioletni Jasiek bardzo lubi książki popularnonaukowe dla dzieci. Interesuje go ciało człowieka, podróże, kosmos. Dwuletni Witek z kolei bardzo lubi, gdy czytamy mu teraz "Jano i Wito w trawie" i "Kicię Kocię".
Rozmawiała: Oliwia Brzeźniak