Warszawa

 Nie jestem prezesem "aj-bi-bi-łaj". Wywiad z Marią Kulik, prezesem polskiej sekcji IBBY

Nie jestem prezesem "aj-bi-bi-łaj". Wywiad z Marią Kulik, prezesem polskiej sekcji IBBY

O książkach z Panią Marią Kulik, prezesem polskiej sekcji IBBY, rozmawia Kamila Skupień.


Kamila Skupień: Nazwa „IBBY” to nazwa angielska i wiele osób zastanawia się czy wymawiać ją po angielsku czy polsku. A Pani jak wymawia nazwę IBBY?

 

Maria Kulik: Przyjęła się niemiecka forma wymowy nazwy „IBBY”, mimo, że wiele osób zgłasza zastrzeżenia do takiej wymowy. Kiedyś nawet na kongresie wstała pani z Ugandy, kraju, który świeżo zapisał się do IBBY i zapytała się, gdzie właściwie jest, do jakiej organizacji się zapisała, bo słyszy dwie różne wymowy. Odpowiedź była precyzyjna i uspokojono tę panią, mówiąc, że oba wyrażenia (niemieckie i angielskie) są poprawne. Ja osobiście jestem prezesem „i-by-by”, a nie prezesem „aj-bi-bi-łaj”.

 

K.S.: Fundamentalną zasadą IBBY, czyli International Board on Books for Young People jest idea wzajemnego porozumienia się narodów poprzez dobrą książkę dla dziecka. Polska Sekcja IBBY prowadzi działalność, mająca na celu promocję wartościowej, artystycznej i oryginalnej polskiej książki dla dzieci. Nagrody i wyróżnienia otrzymują żyjący pisarze, graficy i ilustratorzy najlepszych książek dla dzieci. A jakie są te „najlepsze książki” dla młodych czytelników? Czym powinien kierować się rodzic przy ich wyborze? Czasami człowiek może popełnić błąd przy wyborze książki, która niekoniecznie da coś dobrego.

 

M.K.: Ja myślę, że warto postawić sobie tu pytanie, czy zawsze jest tak, że my koniecznie chcemy, żeby książka wychowywała nasze dzieci. Myślę, że książka powinna przede wszystkim sprawiać dziecku radość. Z tego co wiem, to rodzice chętnie doradzają dziecku w wyborze takiej książki, która sprawiała rodzicom radość jak jeszcze sami byli dziećmi. To jest tak, że te książki w jakiś sposób otwierały im oczy, pozwalały im poznawać świat.

 

K.S.: Proszę powiedzieć, czym kierują się dzieci przy wyborze literatury? Akcją i fabułą trzymającą w napięciu czy raczej flegmatycznymi, czasem wręcz nudnymi opisami przyrody? Co powoduje, że dzieci decydują się na taki a nie inny wybór?

 

M.K.: Uważam, że dzieci zdecydowanie kierują się ciekawymi zdarzeniami w książce, szybką akcją, ale także ciekawym bohaterem oraz ilustracjami. Jeżeli są one interesujące, kolorowe to dzieciom się to podoba i to powoduje taki wybór.


K.S.: Wielu ludzi nie wie, gdzie i kiedy są wydawane nowe książki. Czasami jakaś ulotka wpadnie komuś w ręce i przekaże taką wiadomość. Na portalu CzasDzieci.pl od października jest osobny dział dotyczący książek. Zawiera nowości, recenzje, wywiady takie ja ten. Gdzie jeszcze szukać informacji o nowościach, o wybitnych, oryginalnych egzemplarzach książek?


M.K.: Warto mieć małą księgarnię, którą prowadzą miłośnicy książek i potrafią doradzić. Często małe wydawnictwa wydają wartościową literaturę a brak im siły przebicia na rynku.


K.S.: Jakie książki lubi Pani osobiście i dlaczego? Proszę wymienić 10 tytułów ulubionych historii, które, Pani zdaniem, każde dziecko powinno mieć na swojej półce.


M.K.: Wiem, że gdy czytałam przygody „Mikołajka”, kiedy nie były one jeszcze lekturami szkolnymi, często i chętnie do nich wracałam. Co ciekawe, wtedy kiedy ukazał się „Mikołajek” to uważano, że to w ogóle nie jest książka dla dzieci, że jest dla nich wysoce nieodpowiednia i niepedagogiczna, bo nakłaniała dzieci do wyśmiewania się z dorosłych. A przecież mnóstwo sformułowań tej książki weszło na stałe do naszego codziennego języka, np. „spójrzcie mi w oczy, dzieci”, jak mawiał często Rosół. Jest wiele książek, które darzę ogromnym sentymentem, np. taką książką jest „Akademia Pana Kleksa”. To historia opisana ciekawym i pięknym językiem, którą to można właściwie czytać na każdym etapie życia, wyłapując z niej kolejne „smaczki”, bo w tej książce zawarto właściwie ogromny dramat fryzjera Filipa, który chciał stworzyć nowego człowieka i to sztucznie stworzone dziecko ogromnie go przerosło, przerosło go w tych niszczycielskich zapędach. Mam ogromny sentyment do „Karolci”, ponieważ pamiętam, że to jest książka, którą jako pierwszą przeczytałam samodzielnie i byłam z tego ogromnie dumna. Nie czytałam niestety „Narnii”, bo opowieść ta ukazała się dużo później. Wtedy, kiedy ja byłam dzieckiem „Narnia” ze względów cenzuralnych ukazać się nie mogła. Przeczytałam ją już jako osoba dorosła i uważam, że „Opowieści z Narnii” to książka - idealny prezent. Jest to książka, do której wraca się bardzo często. Kiedy pierwszy raz wzięłam do ręki „Harry’ego Pottera” zaczełam czytać tę książkę z pewnym sceptycyzmem, bo spojrzałam na autora, czytam J. K. Rowling – nawet nie wiedziałam czy to pan czy pani. Dopiero jak przeczytałam tłumaczenie „Opowieści z Narnii” Andrzeja Polkowskiego, to uznałam, że książkę warto czytać. Na półce dziecka powinny znaleźć się także wiersze Brzechwy. Osobiście mam wielki sentyment do cyklu książek Edith Nesbit „Pięcioro dzieci i coś”, bardzo tę książkę lubiłam. Baśnie Grimm’ów i Andersena także powinny znaleźć miejsce na półce każdego dziecka. Jest wiele ciekawych wydawnictw, zwłaszcza małych np. „Dwie siostry”,. Ciekawą rzeczą jaka dzieje się obecnie na rynku wydawniczym jest wydawnictwo Lektor Klett, które wcześniej wydawało tylko słowniki i książki w języku obcym, a w tej chwili powstał tam osobny dział literatury dziecięcej, w którym to stworzono cały cykl przygód Basi. Tych książek jest bardzo dużo, a znaleźć w nich możemy znakomite ilustracje Marianny Oklejak, bo gdy patrzymy na te rysunki mamy ochotę uściskać główną bohaterkę historii – Basię.


K.S.: Proszę zdradzić, jakim była Pani dzieckiem?


M.K.: Byłam dzieckiem w sumie samotnym, byłam jedynaczką. Byłam bardzo słaba we wszystkich grach zespołowych typu dwa ognie, chowanego, gra w klasy, w takie gry podwórkowe, dlatego bardzo szybko nauczyłam się czytać. Bawiłam się często takimi rzeczami jak układanki, bo to można robić samemu. Natomiast nie trzeba było mnie zmuszać do aktywności, na lekcji zawsze się chętnie zgłaszałam. Jestem prezesem IBBY i ta odwaga bardzo pomaga mi w publicznych przemówieniach, wystąpieniach.


K.S.: Dlaczego wybrała Pani właśnie to miejsce, kawiarnię artystyczno - literacką Cafe Szafe? Co wpłynęło na taki wybór?


M.K.: Nagrody IBBY przyznawane są niekiedy bibliotekarzom, wydawnictwom, oczywiście autorom książek oraz instytucjom związanym z książką. Cafe Szafe jest właśnie taką instytucją, która promuje wartościowe książki dla dzieci i zachęca najmłodszych do sięgania po nie. Kawiarnia ta sama zgłosiła się do konkursu organizowanego przez IBBY i przysłała tak piękną prezentacje i portfolio ze zdjęciami i dokumentacją, że wygrali cały konkurs. Dlatego właśnie chętnie tu przyjeżdżam.


K.S.: Czy ma Pani jakiś sposób, którym zachęciłaby Pani rodziców, naszych czytelników do brania udziału w podobnych wernisażach? Bo to słowo trochę onieśmiela, a już na pewno nie kojarzy się z dziećmi.


M.K.: Ja myślę, że to jest tak, że dzieci ogólnie chętnie się uczą rozmaitych nowych wyrazów i myślę, że wyraz „wernisaż” niekoniecznie odstrasza. Chyba bardziej boją się tej nazwy rodzice. Co do zachęcenia rodziców mogę powiedzieć, że są portale internetowe, takie jak np. CzasDzieci.pl, ale jest także wiele muzeów, które organizują lekcje muzealne właśnie dla najmłodszych i jeżeli tylko zajęcia są ciekawe to rodzice ze swoimi pociechami sami będą chcieli na te lekcje przyjść.


K.S.: Od dłuższego czasu jest problem ilustracji książkowej, a może był od zawsze? Nie wszyscy rodzice to artyści, często przychodzą do księgarni, widzą artystyczną, trudniejszą grafikę, mniej disnejowską i wygłaskaną i narzekają, że książki są ilustrowane „brzydko”. Co Pani o tym sądzi? Czy należałoby ich jakoś uczyć, że to bardziej wartościowe?


M.K.: Rodzice wychowali się właśnie na tych ilustracjach Disneya, które były takie słodkie, kolorowe. Kiedyś robiono w przedszkolach na wybrzeżu takie badanie, ankietę, w której sprawdzono reakcję dzieci na ilustracje do książki „Czerwony Kapturek”. Były różne wydania tej historii, a wśród nich było taki jedno, gdzie ilustracje były ciemne, rozchwiane, straszne. To opracowanie wykonała Grażyna Lange. Reakcja dzieci na te oryginalne rysunki była natychmiastowa. Zaczęły mówić: straszne, straszne, zły wilk, zły, zamykamy tego wilka, o biedny Kapturek, o jak ucieka, biedna dziewczynka. Te przemyślenia dzieci były głębokie, w przeciwieństwie do reakcji na obrazy jakie spotykały dotychczas. Myślę, że reakcja rodziców na takie ilustracje byłaby podobna.

 

 

Przeczytaj również

Polecamy

Więcej z działu: Wywiady

Warto zobaczyć