Warszawa

Książka powinna przede wszystkim rozwijać

Książka powinna przede wszystkim rozwijać

Rozmowa z Dorotą Hartwich – filozofem, romanistką, dziennikarką, redaktorką, tłumaczem, właścicielką Wydawnictwa Format i Cocofli – books art cafe wine bar.

 

Jakie jest Wydawnictwo Format?


Niewielkie, ale nasze. Zakładając wydawnictwo, mieliśmy pełną świadomość, że nie będzie to działalność prowadząca do wielkich zysków. Oboje z mężem, rezygnując z pracy na etacie, uciekliśmy od korporacyjnych warunków. Obserwujemy działalność wydawnictw, które z kameralnych zespołów przeradzają się w znacznie większe struktury. Wiemy, że praca w rozbudowanej strukturze z czasem staje się coraz trudniejsza  i coraz mniej wdzięczna. Znamy rządzące nią prawa, dlatego też bronimy się przed nadmierną rozbudową Formatu. Z jednej strony chcielibyśmy mieć podział na redakcję, dział produkcji, PR, promocję, dobrze byłoby mieć reprezentantów wydawnictwa w regionach, ale z drugiej strony bardzo zależy nam na pozostaniu przy naszej lilipuciej konstrukcji. Mamy świadomość, że rozbudowa byłaby po pierwsze bardzo trudna ekonomicznie, po drugie szybko wpłynęłaby na zmianę charakteru naszej pracy.


Ile lat działacie na rynku?


Wydawnictwo powstało w 2004 roku, ale na dobre ruszyliśmy dwa lata później, dlatego 2006 rok uznajemy za początek. Pierwsza książka zrodziła się z naszych osobistych potrzeb. Nie mamy jej  już w katalogu, ale dała nam możliwość sprawdzenia się  w roli wydawców. Zamknęliśmy w jeden tom serię wywiadów z dr Preeti Agrawal – Hinduską, która od lat pracuje w Polsce jako lekarz. Już wtedy bardzo zależało nam na jakości, więc nawet ta pierwsza pozycja, która ma charakter poradnikowy, miała wyglądać wyjątkowo. Podjęliśmy więc współpracę z jedną z wrocławskich uczelni wyższych o profilu fotograficznym.


A potem?


Potem był nasz pierwszy picture book „Puszka Cacuszko” Lecha Janerki i Tomka Brody. To pierwsze doświadczenie – praca z obydwoma autorami, była wielką przyjemnością. Niestety, książka jest już niedostępna, ale nadal mamy do niej ogromny sentyment.


Jakie są wasze kryteria doboru literackiego repertuaru?


Klucz jest subiektywny. Można się czepiać, dlaczego ten nasz subiektywny klucz ma  być kluczem czytelników. Jest może w tym czepianiu się trochę racji, ale z drugiej strony tylko wtedy, kiedy kierujemy się szczerym wyborem, możemy w pracę włożyć serce i wykonać ją najlepiej, jak potrafimy. Nie chcemy niczego robić na siłę. Nasze decyzje opierają się też, co oczywiste, na naszym wykształceniu i preferencjach kulturowych. Oboje ukończyliśmy filozofię, ja jestem romanistką, mieszkałam i często bywam we Francji, więc najlepiej czyta mi się oryginały francuskie. Obserwowałam rynek wydawniczy we Francji i bardzo chciałam pokazać parę rzeczy polskim czytelnikom. Poza tym zawsze bardzo lubiłam reinterpretacje klasyki. Stąd „Bajki Ezopa”, „Gargantua” czy „Romeo i Julia”. Od początku zależało nam na tym, by wydawać książki „jaskółki”, otwierające dzieci na inność, łamiące klisze i stereotypy. Mistrzem w tej dziedzinie jest Tomi Ungerer, którego jako pierwsi i jedyni wydajemy dla polskich dzieci. Jeśli chcemy wychować dziecko w otwartości, to nie obejdzie się bez „Księżycoluda”, „Trzech Zbójców” czy „Otto. Autobiografia pluszowego misia”.


Nie boicie się wydawać kontrowersyjnych pozycji?


Uważam, że książki powinny przede wszystkim rozwijać, stawiać dziecku wyzwania, uczyć kreatywności. Owszem, książka wychowuje, ale przede wszystkim wychowują rodzice, opiekunowie i nauczyciele. Dlatego bez wahania wydaliśmy „To nie jest książka” na długo przed „Zniszcz ten dziennik”. To wbrew pozorom ambitna rzecz, skonstruowana tak, by uaktywnić wyobraźnię, kreatywność i intelekt. Zasada jest prosta: zrób osiemdziesiąt  jeden rzeczy, których zawsze zabraniano ci robić z książką. Wiele zadań, do wykonania których skłania nasza nieksiążka, to zadania w duchu anarchii, buntu, dada.  Nie zawsze jest grzecznie, ale w tej zabawie pozwalamy dziecku, nastolatkowi, poszerzać możliwości twórcze. Dajemy mu sposobność do przetestowania siebie, przeżycia przygody z obiektem, jakim jest książka. Ważne jest przy tym, by dorosły potrafił odpowiednio skomentować takie poczynania. Wszystko zależy od tego, w jakim kontekście ukażemy eksperyment. Jeśli ograniczymy się do tego, że trzeba książkę zniszczyć, napluć na nią czy ją podeptać, to efekt będzie fatalny. Ale jeśli pokażemy dziecku, że w historii są przykłady, kiedy przez destrukcję dochodziło się do dzieła, które obecnie znajduje się w kanonie sztuki, to otworzymy je na eksperymentowanie i sami zobaczymy, że to, co robi, nie jest czystą destrukcją, lecz jest w gruncie rzeczy tworzeniem. Dzieci są z natury śmiałe, otwarte. Mają apetyt na świat. Podcinając im skrzydła, ryzykujemy, że wyrosną na ludzi biernych i odtwórczych, na zadaniowców, w sam raz pod linijkę korpo.


Z której książki jesteś najbardziej dumna?


Zdecydowanie z „Księcia w cukierni”. Marek Bieńczyk jest jednym z najważniejszych dla mnie autorów w Polsce, a Joasia Concejo moją fascynacją. Udało nam się połączyć świetny tekst z niezwykłymi ilustracjami w książkę fenomen, wymyśliliśmy, że ma mieć formę leporello, długaśnej harmoniki. Pytanie o szczęście, które jest w niej kluczowe, zdaje się nie mieć ostatecznej odpowiedzi, można się rozwijać w myśleniu o nim w nieskończoność. Zakończyliśmy publikację na sześciu i pół metrach, ale mam nadzieję, że każdy czytelnik dopisze sobie w niej własne refleksje.


Plany na przyszłość?


Oczywiście są. Chociażby piękna książka Joasi Concejo i jej męża dla dorosłych. Będzie też picture book o Brunonie Schulzu dla dzieci i nie tylko. Wydamy także drugą część klasyki dla najmłodszych „Alicja w krainie czarów” i nową książkę Huberta Klimko-Dobrzanieckiego „Korkociąg” dla starszych dzieci. Będzie też powieść o chłopcu, który pokochał insekty bardziej niż ludzi. Nie zabraknie również prześmiesznych, a czasem serio „Historyjek na raz” Bernarda Friota – a konkretnie czwartej części serii.


Dziękuję za rozmowę.

 

Rozmawiała Karolina Grabarczyk

 

Dorota Hartwich (zdjęcie: archiwum własne)

 

Dorota Hartwich (zdjęcie: archiwum własne)

 

Przeczytaj również

Polecamy

Więcej z działu: Wywiady

Warto zobaczyć