Rozmowa z Konradem Imielą – dyrektorem Teatru Muzycznego Capitol, reżyserem, aktorem i muzykiem oraz Zosią Imielą – pianistką, klawesynistką, wokalistką, uczennicą klasy maturalnej w Ogólnokształcącej Szkole Muzycznej im. K.Szymanowskiego we Wrocławiu.
8 - go sierpnia zagraliście państwo swój pierwszy wspólny koncert. Jak to się stało, że przeszliście od relacji ojciec – córka do układu partnerskiego w dziedzinie zawodowej?
Konrad Imiela: Stało się to bardzo naturalnie. Znamy się przecież od dawna, a w naszym domu nigdy nie brakowało muzyki, śpiewu i instrumentów muzycznych. Wraz z moją żoną Agnieszką, Zosią i młodszą córką Janką komponowaliśmy wspólnie piosenki podczas wielu naszych wakacyjnych wyjazdów. W pewnym momencie okazało się, że tworzenie utworów muzycznych jest dla Zosi czymś organicznym, samoistnym. Swoją pierwszą piosenkę pt. „Wszystko może się zdarzyć”, którą otworzyliśmy sierpniowy koncert, napisała w wieku czterech lat. Potem pojawiły się kolejne. Zośka staje się autonomiczną artystką i irytuje ją, że we Wrocławiu jest wciąż postrzegana przez pryzmat swojego ojca. Stwierdziliśmy, że od tego i tak się nie ucieknie, więc trzeba to po prostu artystycznie wykorzystać. Zadzwoniłem do Mleczarni z propozycją zagrania w wakacje wspólnego koncertu z Zosią.
Zosia Imiela: Zagranie całego koncertu z tatą było nowym doświadczeniem, ale na pewno nie obcym i dziwnym. Występowaliśmy już razem, choć nigdy na tak dużą skalę. Muzykowaliśmy w domu podczas Świąt, przy ogniskach, na wakacjach. Wiosną wpadłam na pomysł zagrania koncertu z moją znajomą. Ona jednak nie mogła się w to zaangażować, a tato podchwycił ideę. Nie brałam wcześniej pod uwagę współpracy z tatą, bo nie sądziłam, że znajdzie na to czas.
Udało się państwu zachować układ partnerski podczas przygotowań do koncertu?
Konrad Imiela: Wydaje mi się, że nie jestem łatwym partnerem do współpracy, bo lubię narzucać swoje zdanie. Może jest to przyzwyczajenie z pracy. Od dyrektora teatru i reżysera wymaga się podjęcia ostatecznej decyzji lub przynajmniej wyrażenia swojej opinii. Pewnie czasem przenoszę taki model zachowania również na życie prywatne i rodzinne. W przypadku naszego wspólnego koncertu z Zosią było jednak trochę inaczej. Nie wszystkie moje pomysły zostały zrealizowane. Osobiście napisany utwór jest tak cenny, że chciałoby się go chronić jak bezbronne dziecko, bo dotyczy bardzo szczególnych, prywatnych emocji. Cieszę się więc, że Zosia miała bardzo zdecydowany pogląd na sposób aranżowania jej piosenek.
Zosia Imiela: W naszej wspólnej pracy było dużo kompromisów. Każde z nas miało jakiś pomysł na swoje utwory i nagle te różne wyobrażenia zderzyły się ze sobą.
Konrad Imiela: Czasami takie zetknięcie się z nowym spojrzeniem na swoją piosenkę jest bardzo inspirujące i odświeżające. Poza tym Zosia ma w tej chwili o wiele większą wiedzę muzyczną niż ja, więc wszelkie rozwiązania harmoniczne pozostawiłem po jej stronie. Nie skończyłem szkoły muzycznej, a ona w przyszłym roku będzie zdawała w niej maturę.
Jakie emocje towarzyszyły państwu podczas prób i samego koncertu?
Konrad Imiela: Dla mnie było to niezwykłe doświadczenie. Nie znałem wcześniej emocji, które się we mnie wtedy odezwały. Nagle zrozumiałem, że odczuwam tremę za siebie i za swoją córkę, która staje się moim pełnoprawnym partnerem na scenie. Bycie świadkiem debiutu swojego dziecka zawsze budzi emocje, a co dopiero wspólne w tym debiucie uczestniczenie! Od wielu lat zajmuję się teatrem i muzyką więc trochę się na tym znam. Starając się zachować obiektywną ocenę uważam, że Zośka pisze świetne piosenki, które dla mnie, jako wykonawcy są niezwykle inspirujące.
Zosia Imiela: Towarzyszył mi lęk, zwłaszcza jeśli chodzi o moje utwory. Miałam wątpliwości czy okażą się wystarczająco dobre i w ogóle kogoś zainteresują. Ilość widzów na koncercie przerosła moje oczekiwania! Byłam pewna, że będziemy dzielić te chwile z garstką naszych znajomych, pełna sala dodatkowo więc spotęgowała stres. Wiemy już, że współpraca ojca z córką jest możliwa i przynosi dobry efekt, uważam więc nasz eksperyment za udany.
Konrad Imiela: Zagraliśmy wyłącznie autorskie piosenki, wiele z nich po raz pierwszy. Nie wiedzieliśmy jak odbierze je publiczność. Bisy i owacje dały nam potwierdzenie ich wartości. Mam nadzieję, że uda nam się je jeszcze zagrać, nagrać i wypuścić w świat. Pierwszą piosenkę Zosi nagrałem wiele lat temu na mojej solowej płycie pt. ”Garderoba męska”. Niedawno, na facebooku dotarła do mnie wiadomość od mamy autystycznej dziewczynki. Okazało się, że to ulubiona piosenka jej córki. Zasypia przy jej dźwiękach, a co więcej próbuje ją samodzielnie śpiewać. To wielka satysfakcja dla autorki i dowód na pozytywne wibracje zapisane w tych słowach i nutach.
Jakieś plany na wspólną przyszłość artystyczną?
Konrad Imiela: Ja realizuję kolejne projekty w teatrze, Zosia ma przed sobą konkursy klawesynowe, dyplom i maturę. Przed nami intensywna praca, ale ciężko oprzeć się planowaniu kolejnych wspólnych koncertów. Pewnie późną jesienią lub zimą znów zagramy razem. Występowanie na scenie jest jak narkotyk, magnetyczne i uzależniające.
Zosia Imiela: Ja też się uzależniam.
Rozmawiała Karolina Grabarczyk
fot. Janka Imiela
fot. Janka Imiela
fot. Janka Imiela
fot. Agnieszka Imiela