Magdalena Witkiewicz jest pisarką wszechstronną, potrafi w cudowny, niebanalny sposób pisać o miłości, o przygodach dzieci w wesoły, pełen optymizmu, ponadto tworzy przezabawne wierszyki dla dzieci. Jest matką, żoną, pisze blog, zajmuje się założoną wraz ze wspólnikiem firmą marketingową "Efekt motyla", prowadzi szkolenia, rozmawia z czytelnikami, pisze książki, opowiadania, ma masę pomysłów i każdego dnia milion spraw na głowie. W tym wszystkim pozostaje po prostu sobą i ponad wszystko kocha dwóch małych członków swojej rodziny. Dzieci są dla niej tym, co najważniejsze, to one są sensem jej życia. Starsza, sześcioletnia Lilianna i młodszy, trzyletni Mateusz, nazywany tak samo jak bohater Lilki i spółki - Matewką. Zapraszam na rozmowę z autorką, która zgodziła się odpowiedzieć na kilka moich pytań…
Skąd wziął się pomysł napisania książki dla dzieci?
Magdalena Witkiewicz: Nie pamiętam dokładnie, jak to było… Ale pamiętam, że zaczęłam pisać tę książkę w Amalce. Już dość dawno temu. Potem długo leżało te kilkanaście stron, niedokończonych. W międzyczasie były inne książki i dopiero, gdy podpisałam umowę z Naszą Księgarnią na Balladę o ciotce Matyldzie, zapytałam czy są zainteresowani książeczką dla dzieci. No i na szczęście byli!
A bohaterowie, czy pierwowzorem postaci są Twoje dzieci?
MW: Imiona mają po dzieciach. I na pewno niektóre cechy charakteru również. A na pewno tak bardzo je kocham, jak kochała je ich mama. Nawet nie wiem, czy bym wypuściła je na tak długo do jakiejkolwiek ciotki… Chyba nie…
Piszesz w tak zabawny sposób, musisz być niesamowicie radosną osobą, taką optymistycznie nastawioną do świata i ludzi…
MW: Staram śmiać się z problemów i niepowodzeń. Wychodzę z założenia, że "po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój". Staram się tego trzymać, co nie znaczy, że czasem nie jest mi ciężko. Płaczę też czasem. Ale większość problemów da się rozwiązać. Jak nie samemu, to z pomocą przyjaciół.
Czy ciężko było wcielić się w rolę dziecka? Pisać jak dziecko, myśleć, jak ono? Patrzeć na świat jego oczami?
MW: Przecież ja tak niedawno byłam dzieckiem! (śmiech) Ale tak na poważnie, znam dzieci, wiem jak mogą myśleć, mimo iż często mnie zaskakują. Nie było ciężko. Bardzo miło pisało mi się tę książkę.
Czy ciotka Jadźka, co "ma pypeć na nosie" jest postacią realną? Czy naprawdę istnieje ktoś taki?
MW: Nie ma. To kwintesencja współczesnej Baby Jagi – postrzeganej przez dzieci. Należy jednak pamiętać, iż każda Baba Jaga może mieć dobre cechy.
Piszesz, że dzieci mieszkają w Gdańsku. Chyba łatwiej jest opisywać miejsca, które się zna, polskie realia?
MW: Tak. Nie potrafiłabym chyba napisać o miejscu, w którym nie byłam. Chociaż w dobie Internetu i dokładnego odwzorowania na Google Maps każdej uliczki – można wirtualnie pospacerować w Paryżu. To pomaga.
Która postać z Lilki i spółki podoba Ci się najbardziej? A może uwielbiasz wszystkich swoich bohaterów?
MW: Uwielbiam wszystkich bohaterów. Ja jestem trochę w mamie dzieci, trochę w ciotce France…
Jaka mamą jest Magdalena Witkiewicz? Czy masz czas dla swoich pociech? Czy uczą Cię czegoś? Czy potrafisz być surowa?
MW: Bycie mamą to jeden wielki wyrzut sumienia. Gdzieś tak przeczytałam. Bo zawsze mam wrażenie, że za mało czasu spędzam z dziećmi, że ten czas nie jest w pełni wykorzystywany. Ale staram się. Dlatego w tym roku jedziemy na długie wakacje. Gdzie? Do Amalki oczywiście. Będę musiała nieco popracować, ale czas dla dzieci również się znajdzie.
Czy lubisz zwierzęta, masz jakieś w domu?
MW: Lubię zwierzęta. Mam kota. Puszysława Witkiewicza. Niesamowity zwierzak! Taki niwelator złej, napiętej atmosfery domowej.
Jaka jest Twoim zdaniem recepta na szczęście?
MW: Nie ma recepty. Po prostu trzeba żyć i się uśmiechać. Być dobrym i miłym. Czasem to trudne…
Marzysz o czymś szczególnym?
MW: Marzę o szczęściu, zdrowiu dla mnie i mojej rodziny… Marzę, by moje hobby – pisanie – mogło być kiedyś moją pracą zawodową. By wystarczyło na to szczęście, które można kupić za pieniądze, na przykład podróże.
Powiedz nam w kilku słowach, o czym jest Lilka i spółka.
MW: O trójce dzieci, które przez zwichniętą nogę najstarszej siostry nie mogły jechać do Amalki. Do ich wymarzonego wakacyjnego miejsca. Musiały pojechać do ciotki Jadźki do Jastarni. Lilka i spółka to niemalże kryminał dla dzieci!
Czy czytałaś ją swoim maluchom? Konsultowałaś z dziećmi treść książki?
MW: Czytałam ją już po wydaniu. Nie chciały czytać z komputera, czy takiej na papierze. Musiały być ilustracje.
Czy powstanie kontynuacja tej przezabawnej historyjki, pełnej ciekawych przygód?
MW: Tak, Nasza Księgarnia wyraziła chęć kontynuacji. Będę rozmawiać o szczegółach.
Plany na przyszłość… może te związane z książkami? Czy w tym roku ukaże się jeszcze jakaś Twoja powieść?
MW: W październiku Zamek z piasku, będę też pracować nad serią dla dzieci. Ale o tym ciii…
Dziękuję za rozmowę.
Z Magdaleną Witkiewicz rozmawiała Anna Grzyb.