Jest Pan z wykształcenia lekarzem. Co się stało, że zrezygnował Pan z wykonywania tego zawodu? Kiedy odkrył Pan, że woli rysować? Czy może to siła rodzinnej tradycji sprawiła, że zdecydował się Pan na drugie studia?
Marcin Bruchnalski: Pracowałem jako lekarz coś około roku, natomiast rysowałem "zawsze". Nie chciałem być najfajniejszym lekarzem wśród rysownikow i odwrotnie…
Wykonując ilustracje dla dzieci, trzeba cały czas pamiętać o możliwościach i upodobaniach młodych czytelników. Proszę powiedzieć, jakie aspekty trzeba mieć na względzie, rysując dla dzieci w różnym wieku?
MB: Właśnie że nic nie pamiętam o upodobaniach itd. – samo się dzieje. Czasem pomaga moja pierwsza publiczność – moi synowie, gdy coś jest np. zbyt dziecinne (to mi łatwo przychodzi).
Powiedział Pan, że po przeczytaniu Tajemnicy pewnej sąsiadki od razu wiedział Pan, jak wyglądają bohaterowie książki. Z pewnością dużo łatwiej ilustruje się tekst, który wywarł na nas wrażenie, pobudził zmysły. A czy zdarzyło się Panu ilustrować książkę, która sprawiała problem? A może zrezygnował Pan z pracy nad jakąś książką z powodu tekstu, który się Panu po prostu nie podobał?
MB: Problemy? Bywają z książkami edukacyjnymi. Często śmieszne – np. na ilustracji o formacie 4,5 x 6 cm mam narysować: trzy pola – kukurydza, żyto i owies, pastwisko z krowami, kombajny zbożowe i jeszcze parę rzeczy… Owszem, parę razy zdarzyło mi się zrezygnować z ilustrowania tekstów które mi nie leżały.
Od czego zwykle zaczyna Pan pracę? Czy wypracował Pan sobie jakąś strategię, czy też w przypadku każdej książki bywa inaczej?
MB: Nie, nie wypracowałem, raczej idę na żywioł. Zawsze zaczynam od przeczytania tekstu. Czasem noszę go ze sobą w plecaku przez jakiś czas.
Czy często zdarza się, że autor tekstu zgłasza wątpliwości co do ilustracji? Jak układała się współpraca z Melanią Kapelusz?
MB: Raczej nie. Czasem autorzy są zaskoczeni, że ktoś czy coś wygląda tak, jak to narysowałem – bo wyobrażali sobie inaczej… Współpraca z Melanią była naturalna i miła.
Jaka jest Pana ulubiona książka z dzieciństwa? Taka, do której wraca Pan z sentymentem i dziś?
MB: Całe mnóstwo takich książek było. Nie ma takiej jednej, do której wracałbym z sentymentem. Jeśli miałbym podać jakieś konkrety – np. Kłopoty Kacperka z ilustracjami Adama KILIANA (uważam, że jest genialnym ilustratorem), Kubuś Puchatek (z prawdziwymi ilustracjami) i wszystkie książki z ilustracjami Bohdana BUTENKI (też uważam Go za GENIALNEGO ilustratora).
Czy jest jakaś książka, o której zilustrowaniu Pan marzy?
MB: Oczywiście. Nie wiem jaki ma tytuł, ani kto ją napisał – ale wyobrażam sobie, jak mogłaby wyglądać. Może sam ją napiszę?
Dziękuję za rozmowę.
MB: Dziękuję.
Z Marcinem Bruchnalskim rozmawiała Marta Pustuła