Jechać na wymarzone wakacje z dwójką dzieci to pragnienie wszystkich rodzin po wytężonej rocznej pracy. Przypominam sobie zeszłoroczne wakacje z malcem 3-miesięcznym, mężem i 6-letnim Dominikiem w górach w Karpaczu.
To był bardzo szczęśliwy wyjazd. Maluch prawie cały czas spał w wózku. Jesteśmy z mężem zwolennikami wycieczek całodniowych, spacerów na świeżym powietrzu. Zabierałam ze sobą termos z wodą na herbatkę dla małego, dla nas na zupkę – "Gorący kubek" lub kawę. Bartuś był karmiony piersią, więc to było bardzo proste stanąć w parku, w górach nakarmić go. Nie był zmęczony, wręcz przeciwnie spał długo na powietrzu albo był zaciekawiony wszystkim dookoła. W tygodniu, w którym wyjechaliśmy były upały. W czasie gorących dni chowaliśmy się w cieniu drzew lub wracaliśmy do pokoju. Najważniejsze było okryć małego przed słońcem w wózku parasolką, siatką, w którą jest wyposażony wózek i dać mu herbatki. Przewijanie malca w czasie urlopu to najłatwiejsza sprawa. Można to robić w toalecie, ale ja wolę w parku na ławce lub po prostu w wózku. Zabrałam wtedy chusteczki pielęgnacyjne, kremy z filtrami, krem na odparzenia, krem bambino, którym smarowałam buźkę, rączki. Nie nastawialiśmy się na opalania, bo z maluszkiem to jest kłopot. Wybraliśmy więc wyjazd w góry, by zobaczyć piękne widoki. Mój starszy syn lubi podróżować, więc chodzenie po szlakach górskich nie jest dla niego problemem. Wystarczyło wziąć kanapki, wodę mineralną, zjeść obiad po drodze, znaleźć plac zabaw, kupić loda, aby był i on zadowolony i szczęśliwy.
W tym roku odważyłam się na wyjazd pociągiem nad morze do Świnoujścia z dziadkami, z dziećmi i ciocią. Mąż pracował i został w domu. Było jednakże wspaniale. Już po przyjeździe czekała nas niespodzianka. Świnoujście jest położone na wyspie Uznam i Wolin. Wyjście z pociągu prowadzi do promu, którym trzeba się przeprawić na drugi brzeg. Nie jest to łatwe z wózkiem, bagażami. Ale dziadkowie świetnie to zorganizowali. Nawet taki malec, który już ma 14 miesięcy podziwiał wodę, pokazując paluszkiem mówiąc aguuuu (na zdjęciu prom).
Dzieci już urosły, ale dalej lubią spacery całodniowe. Bartuś tylko już pije mleko modyfikowane. Zabierałam więc termos z ciepłą wodą lub butelkę z wodą, którą podgrzewała mi pani w restauracji. Jest starszy, więc zje bułeczkę, danonka, zupkę w restauracji lub zupkę ze słoiczka gerber, bobovita. Zachęcam rodziców do wyjazdów z maluszkami. Rodzina się zbliża bardziej do siebie. Kiedy są warunki niedomowe, bo nie ma kanapy lub przewijaka, to wtedy wszyscy szukają miejsca odpowiedniego, aby przewinąć maluszka w parku lub na placu zabaw. Zarówno mąż, dziadkowie, starsze dzieci pomagają chętnie. Powietrze górskie, nadmorskie jest warte tego, aby trochę się pomęczyć z dziećmi małymi, jednakże zaowocuje to, że rodzina jest razem uśmiechnięta, bądź zatroskana, ale wspiera się. Na taki wyjazd polecałabym łóżeczko turystyczne. Mieliśmy je rok temu, jak i w tym roku. Nie napisałam tego wcześniej, ale jeśli wyjeżdżamy z maluchami, to weźmy apteczkę pełną leków na kolkę, na bóle żołądkowe dla starszych dzieci, leki przeciwbólowe, żele przeciw komarom, syropy. W tym roku starszy syn miał gorączkę i nie miałam syropu Panadolu itp. W nocy robiłam okłady z pieluszki. A lek na obniżenie gorączki kupiłam dopiero rano w aptece. Bądźmy przezorni – weźmy plastry opatrunkowe, bandaże, nożyczki, małe woreczki, by włożyć pampersa zużytego, śmieci na codzienną drogę w plecaku podręcznym. W domu 2-3 dni przed wyjazdem spiszmy sobie listę potrzebnych rzeczy dla każdego z członków rodziny napiszmy i przeczytajmy to jeszcze dwa, trzy razy, a potem zabierajmy się za pakowanie, ale nie późnym wieczorem, bo coś możemy zapomnieć. Na drogę zabierzmy rodzinkę, uśmiech, pogodę i optymizm, że na pewno poradzimy sobie z naszymi pociechami, nawet wtedy, jeśli będzie padał deszcz, weźmy parasole, folię na wózek chroniącą przed deszczem, płaszcze przeciwdeszczowe, by wyjść też na dwór.
mama Iwona