Warszawa

Piotruś.Wyprawa do Nibylandii

Piotruś.Wyprawa do Nibylandii

Idąc do kina na kolejna wersję „Piotrusia Pana” z moim 6latnim synem to ja bardziej miałam ochotę zobaczyć najnowszą ekranizację mojej ulubionej książki dla dzieci, niż moja pociecha. Mam słabość do Piotrusia Pana i wszystkie dotychczasowe wariacje na jego temat uwielbiam, nie wspominając o wylanych łzach na spielbergowskim „Kapitanie Hooku”. Kierując się zwiastunem filmu oczekiwałam efektów specjalnych i pięknej historii o zaginionym chłopcu.

 

Reżyser Joe Wright postanowił nam pokazać początek całej historii, kiedy jak podkreślono w filmie, wrogowie byli jeszcze przyjaciółmi. Tak więc poznajemy Piotrusia w sierocińcu, gdzie wiedzie żywot niczym Oliver Twist a wokół jest tylko szaro i ponuro. Ten dłużący się wstęp widz znosi w oczekiwaniu na kolorowy i radosny klimat Nibylandii, do której się zaraz przeniesie. Niestety prosto  bombardowanej ulicy (akacja dzieje się w czasie II wojny światowej) trafiamy do kamieniołomów, gdzie dzieci wykorzystywane są przez Czarnobrodego, postać posępną i straszną, świetnie zagraną przez Hugha Jackmana. Razem z głównym bohaterem poznajemy tu Hooka, który jeszcze nie jest piratem i dowiadujemy się kim jest Piotruś i jak jest jego historia. Nawet , gdy po brawurowej ucieczce ta dwójka trafia do krainy Dzikich, najpierw spotka ich tu pojedynek i walka, w ciut przyjaznym otoczeniu. A co z Nibylandią? Dzwoneczkiem? Magią? Niestety nie znajdziecie ich w tym filmie i wielka to szkoda. W natłoku efektów specjalnych, pojedynków i mrocznych klimatów, zginęła gdzieś cudowność tej historii. Samemu Piotrusiowi ,ze swoimi dylematami kim jest, bliżej do Harrego Pottera niż do zaginionego beztroskiego urwisa. Jak na początek historii nie wiele też wyjaśnień i nawiązań do znanej z kart powieści przygody. Nawet muzyka do filmu, nie mogła być tu doceniona, bo widz męczy się ciągłym pościgiem, szarością i zaczyna nudzić czekając na prawdziwą Nibylandię.

 

Film reklamuje się jako obraz 7+ ale uważam, że powinien być dla 12 latków, mój syn momentami się nudził i choć obejrzał go do końca nie wywarł on na nim wrażenia. Dla mnie to najsłabsza wersja Piotrusia Pana jaką widziałam i nie polecam. Zostańcie w domu i obejrzyjcie klasykę Disneya lub poczytajcie dzieło J.M. Barriego.

 

Joanna Klima mama Stasia

 

Przeczytaj również

Polecamy

Więcej z działu: Okiem rodzica

Warto zobaczyć