Zazwyczaj w naszym dziale "recenzje" oddajemy głos rodzicom, którzy towarzyszą swoim pociechom w ich wędrówkach po świecie kultury. Dziś postanowiliśmy pokazać wam, co o filmowej wersji "Małego Księcia" sądzi 11 - letni Grześ.
W czasie wakacji wybrałem się z młodszą siostrą do nowo otwartego kina w Rabce na film „Mały książę”. W tej bajce mama zaplanowała swojej córce całe życie, aż do czasu, gdy córka pójdzie do pracy. Niestety dziewczynka nie zdała egzaminów do dobrej szkoły, którą mama dla niej wybrała. W związku z tym musiały przeprowadzić się do domu, który stał w rejonie szkoły, aby dziewczynkę przyjęto bez egzaminu. Okazało się, że obok mieszkał szalony starszy pan, który gdy był młody latał samolotem i spotkał Małego Księcia. A jeżeli chcecie dowiedzieć się co było dalej, to koniecznie musicie obejrzeć film. Tylko napiszę, że mojej siostrze bardzo podobały się liściki, które sąsiad pisał do dziewczynki. Ja po obejrzeniu stwierdziłem, że moi rodzice nie są aż tacy straszni i bardzo się cieszę, że nie zaplanowali mi całego życia.
Grześ