Warszawa

Listonosz Pat i wielki świat

Listonosz Pat i wielki świat

Listonosz Pat i wielki świat

(Postman Pat: The Movie)

Reż. Mike Disa.

Wyk. Jim Broadbent, Rupert Grint, David Tennant.

Wielka Brytania 2014 (Monolith)


Kiedy blisko 90 minutowa bajka do tego stopnia hipnotyzuje trzylatkę, że nakazuje ona nie oddychać i nie ruszać się ojcu znaczy to jedno – twórcy „Listonosza Pata” odnieśli wielki sukces i nakręcili bajkę, która autentycznie wciąga dzieci. A dorosłych? Trochę mniej, ale w końcu ona nie dla nas.

Najpierw był serial. Kukiełkowa opowieść o sennym miasteczku Zielona Dolina i pracującym w nim tytułowym listonoszu. Pat ma żonę, syna, kota i pracę, którą kocha. Serial, który powstał na początku lat 80. był produkcją stricte dydaktyczną i prorodzinną. Nigdy nie pojawiały się w nim złe postaci, nigdy nie działo się nic, co burzyłoby spokój i wywoływało choćby minimalny dyskomfort psychiczny u dzieci. Liczyło się ciepło, przyjaźń i pastelowe barwy. Tyle, że bajka ta powstawała w latach 80.

 


Dziś - ponad trzydzieści lat później - zasady rządzące światem Pata odrobinę się zmieniły. W filmie kinowym pojawia się, zatem postać demonicznego złego dyrektora, jest mechaniczny upiorny kocur, a dzieci w kilku scenach mogą się autentycznie przestraszyć. Poza tym odstępstwem od oryginału są także żarty skierowane do dorosłych, jak choćby ten, w którym Pat czyta powieści Jamesa M. Caina (ten od „Listonosz dzwoni zawsze dwa razy”).  Czy psuje to odbiór historii o tym jak Pat postanawia wygrać talent show i zabrać rodzinę na wycieczkę do Włoch? Chyba nie, skoro dzieciom, które były z nami na pokazie, zupełnie to nie przeszkadzało.

 


Gorzej z dorosłymi. Ponieważ twórcy Pata naszpikowali go odniesieniami do popkultury anglosaskiej, większość celowo zabawnych scen dla starszej widowni nie wywoływała żadnych efektów. Ale to raczej wina różnic w wychowaniu i obyciu z popkulturą niż złych dowcipów. Dlatego obawiam się, że większość rodziców, którzy pójdą ze swoimi pociechami na „Listonosza Pata…” będzie bardziej znudzona niż zaintrygowana. Warstwa dla dorosłych jest bardzo brytyjska i może okazać się hermetyczna, zaś sama prościutka, idealnie skrojona pod trzylatki fabuła, dorosłym może wydać się nazbyt infantylna. Ale szczerze mówiąc… Nawet jeśli dowcipy nie będą was bawić, a banalny (z punktu widzenia dorosłego) przekaz irytować, weźcie i idźcie z dziećmi. Dawno już bowiem nie wiedziałem filmu, który tak dobrze wpasowywałby się w gust i estetyczne potrzeby najmłodszych. Dla dobra dziecka możecie te dziewięćdziesiąt minut przedrzemać.

 

Daję wam słowo, ono nawet nie zauważy, że śpicie.

 

Autor recenzji, Robert Ziębiński, jest szefem redakcji
 
 

Przeczytaj również

Polecamy

Więcej z działu: Okiem rodzica

Warto zobaczyć