Już z daleka, ponad pół godziny przed rozpoczęciem, nadeszły rodziny z dziećmi. Mimo tłumów wszystko przebiegło sprawnie i każdy wszedł szybko. Na początku cyrk sprawiał wrażenie małego, ale tak naprawdę każdy fragment przestrzeni był zaplanowany z rozmysłem. Jeszcze przed rozpoczęciem występów podszedł clown z tabliczką "kontrola uśmiechu" i rozweselał dzieci i dorosłych. Muzyka grała, dzieci śmiały się z występu clowna. Czas bardzo szybko mijał, i po krótkim, zabawnym wstępie przyszła pora na pierwszą atrakcję. Na scenę ogrodzoną klatką weszło 5 białych lwów i treser. Dzieci szalały z zachwytu, kiedy lwy po kolei ustawiały się w jednym rzędzie, wdrapywały się na specjalną piramidę czy chodziły po wąskiej desce za treserem. Sporo emocji wywołał treser wkładający głowę do pyska lwa. Komentarze i reakcje dzieci były pozytywne, na widowni panował śmiech i ożywienie.
Potem przyszła kolej na dwie akrobatki, półfinalistki programu "Mam Talent". Występ odbył się na sporej wysokości na jednym kole. Zrobiło to spore wrażenie, ale bardziej na dorosłych. Następnie na arenę weszły dwa urocze pieski o wyglądzie kreskówkowego Reksia. Dzieci na nowo się ożywiły i po "poważnym" występie akrobatek zrobiło się wesoło i głośno. Występ z pieskami był krótki i na scenę wszedł wszystkim już znany clown. Następnie na scenę wkroczyły dwa wielbłądy i dwie zebry. Zwierzęta podeszły do pierwszych rzędów, by dzieci mogły im się lepiej przyjrzeć. Salwę śmiechu wywołała małpka ujeżdżająca kucyka. Następnym w kolejności był występ iluzjonisty. Dużo świateł, kolorowych i świecących strojów, które zmieniał w sekundę, gołębie wyczarowywane znikąd zaciekawiły i młodszą i starszą publiczność. Sama byłam pod wielkim wrażeniem, gdy klatka z gołębiami podrzucona do góry po prostu zniknęła!
Znajomy clown zapowiedział następną atrakcję: po raz pierwszy w Polsce wystąpił tygrys albinos. I faktycznie na arenę wmaszerował biały jak śnieg tygrys prowadzony na krótkiej smyczy. Po tej prezentacji nadszedł czas na konie i kucyki, którym towarzyszyła treserka. Konie biegały dookoła sceny w ustalonym szyku. Dzieciom najbardziej podobało się, gdy wszystkie na jeden znak, jak za sprawą czarodziejskiej różdżki, stawały na tylnych nogach. Po tak sporej dawce emocji przyszła pora na coś spokojniejszego: garść ciekawostek i anegdotek z życia cyrkowców, do których clown odgrywał zabawny scenki. Organizatorzy nawet w czasie przerwy nie pozwolili się nudzić: dzieci mogą przejechać się na wielbłądzie, kucyku czy zebrze i zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie.
Drugą część programu rozpoczął akrobata występujący z kawałkiem materiału - siatki. Zapierający dech w piersiach występ spodobał się głównie starszej części publiczności. Następnie na scenę wszedł artysta z niesamowitym zmysłem równowagi - balansował na walcu i położonej na nim desce. Układał piętra, dodawał więcej ruchomych walców. Ale oto zostało zapowiedziane najtrudniejsze zadanie - artysta ma balansować na piramidzie złożonej z aż siedmiu ruchomych kawałków. Każdy w napięciu wpatruje się, a gdy się udaje, sypią się gromkie brawa. Przyznam, że dla mnie to był najbardziej niesamowity i trzymający w napięciu występ.
Czas powoli uciekał, a na koniec zostało chyba najlepsze. Specjalnie z Hiszpanii przyjechała para treserów z trzema fokami. Gdy tylko foczki weszły na scenę od razu słychać było radość dzieci. Foczki były żwawe, pełne energii, wydawały śmieszne dźwięki do mikrofonu, jedna nawet grała nawet na trąbce. Dzieci bez przerwy klaskały, śmiały się, dorosłym także pojawił się uśmiech na twarzy. Ten występ zdobył największe brawa publiczności.
Cyrk KORONA wprowadził nowy program. Jeszcze śmieszniejszy, jeszcze lepszy. Największe wrażenia na dzieciach robiły niespotykane na co dzień zwierzęta, a tych było naprawdę sporo. Pokazy były przygotowane z dużym poczuciem humoru, ciekawe, nie zabrakło też elementów wywołujących napięcie. Program był tak ułożony, że dobrze bawił się zarówno mały, jak i duży widz.
Izabela Mazur
Akademia Przedszkolaka – Kino Bajka Lublin