Jaki wpływ na rozwój dzieci ma muzyka? O tym napisano już całe opasłe tomy. Pozytywnie działa na emocje, aktywizuje czynności układu nerwowego, relaksuje, odpręża, poprawia koncentrację, pamięć, orientację przestrzenną, zachęca do twórczego działania, obniża ciśnienie krwi, harmonizuje napięcie mięśniowe, stymuluje układ odpornościowy, wspomaga umiejętność rozwiązywania problemów, wzbogaca słownictwo, uruchamia wyobraźnię i kreatywność, wspiera aktywność motoryczną, sprzyja socjalizacji, pomaga uzewnętrzniać myśli, potrzeby, pragnienia, uwrażliwia… ufff. Poprzez zabawy muzyczne dzieci uczą się przełamywać lęk, wstyd, nieśmiałość, pozbywają się barier psychicznych, zaczynają odróżniać, co jest sztuką i kształtować rozwój poczucia estetyki, a przede wszystkim doświadczają tego, co zwie się radością, szczęściem, zadowoleniem i pięknem. "Muzyka jest językiem uniwersalnym, pełnym, często intuicyjnym i może stanowić najbardziej odpowiedni sposób dla wyrażania spontaniczności" (R. Gloton, C.Clero, Twórcza aktywność dziecka).
Myślę, że nikogo specjalnie przekonywać nie trzeba, iż wychowanie w duchu muzyki, obcowanie z nią na co dzień przynosi wiele wymiernych korzyści. Powinniśmy zatem stwarzać swoim pociechom jak najwięcej możliwości kontaktu z muzyką: poprzez słuchanie rozmaitych gatunków (począwszy od muzyki poważnej, klasyki, a skończywszy na naprawdę ostrym graniu), koncerty, poprzez grę na instrumentach muzycznych, śpiew, taniec i wszelkie inne formy ekspresji artystycznej. Pole do popisu niemalże nieograniczone, bowiem dla tych, którzy to kochają wiadomym jest, iż MUZYKA JEST WSZĘDZIE: w biciu serca, w ulicznym gwarze dużych miast, w leśnych szeptach i bajaniach, w rzewnym płaczu deszczu, w radosnych pląsach zielonych liści, w szeleście jesieni, w piasku skrzypiącym na nadmorskiej plaży, a nawet w pozornej zimowej ciszy. Trzeba tylko otworzyć się na nią. Trzeba zawierzyć swoim uszom – one słuchając… usłyszą.
Filharmonia Wrocławska im. Witolda Lutosławskiego przyszykowała dla najmłodszych – jak i również dla całych rodzin – wspaniałą niespodziankę. Cykl koncertów edukacyjnych, rozpisanych tak, by przedszkolaki oraz uczniowie szkół podstawowych z przyjemnością i pasją wkroczyli w niezwykły, ociekający magią świat dźwięków. Filharmonia dla Młodych, a także Filharmonia Familijna to propozycje zarówno dla melomanów, jak i niedowiarków, wątpiących, czy mogliby się w to wciągnąć. A wciąga, wciąga…
Wraz z synami miałam wielką satysfakcję z uczestnictwa w ostatnim koncercie "Różne oblicza perkusji". Na scenie zaprezentowali się Wrocławscy Perkusiści, wykonując ciekawe, niebanalne i różnorodne w swojej stylistyce i formie kompozycje. Uczestnicy poznali mnogość brzmień rozmaitych instrumentów melodycznych i rytmicznych. Utwory zarówno z gatunku multipercussion, teatru instrumentalnego, bodypercussion, jak i zawierające elementy muzykijazzowej i etnicznej pozwoliły słuchaczom na "poszperanie" w kuferku własnych gustów, preferencji i upodobań (choć dzieci – z pewnością – tak by tego nie nazwały), w poszukiwaniu tego, "co mi w duszy gra". Okazało się, że perkusja to nie tylko to, co zwykle malują nasze wyobrażenia, ale jej świat jest dużo bogatszy, barwniejszy i… dźwięczniejszy. Wielu ze zgromadzonych gości pierwszy raz w życiu widziało i słyszało ksylofony, wibrafony, marimby, kotły, marakasy, shakery i wiele innych "przeszkadzajek". Było to fantastyczne doświadczenie. Zresztą smaczku dodaje fakt, że samo to miejsce robi ogromne wrażenie – to zupełnie nie to samo, gdy recitale odbywają się wyjazdowo, w szkolnej auli czy na scenie miejskiego domu kultury.
Wykonawcy z precyzją – i ogromną miłością do muzyki, która wręcz rozsiewała wokół zarazki i bakcyle – prezentowali kolejne utwory z genialnie dobranego repertuaru. Wytrawny koktajl, w którego składnikach znaleźć można było zarówno klasykę, standardy, awangardę, jak i autorskie kompozycje. Mnie samą – oprócz czarującego instrumentarium – urzekło poczucie humoru, które owocowało wspaniałymi nastrojami słuchaczy. Artyści starali się także pokazać milusińskim, że do wykonywania muzyki nie zawsze konieczne jest "oprzyrządowanie sceniczne". Świetny był utwór wykorzystujący jedynie muzykalność i "walory płynące – że się tak wyrażę – z instrumentów gębowych". Śpiewnie opowiedziana historia nie potrzebowała sztucznego podkładu – wszystko, co niezbędne, muzycy wykrzesali z siebie samych, melodyjnie intonując i precyzyjnie uzupełniając się dźwiękami wydobywanymi z… własnych gardeł, przepon, ust. A już wariacja pod tytułem "Czytam gazety każdego dnia" – była fenomenalna. Nie tylko rozbawiła publikę do łez, porwała do wspólnej zabawy, ale też udowodniła, że muzyka zaprawdę, zaprawdę czai się wszędzie. Nawet w tak niemuzykalnej, prozaicznej czynności jak czytanie gazet. Szelesty, zgrzyty, szemranie, potrząsanie, gniecenie, skrobanie, darcie (na kawałki) – w każdym, najdziwniejszym, cichym, głośnym, niepozornym, inspirującym, czy przeszkadzającym odgłosie czyhać może na nas natchnienie i muza. Muza jest bowiem the best!
Moi synowie już nie mogą doczekać się kolejnych spotkań z kulturą, sztuką i muzyką (ba, sama nie mogę!). W kwietniu oczarują na nas Tancerze Baletu Dworskiego Cracovia Danza i Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Wrocławskiej – w temacie: "Poloneza czas zacząć", natomiast w maju powitają nas "Wróżki, wiedźmy, czarownice".
Przydałoby się wspomnieć, iż Filharmonia przygotowała także – w specjalnej ofercie – możliwość zakupu biletu rodzinnego, co – zwyczajnie – opłaca się. Rezerwacje jednak dokonywane są z dużym wyprzedzeniem, zatem ktoś, kto pomyśli o tym na ostatnią chwilę – może nie zastać wolnych miejsc. Warto jednak próbować. Widziałam rodziny z niemowlętami, całe grupy przedszkolne i indywidualnych melomanów – wszyscy byli zachwyceni i nikt chyba się nie nudził.
Koncerty odbywają się pod patronatem medialnym serwisu Czasdzieci.pl.
Polecam!
Anna Jełłaczyc, wraz z Igorem i Borysem