Nie widzę powodu dla którego należałoby rezygnować z podróży z dzieckiem, nawet najbardziej wymyślnej. Może nie wiem co mówię, ale mam 10-letnie dziecko i nie jedno w swym niedługim życiu widziało:D
W tym roku postanowiliśmy jechać w maju na "przed-wakacje", wycieczka niczego sobie, bo pokonaliśmy trasę ok 3000 km. Moje wyśnione tereny – Litwa, Łotwa i Estonia. Prawdziwa mordęga, niemal każdy dzień w innym mieście i w innym hotelu. Cały czas w samochodzie i jak tu nie zwariować? Mój syn znosił wszystko dzielnie, czasem tylko mały grymas przemknął mu po twarzy.. a wszystko dzięki dobrej organizacji i uwzględnienia potrzeb wszystkich uczestników imprezy.
Planując wyjazd spytałam syna jakich atrakcji oczekuje i co sprawiłoby mu radość? Oczywiście pominęłam milczeniem informację o lodach każdego dnia i kąpielach w morzu – sam na miejscu zobaczył, że w wodzie nie da się nawet nogi zamoczyć. Oprócz miejsc, które sama bardzo chciałam zobaczyć, wybierałam również dziwne i ciekawe muzea, i tak na przykład byliśmy w Muzeum Zabawek w Tartu, Muzeum Kotów w Szawlach, Muzeum Samochodów w Rydze czy Muzeum Diabłów w Kownie. Nie ominęliśmy żadnego placu zabaw - choć na chwilę moje dziecko musiało zawisnąć na drabince..
W czasie jazdy samochodem graliśmy w gry słowne, skojarzenia, czasem nawet śpiewaliśmy, choć to nie wychodzi nam za dobrze. Miałam przygotowane informacje o każdym z krajów, które odwiedzaliśmy i gdy przekraczaliśmy granice odczytywałam na głos, żebyśmy wszyscy wiedzieli choć trochę o odwiedzanych miejscach. Byliśmy bardzo zmęczeni, ale wróciliśmy wszyscy uśmiechnięci i zadowoleni, co najważniejsze!
Magdalena Zytka