Warszawa

,,Bracia Lwie Serce"

Od kiedy pamiętam, książki były moją pasją. Telewizja mogła dla mnie nie istnieć. W moim pokoju, przy łóżku, na małym stoliku, stała mała lampka, obok niej leżała zawsze książka...


Pewnego razu, gdy byłam w IV klasie podstawówki, pani od języka polskiego opowiedziała mojej klasie fragment baśni ,,Bracia Lwie Serce" autorstwa Astrid Lindgren. Streszcze krótko treść. Głównymi bohaterami powieści są dwaj bracia, Jonatan Lew i Karol. Karol - młodszy - jest nieuleczalnie chory. Jonatan bardzo go kocha, spędza przy jego łóżku wiele czasu, opowiada mu o wspaniałej krainie Nangijali, dokąd wszyscy trafiają po śmierci, żeby brat się nie bał. Tymczasem to Jonatan pierwszy trafia do Nangijali, ponieważ uratował brata z pożaru, ale sam był ciężko poparzony i zmarł. Wkrótce potem dołączył do niego Karol. Nangijala była piękną krainą, gdzie wszyscy byli zdrowi i sprawni. Karol pływał i jeździł konno. Okazało się jednak, że jej mieszkańcy drżą przed straszliwym tyranem, Tengilem, który terroryzuje poddanych. Jonatan podjął walkę z tyranem, Karol pomagał mu. Obaj nie wahali się nawet przed uwolnieniem przywódcy walczących o wolność, Orwara, z groty Katli - okrutnego smoka. Niestety Jonatan został wtedy śmiertelnie ranny. Wtedy to Karol uratował życie bratu skacząc wraz z nim w przepaść i przedostając się do następnej krainy - wspaniałej i jeszcze piękniejszej Nangilimy.


Pani od polskiego opowiedziała nam treść książki ale tylko do fragmentu, kiedy to Jonatan umiera. Zaciekawiło mnie co będzie dalej - przecież pani mówiła, że ta książka liczy kilkaset stron, a tu jeden z głównych bohaterów umiera, a drugi też jest bliski śmierci!? Myślałam co będzie dalej! Wypożyczyłam książkę ze szkolnej biblioteki i po powrocie do domu zaczęłam ją czytać. Już podczas czytania pierwszych stron książki z moich oczu polały się łzy. Nigdy nie przepadałam za baśniami, ale od tej nie mogłam oderwać oczu. Wyzwalała ona we mnie wiele uczuć - radość, strach, obawę, smutek, współczucie, podziw, a przede wszystkim ciekawość co będzie dalej. Nie mogłam oderwać od niej oczu.

 


Po maturze poszłam na studia - kierunek filologia polska. Na czwartym roku, pani profesor na zajęciach - Literatura dla dzieci i młodzieży - zadała do przeczytania właśnie baśń ,,Bracia Lwie Serce". Ucieszyłam się, bo nie czytałam tej książki od podstawówki. Kiedy czytałam ją po dłuższej przerwie, to czułam się troszkę jakbym znów była w szkole podstawowej. Jednak do emocji związanych z książką doszły nowe spostrzeżenia, świat przedstawiony ukazywał się moim oczom już z innej perspektywy – dorosłego. Wtedy to książka ta uświadomiła mi, jak ważne jest by ktoś przy nas był, że miłość – w jakiejkolwiek postaci – jest w życiu bardzo potrzebna, a obecność kogoś kochanego przy naszym boku może sprawić, iż możemy góry przenosić i zmierzyć się z przeciwnościami losu.


Teraz przy moim łóżku już nie stoi lampka i nie leży książka. Ponad cztery lata temu zostałam mamą i mój czas wypełniły obowiązki. Ale zapowiada się na to, że moja córa odziedziczyła po mnie zamiłowanie do książek. Ma nawet już swą własną mini - bibliotekę. Na książkę „Bracia Lwie Serce” jest jeszcze za mała, ale mam nadzieję, że kiedyś przeczyta ją, bo naprawdę warto!

 

Nadesłała Pani:

Anna Kosior
 

 

Przeczytaj również

Polecamy

Więcej z działu: Okiem rodzica

Warto zobaczyć