Warszawa

Rodzinne filozofowanie w deszczu

Rodzinne filozofowanie w deszczu

Dla rodziców – pomysły na spędzanie czasu z dziećmi, gdy w wakacje pada deszcz i smutno za oknem.

 

Krople deszczu spływające po szybach albo bębniące w namiotowe dachy sprzyjają rodzinnemu filozofowaniu, a więc pofilozofujmy!
 

„Miłośnik Mądrości” – domowe poszukiwania filozoficzne
Zadawanie pytań wpisane jest w naturę dziecka. Początkowo szuka ono odpowiedzi niejako "po omacku". Podczas doświadczania świata - doświadcza siebie. Z czasem samodzielne przeżywanie nie wystarcza. Dziecko szuka odpowiedzi prowokując swoje najbliższe otoczenie lawiną pytań.
Jestem mamą dzieci w młodszym wieku szkolnym. Naturalne zaciekawienie światem idzie w parze ze stawianiem przez nich pytań. Prowokowanie do filozoficznych przemyśleń dziecięcych stało się moją pasją, odkąd odkryłam jak wielka głębia wypływa z prostego definiowania rzeczywistości przez dziecko.

 

Pomysły na domowe filozofowanie:

1. Słowa piosenki śpiewanej w moim dzieciństwie przez Natalię Kukulską otwierają drzwi do rozmów z dziećmi. Pamiętam zachwyt moich dzieci, gdy przy akompaniamencie gitary zaśpiewałam pierwszy raz tę piosenkę. Tylko zmieniłam refren - bo nie chciałam, by dzieci zapamiętały tatę, który się wykręca i dziecko zniechęca...

 

"Dlaczego biedronka jest mała,
czy może być może bez dna,
czy każda królewna ma pałac
i czy on jest ze szkła.
Dlaczego raz jestem nieśmiała,
a potem to brykam aż wstyd?

zamiast

Co powie tata, (...), co tata mi powie co na to odpowie mi dziś?
Co powie tata, (...), czy znów się wykręci czy dziecko zniechęci czy nie?”

śpiewam

Co powie mama, co powie tata
Co mama mi powie, co tata odpowie mi dziś.
Co powie mama, co powie tata
Czy znów mi pokażą ten wielki świat wrażeń, o tak!

 

2. Wymyślanie opowiastek o wróżkach, które nosiły przedziwne imiona - pierwsza nazywała się Prawda, druga - Piękna, a trzecia - Dobra. Dzięki zobrazowaniu transcendentalnej triady, wartości stają się bliższe dzieciom nabierają konkretnego wymiaru.

 

3. Tworzenie książeczek – są to najprostsze formy jakie można sobie wyobrazić - kilka kartek papieru spiętych zszywaczem. Najważniejsze jest to, że dziecko tak jak potrafi, tworzy okładkę – umieszcza swoje imię, wykonuje ilustracje. Podczas rysowania dziecko, głośno formułuje swoje myśli, wyraża opinie, opowiada to, co tworzy i tym samym wchodzi w temat coraz głębiej. Warunkiem koniecznym do wyzwolenia takiej postawy u dziecka jest bliskość emocjonalna i fizyczna rodzica. Praktycznie wygląda to tak, że dorosły dosłownie pochyla się razem z dzieckiem nad kartkami papieru. Tworzą oni magiczny duet spontaniczności i rutyny, zachwytu i rozczarowania, twórczości i odtwórczości. Rodzic, początkowo z pozycji inicjującego działania, zmienia się w biorcę, który z otwartym umysłem i sercem chłonie to, co wszystkimi zmysłami przekazuje jego dziecko.

 

4. Filozofowaniu sprzyjają wieczory. Mamy taki rytuał rodzinny - czytanie bajek, wierszy, opowieści mądrych, głębokich, uwrażliwiających, posiadających niejedno dno. Takie spotkania ze słowem to istne szycie łańcuchów pytań i splotów myśli. Wieczorne rozmowy mają swój rytm. Plan wieczornego spotkania ze słowem pisanym jest tak przemyślany, by zachować proporcje między stwarzaniem klimatu do zadawania pytań i szukania na nie odpowiedzi, a stopniowym wyciszaniem się przed ostatecznym wpadnięciem w objęcia Morfeusza. Wiele magii wnosi zapalenie świecy (typu tea –light). Ciepło świecy stwarza klimat. Sama świeca ma też zadanie łagodnego zakończenia rozmów. Kiedy światło gaśnie-czytamy dzieciom jedną opowiastkę, włączamy bajkę na płycie i żegnamy dzieci. Jedna z naszych ulubionych opowiastek:

 

Bajka o Ciepłym i Puchatym

W pewnym mieście wszyscy byli zdrowi i szczęśliwi. Każdy z jego mieszkańców, kiedy się urodził, dostawał woreczek z Ciepłym i Puchatym, które miało to do siebie, że im więcej rozdawało się go innym, tym więcej przybywało. Dlatego wszyscy swobodnie obdarowywali się nawzajem Ciepłym i Puchatym wiedząc, że nigdy go nie zabraknie.

Matki dawały Ciepłe i Puchate dzieciom, kiedy wracały do domu. Mężowie i żony wręczali je sobie na powitanie, po powrocie z pracy, przed snem. Nauczyciele rozdawali w szkole, sąsiedzi na ulicy i w sklepie, znajomi przy każdym spotkaniu. Nawet groźny szef w pracy nierzadko sięgał do swojego woreczka z Ciepłym i Puchatym. Nikt tam nie chorował i nie umierał, a szczęście i radość mieszkały we wszystkich rodzinach.

 

Pewnego dnia do miasta sprowadziła się zła czarownica, która żyła ze sprzedawania ludziom leków i zaklęć przeciw różnym chorobom i nieszczęściom. Szybko zrozumiała, że nic tu nie zarobi, więc postanowiła działać. Poszła do jednej młodej kobiety i w najgłębszej tajemnicy powiedziała jej, żeby nie szafowała zbytnio swoim Ciepłym i Puchatym, bo się skończy, i żeby uprzedziła o tym swoich bliskich.

Kobieta schowała swój woreczek głęboko na dno szafy i do tego samego namówiła męża i dzieci. Stopniowo wiadomość rozeszła się po całym mieście, ludzie poukrywali Ciepłe i Puchate, gdzie kto mógł. Wkrótce zaczęły się tam szerzyć choroby i nieszczęścia, coraz więcej ludzi zaczęło umierać.

 

Czarownica z początku cieszyła się bardzo: drzwi jej domu na dalekim przedmieściu nie zamykały się. Lecz wkrótce wyszło na jaw, że jej specyfiki nie pomagają i ludzie przychodzili coraz rzadziej. Zaczęła więc sprzedawać Zimne i Kolczaste, co trochę pomagało, bo przecież był to - wprawdzie nie najlepszy - ale zawsze jakiś kontakt. Ludzie już nie umierali tak szybko, jednak ich życie toczyło się wśród chorób i nieszczęść.

 

I byłoby tak może do dziś, gdyby do miasta nie przyjechała pewna kobieta, która nie znała argumentów czarownicy. Zgodnie ze swoimi zwyczajami zaczęła całymi garściami obdzielać Ciepłym i Puchatym dzieci i sąsiadów. Z początku ludzie dziwili się i nawet nie bardzo chcieli brać - bali się, że będą musieli oddawać. Ale kto by tam upilnował dzieci! Brały, cieszyły się i kiedyś jedno z drugim powyciągały ze schowków swoje woreczki i znów jak dawniej zaczęły rozdawać.
Jeszcze nie wiadomo, czym skończy się ta bajka. Jak będzie dalej, zależy od Ciebie.

 

- za Anną Dodziuk (Pokochać siebie i zacząć żyć inaczej, Prószynski i S-ka, Warszawa 1996)

 

mama małGosia sWędrowska

 

Przeczytaj również

Polecamy

Więcej z działu: Okiem rodzica

Warto zobaczyć