Ten, kto z własnego dzieciństwa pamięta jeszcze Wilka i Zająca, Kiwaczka (Czeburaszka), Staruchę Szapoklak, Krokodyla Gienię, kto razem z Zającem śmiał się ze słynnych okrzyków Wilka: „Ja ci jeszcze pokażę” lub nucił piosenki - o "Błękitnym wagonie" lub "Dniu Urodzin" - nie będzie czekał ani chwili.
Z własnymi dziećmi, które owych animacji mogą jeszcze nie znać - popędzi do warszawskiej Kinoteki, gdzie w zeszły i przyszły weekend w ramach dziecięcej sekcji Festiwalu Filmów Rosyjskich "Sputnik nad Polską" - "Małego Sputnika" oglądać można na dużym ekranie nie tylko wymienionych bohaterów ("Wilk i Zając", "Czeburaszek"), ale też "Złoty kluczyk", "Królową śniegu", "12 miesięcy" i inne bajki.
Cena biletu dość przystępna – 12 złotych za jedną projekcję (od 50 do 90 min, w zależności od filmów), płaci tylko dziecko, opiekun ogląda za darmo (a przeżywa pewnie podobnie, bo na "Czeburaszce" słychać było śmiechy zarówno dziecięce, jak i tubalne – tatusiów).
Przed lub po projekcji organizatorzy zapraszają do pomieszczenia obok Biura Festiwalowego, po prawej stronie przy kasach, w holu głównym (nie wszyscy oglądający chyba zauważyli te atrakcje, bo wielu kierowało się od razu do wyjścia) – dzieci mogą tam (w ramach biletu) zjeść watę cukrową (relikt "tamtych czasów", którą wielu z nas kojarzy z własnym dzieciństwem), puszczać wielkie banie mydlane i zupełnie maleńkie banieczki, pozwolić pomalować sobie buzię, pokolorować przygotowane rysunki, ponawlekać koraliki, pograć w kręgle, poskakać na nadmuchiwanych trampolinach i pobawić się jeszcze w inny sposób. Krótko mówiąc – przyjemnie spędzić czas. Zatem – wszyscy, którzy choć trochę tęsknią za swoim dzieciństwem i z łezką w oku wspominają filmowych przyjaciół – mogą, wraz ze swoimi Pociechami pójść do Kinoteki, zanim jeszcze Sputnik odleci znad Warszawy, do przyszłego roku..
Mama Anna