Warszawa

Kule z błota kontra lekcje malarstwa

Kule z błota kontra lekcje malarstwa

Wycieczka rowerowa czy dodatkowy angielski? Gra w piłkę z kumplami czy szachy z trenerem? Projektowanie mody w pracowni czy ubieranie lalek z koleżankami? Wielu dzisiejszych rodziców boryka się z tego typu pytaniami. Jak zapewnić naszym pociechom, jak najlepszy start i jednocześnie nie fundować im miejsca w wyścigu szczurów.

 

Dodatkowe zajęcia możemy już znaleźć dla kilkumiesięcznych maluszków. Basen, joga, zajęcia muzyczne, angielski dla półroczniaka to tylko niektóre propozycje dostępne na rynku. Z wiekiem wachlarz zajęć dodatkowych nam się poszerza, a firmy prześcigają się w promocyjnych ofertach, zapewniając nas rodziców, że to właśnie dzięki ich zajęciom nasze dziecko stanie się najmądrzejsze, najzdolniejsze, najbardziej umuzykalnione…, ale czy najszczęśliwsze?

 

Znam rodziny, gdzie dzieci już od najmłodszych lat samodzielnie czytają literaturę, do której niektórzy dorośli nigdy nie dojrzeli. Dzieci, które mają tak napięte harmonogramy, że łatwiej dostać się do prezydenta, niż umówić z nimi na popołudniowy spacer. Rodzice z dumą podkreślają, że ich pociechy wcale się nie nudzą, nie spędzają bezsensownych godzin na gapieniu się w telewizor, czy na włóczenie się po osiedlowych uliczkach. Nie potrzebują kaloszy, bo nie chodzą po kałużach. Nie grają z kolegami w badmintona przed domem tylko z trenerem w tenisa. A w wakacje zamiast leniuchować uczęszczają na warsztaty. I wszystko byłoby super, gdyby jednocześnie pozwolono tym dzieciom być dziećmi.

 

Z bogatej oferty zajęć dodatkowych warto wybrać wraz z dzieckiem! jedno, dwa i na nie z zapałem chodzić. Pogłębiać wiedzę na dany temat, jednocześnie znajdując czas na zwykłe dziecięce zabawy, które świetnie przygotowują do dorosłego życia. I jeśli w danym roku zapisaliśmy pociechę na jakiś kurs – wytrwajmy w nim, choćby przez pól roku. Nie pozwólmy dziecku zrażać się po jednych zajęciach, bo wychowamy osobę o słomianych zapałach. Jednocześnie, jeśli jednego roku nasz malec wybierze piłkę nożną pozwólmy mu w przyszłym roku posmakować garncarstwa. Przy doborze zajęć pozwólmy, by to dziecko podejmowało decyzję, bo to ono ma z tego korzystać i to jemu zajęcia te mają dostarczać radość. Nie stworzymy na siłę piłkarza z chłopaka, który chciałby występować na scenach teatru. Dobierając zajęcia nie realizujmy swoich ukrytych pragnień. My dorośli też mamy w czym wybierać i jeśli marzy nam się kariera van Gogha, to lepiej zapisać samego siebie na wieczorny kurs malarstwa dla dorosłych, niż przez całe życie katować syna warsztatami plastycznymi.

 

Wybierając zbyt wiele zajęć i ganiając z naszymi dziećmi z jednych na drugie, zamieniamy się w sfrustrowanego taksówkarza, którzy tylko popędza swoje dziecko i stale woła szybko, szybko… A przecież w dzieciństwie chciałoby się (posłużę się słowami Danuty Wawiłow z wiersza „Szybko!”)
„…przez kałuże
iść godzinę albo dużej,
trzy godziny lizać lody,
gapić się na samochody
i na deszcz, co leci z góry,
i na żaby, i na chmury,
albo z błota lepić kule
i nie spieszyć się w ogóle…

Chciałbym wszystko robić wolno,
ale tego mi nie wolno…”

 

Komentarze

Co prawda, to prawda!

dodany: 2010-05-24 09:16:44, przez: Ania

Przeczytaj również

Polecamy

Więcej z działu: Okiem CzasDzieci.pl

Warto zobaczyć