Wszyscy wiemy, że natrudniejsze dla małego podróżnika jest usiedzieć na tylnej kanapie samochodu przez kilka godzin. Właściwie w samolocie czy pociągu sytuacja jest bardzo podobna. Co prawda w pociągu możemy wybrać się na mały spacer ale nie oszukujmy się, na długo nie pomoże.
Co zatem robić, by rodzionny wyjazd nie stał się rodzinną udręką?
Przede wszystkim zaktywować wspólmałżonka! Nie, nie chodzi o to, by jedną ręką kierował a drugą przewijał najmłodsze szczęście w rodzinie. Wystarczy, gdy z dobrą miną opracuje z nami przy porannej kawie plan strategiczny a potem podczas drogi będzie świadomy tego co się dzieję … i może jeszcze czasem coś mruknie porozumiewawczo.
Da nam to tyle, że nie będziemy czuć się przez całą drogę zmęczone, samotne i niezadowolone jeszcze przed urlopem :)
Podaję poniżej kilka naszych przetestowanych, wypracowanych przez lata strategii:
-
Sen – jeżeli chcemy iść na łatwiznę, możemy tak dobrać porę podróży, by nasze szczęścia spały słodko na tylnej kanapie. W tym celu, musimy zupełnie niewinnie pozwolić im dzień wcześniej iść później spać a potem obudzić do wyjazdu nieprzyzwoicie wcześnie, zapakować do samochodu półprzytomne i zapewnić należycie przytulną i senną atmosferę. W moim osobistym odczuciu, metoda średnia, bo i tak kiedyś się obudzą i potrzebny będzie plan B a poza tym jest ze mnie straszny śpioch i po zajęciu miejsc, usypiałam wcześniej niż moje dzieci.
-
Muzyka, wspólne śpiewanie, słuchanie bajek – właściwie OK, moja innowacja jest taka, że zapowiadamy dzieciom (5, 6 lat) konkurs przed włączeniem bajki. Jeśli w skupieniu (acha, pobożne życzenia!) wysłuchają bajki, zadajemy im przygotowane wcześniej pytania dotyczące słuchowiska, za każdą właściwą odpowiedź przyznajemy punkty – serduszka. Na najlepszego słuchacza czeka nagroda. Co więcej, chęć posiadania serduszek zwłaszcza jeśli są to najklejki, jest większa niż chęć posiadania docelowej nagrody.
-
DVD – oglądanie bajek w samochodzie – sprawdza się bez zarzutu, ale dla mnie jest trochę niemoralne, bo to niby nasz czas, który ma być przygodą, wspomnieniem... a tak, czuję się z tym dość paskudnie, jak byśmy wieźli dzieci niczym balast.
-
Podróż z przerwami – i to polecam z całego serca. Gdy byliśmy młodsi, pędziliśmy na złamanie karku, by jak najszybciej dotrzeć do celu, odświeżyć się w hotelowym pokoju i już z przewodnikiem w ręce biec zobaczyć co się da. Zawsze mnie to męczyło i wreszcie mam pretekst, by trasę dzielić, zatrzymywać się przy ciekawych ruinach, zamkach, na pięknych łąkach czy magicznych drzewach, bez wyrzutów sumienia po dwóch godzinach drogi robimy sobie piknik (wspólnie wcześniej przygotowany), potem składamy koce, by wyruszyć dalej. Fakt, czasami trzeba doliczyć jeden nocleg w drodze ale jeśli mają to być wakacje to niby czemu nie? Gospodarstwa agroturystyczne są do tego celu więcej niż świetne, niczego dzieci tak nie kochają jak błoto i zwierzęta.
-
Plastelina, kredki i inne materiały plastyczne – nie mówię Nie, ale tylko nieliczne produkty są na tyle nieinwazyjne i pozwalają szybko i sprawnie posprzątać resztki. Zwykła plastelina absolutnie się do tego nie nadaje. Warto przewidzieć też, że kredki będą spadać i ginąć nawet ze specjalnych stoliczków. Już kiedyś przeżyliśmy tragedię, gdy okazało się, że gdzieś ukryła się różowa i królewna nie mogła mieć sukienki jak należy. Nie wspominam nawet o potrzebie posiadania strugaczki, i nienarażaniu się małym artystom zbyt gwałtowną jazdą.
-
Warto być blisko – czyli usiąść koło dziecka, bo jednak nic nie zastąpi mamy :)
I jeszcze podpowiedź: postoje co 2 godziny to norma i musicie do tego przywyknąć.
Zamiast pobudzającą colą warto napoić małych rozbujników melisą – uspokaja i lekko usypia.
Woda i przecierowe soki pozwolą z kolei uniknąć kłopotów z zaparciami i biegunką. Probiotyk w apteczce też mile widziany. No i niezastąpiony lek przeciw chorobie lokomocyjnej – podajemy jeszcze przed wyjazdem, potem może już być za późno i uratują nas tylko torebki.
Życze Wam udanych wakacji i pamiętajcie: bez wzglądu na to jak bardzo będziecie musieli zmieniac plany, wakacje są właśnie po to, by to dzieci i partner byli najważniejsi, plan się nie liczy. Sukces jest wtedy, gdy wszyscy są uśmiechnięci.
Komentarze
Jesli chodzi o mnie to zeby ułatwic sobie chociazby spacery ze swoim dzieckiem,polecam zakup nosidełka biodrowego.Rewelacyjne rozwiazanie na podróze z małymi dziecmi.Nie trzeba wiazac sie chusta,tylko zakłada sie taki pas wokół biodra i nasz maluszek jest blisko mamy i dzieki nosidełku nie wykrzywiamy jego kręgosłupa.
dodany: 2010-11-19 20:32:56, przez: anita