Dzień dobry,
Rzeczywiście Julia jest w wieku, w jakim osławiony bunt dwulatka (a właściwie bardzo często jest to bunt właśnie dopiero dwuipółlatka) daje rodzicom nieźle w kość. Charakterystyczną cechą dzieci 2,5-letnich jest swego rodzaju sztywność w zachowaniu, które opisał Pan bardzo trafnie: "Powody tej histerii są różne i znane tylko jej. Przykładowo jak sika na nocniku i wyleci coś poza niego zaczyna się histeria, że ona to wytrze, a jak dajemy jej ręcznik to okazuje się, że nie o to chodzi i biega po mieszkaniu szukając nie wiadomo czego." Dokładnie tak to działa. Jeśli dwuipółlatek uprze się - ze sobie tylko znanych powodów - że np. dobre jest tylko żółte jabłko, a nie czerwone - to nie ma takiej siły, która jest go w stanie przekonać bez walki, że tak nie jest. To na szczęście mija z czasem i rozwrzeszczane dwuipółlatki zamieniają się w pogodne i harmonijne trzylatki. Taka jest przynajmniej reguła, bo oczywiście rozwój każdego człowieka jest zindywidualizowany, więc bywa że u niektórych pewne etapy trwają dłużej, a u innych krócej. Bardzo ważną cechą rozwoju małych dzieci jest skokowość. Oznacza to, że wbrew rodzicielskim, logicznym oczekiwaniom, maluchy nie idą do przodu w sposób linearny, nadbudowując po prostu nowe umiejętności na już utrwalonych. Skokowość oznacza naprzemienność faz harmonii i buntu, nieładu. Po okresie pogodnym zawsze następuje zburzenie równowagi, co z kolei daje podwaliny do przejścia w kolejny okres harmonijny. Przemiany te w wieku poniemowlęcym i przedszkolnym zwykle następują w odstępach kilkumiesięcznych, około półrocznych. Po bardziej szczegółowe informacje odsyłam do książek: Ilg, Ames, Baker, "Rozwój psychiczny dziecka od 0 do 10 lat", GWP, Gdańsk; A. Samson, "Książeczka dla przestraszonych rodziców".
Fazy buntu gwałtowniej przebiegają u dzieci o żywym usposobieniu. Stąd też być może to prężenie się i trzęsienie ze złości. Co robić? Warto, - w zakresie możliwym do przewidzenia - unikać sytuacji, o których Państwo wiecie już z doświadczenia, że konflikt będzie (np. pochować przedmioty, o które mała walczy, a których jej nie wolno ruszać). Wielu epizodom nie da się jednak zapobiec, wówczas proszę się pilnować, by nadmiernie nie tłumaczyć i nie rozwlekać w czasie. Nie wolno też stosować kilku strategii jednocześnie - na zasadzie jak prośba nie działa, to groźba i krzyk. To tylko tworzy dziecku w głowie chaos. To nie pomaga. Pomaga spokój i opanowanie rodziców (wiem, że to bardzo jest trudne). Dobrze przyzwyczajać ją do spokojnego komunikatu typu: "Nie trzeba tak płakać, już spokojnie. Chodź, zaraz coś wymyślimy razem i jakoś to naprawimy" itp. Zachowanie spokoju to podstawa. Jeśli Julia nauczy się dzięki temu uspokajać, zawsze należy ją za to chwalić.
Chciałabym też zwrócić Panu uwagę na kilka innych spraw. Przepięknie Pan pisze o swojej mądrej, samodzielnej córeczce i widać, jak Państwo się o Nią troszczycie. Powinniście Państwo dostrzec, że zniknięcie dziadka, który na stałe się nią opiekował, to nie jest "jedyne" co się zmieniło. To jest bardzo dużo. Małe dzieci bardzo potrzebują przewidywalnego świata i stałego rytmu dnia. W sytuacji, w której nagle zaczęło się nią na zmianę opiekować kilka osób, warto zadać sobie trud, by wspólnie ustalić jak ma wyglądać dzień dziecka i by Julia zawsze wiedziała, kto będzie się nią opiekował i co się będzie działo. To powinno pomóc jej stabilizować te wybuchowe zachowania, bo być może one się intensyfikują i z tego powodu, że tyle się zmieniło, a ona jest zbyt mała by to zrozumieć i nazwać.
Ponadto proszę podgonić rozwój mowy!!!! Polecam zabawy paluszkowe, ciastolinę, mało telewizji, dużo biegania, grania w piłkę, śmiania się i baraszkowania. Mowa rozwija się najlepiej w pozytywnych emocjach i spontanicznych zabawach. Proszę też zwrócić uwagę, czy Julia ma stwarzane warunki, żeby mieć motywację do mówienia. Często popełnianym nieświadomym błędem rodziców i dziadków jest nadmierne "rozumienie", tego co dziecko chce powiedzieć i spełnianie potrzeby zanim dziecko ją wypowie - np. dziecko mówi "yyyy", a opiekun już wie, że to czwarty miś z lewej strony na drugiej półce regału. Hipotetyzuję tu sobie, bo nie wiem, jak jest u Państwa, ale po prostu chcę tylko wzbudzić w Państwu świadomość, że na intensywny rozwój mowy to już ostatni dzwonek. Proszę się temu przyjrzeć.
Serdecznie pozdrawiam
Agnieszka Sokołowska
Komentarze
Witam, my natomiast przechodzimy podobny problem z naszą córka ,która ma obecnie 2,5 roku. Ogólnie jest mądrą dziewczynką ,uczynną i czułą. Natomiast ma napady histerii , płaczu i zawsze wtedy mówi ,że coś ją boli ,a my z mężem stajemy na "głowie" bo rzeczywiście myślimy że coś jej dolega. Chuchamy , dmuchamy, całujemy ale to nie pomaga , prośbą , grośbą również . Nie wiemy już jak sobie z tym radzić ? Czy udać się do specjalisty ? Prosimy o poradę .
dodany: 2015-11-10 08:47:43, przez: Nina
Witam, mam podobny problem z moim synkiem, który teraz już ma 2 latka i 8 miesięcy. O ile jego napady już są mniej intensywne i już nie o wszystko to teraz idą w inną stronę. Teraz Robert wpada w atak histerii, ponieważ sie boi różnych rzeczy, atak wygląda dokładnie tak samo jak przy buncie. Ciężko jest określić jakiej grupy rzeczy lub ludzi się boi bo z reguły sa to rzeczy, z którymi spotyka się na codzień. Na początku bał się babci, którą fakt faktem rzadko widywał, później zaczoł bać sie różnych czynności w domu, kuzynki a ostatnim razem mnie! (było to bardzo przykre gdy po całym dniu pracy wracam szczęśliwa do domu, że zobacze swoje dziecko a ono na mój widok panicznie krzyczy, że nie chce mnie widzieć bo sie mnie boi, i żebym go nie dotykała i sobie poszła). Taki atak histerii strwa około godziny. Ostatnio Robert był w szpitalu, chorował na rotawirusa, którego przeszedl dośc ciężko,
dodany: 2015-01-30 22:24:03, przez: Marta