Porady naszych Ekspertów
Problem z 11-latką
Dzień dobry,
Wyszłam za wdowca gdy Mała miała 5,5 roku. Do tego czasu mąż wychowywał ją sam i popełnił chyba wszystkie z możliwych błędów wychowawczych. Dziecko nie umiało się ubrać, samodzielnie jeść, korzystało z nocnika postawionego przy łóżku, umyć zębów… Każda jej zachcianka była spełniana zanim jeszcze głośno zdążyła o niej powiedzieć (dosłownie - w sklepie pokazywała palcem co chce dostać). W domu nie panowały żadne zasady: dziecko wydawało rozkazy, a ojciec dla świętego spokoju je spełniał. Ale najgorsze w tym wszystkim było to, że Córa do perfekcji opanowała manipulację innymi. Gdy cokolwiek szło nie po jej myśli zaczynała się histeria, gdy to nie przynosiło efektu zaczynały się kłamstwa i branie na litość (wtedy typowo dziecięce fantazjowanie) - mąż zawsze ulegał. Ach dużo by pisać.
To, że dziecko ma problemy widoczne było gołym okiem. Przekonałam męża, że dla Jej dobra trzeba poszukać przyczyny i pomocy . Oczywistym było, że dziecko przeszło traumę (biologiczna matka zmarła gdy Mała miało 2 lata), a potem w ramach "rekompensaty" ojciec rzucił jej świat do stóp. Ale…
Zrobiłam wszystkie zalecane badania, oprócz małej alergii nie wyszło nic. Odwiedziłam: pediatrę, neurologa, alergologa, okulistę, pedagoga i psychologa. Jedynie ten ostatni umówił mnie na kolejną wizytę - bo problem rzeczywiście był i to istotny. Z jego słów wynikało, że dziecko jest bardzo inteligentne, ale rozpieszczone do granic możliwości, że wychowuje nas, a nie my Ją, że jedynie konsekwencja z naszej strony może tutaj przynieść efekty.
Na początku było nawet dobrze, choć nieraz chodziłam przepraszać sąsiadów za wrzaski itd. Córa jak na ironię jakby poczuła się „bezpieczniejsza" (?) gdy stopniowo zaczynałam w domu wprowadzać zasady: najpierw spanie o ustalonej porze (bez nocnika), potem ubieranie się, sprzątanie swych zabawek, czas na zabawę, czas na TV (zminimalizowany). Ale "początek" trwał krótko. Po jakimś tygodniu tłumacząc dlaczego odmówiłam kupna maskotki - wyproszono mnie ze sklepu. Potem była zerówka, wizyty u psychologa, histerie pięć razy w tygodniu, przepraszania sąsiadów, codzienne rozmowy, tłumaczenia – i zero efektów. Psycholog zaproponował psychiatrę. Na szczęście trafiłam na wspaniałego – były testy, rozmowy itd. - dziecko inteligentne, zdrowe i, tu cytat „konsekwencja, bo inaczej Państwo będą potrzebować pomocy”. Wtedy zdecydowałam się przejść na pół etatu i na głowie stanąć by nauczyć Córkę "normalnego" zachowania. W zerówce uchodziła za spokojną, delikatną i wrażliwą dziewczynkę. "No wymusza, ale to minie, trochę kłamię, ale to normalne". Piekło zaczynało się w domu, ale oprócz histerii, wymuszań, agresji doszły kłamstwa i pyskowanie i upór nie do opisania. Zamieniłam psychologa - nowa Pani stwierdziła, że Córka doszła do wniosku, że najlepiej być tą biedną - kilka razy coś przez takie postępowanie zdziałała i teraz wciąż próbuje. A histeria to - złość, bo nie wychodzi. Musimy to przeczekać i znów wykład o konsekwencji. Zaczęła się szkoła. I teraz dopiero uświadomiłam sobie, że tak naprawdę przez półtora roku nie udało nam się wcale pomóc. Zastanawiałam się nawet ile czasu dziecko może próbować swych zabiegów, zanim zrozumie, że nie przynoszą one żadnego rezultatu. Ja nie ustąpiłam nigdy, mąż może kilka razy, a mimo to zachowanie Córki jest takie samo, a może gorsze, bo starsza i więcej "potrafi". W szkole jedyną osobą, która Ją rozszyfrowała była higienistka - za którąś symulacją po prostu wysłała ją z powrotem do klasy. Z wychowawczynią rozmawiam często, podobnie jak z innymi nauczycielami. Wiem, że mają rację mówiąc, że moja córka zachowuje się jak by o wszystko trzeba było ją prosić, że taka z niej mimoza, że obraża się na inne dzieci albo na nie skarży. Wiem też że dzieciaki po prostu nie chcą się z nią przyjaźnić. Ale uczy się bardzo dobrze, więc właściwie cała reszta jest zrzucana na plan dalszy. Wiem, że mają rację, bo w domu zachowuje się podobnie, gorzej. Ostatnio nie wytrzymałam i podniosłam głos (nie krzyczałam, podniosłam ton głosu) - znów nakłamała pogrążając w domu inne dziecko - histerię jaką urządziła, bo mama na nią krzyknęła rozniosła się na całą klatkę schodową. Wcześniej stwierdziła, że katechetka na mszy dziecięcej ją uderzyła i dlatego trzeba było msze przerwać. Poleciałam do proboszcza wyjaśnić sprawę. Okazało się, że katechetka kazała jej nieść dary (co normalnie jest wyróżnieniem), a Mała nie chciała i dostała ataku histerii. Cały kościół świadków, a katechetka prawie zawału nie dostała. Na WF wykonuje te ćwiczenia, które chce, jeśli nauczycielka zwróci jej uwagę, że tak nie może postępować natychmiast opowiada niestworzone rzeczy: że koleżanka ją pobiła, że boli ją brzuch. Nie ma pani pojęcia ile dzieci miało nieprzyjemności przez zmyślanie mojej córki. Chciała chodzić na zuchy – zapisałam, na taniec zapisałam, na kółko plastyczne zapisałam, na basen… - wszystko na chwilę, bo wszyscy są głupi, wszyscy ją źle traktują, dzieci są okropne… W domu krzyków jest już mniej (raz w tygodniu przeciętnie), ale zamiast tego mamy upór, kłamstwa i dyktaturę. Mój mąż ostatnio złapał się na tym, że zapytał Małą czy może włączyć wiadomości, a przecież ona ich nie lubi. W domu nie robi nic. Każda prośba jest ignorowana, każdy nakaz to zalążek histerii. Kłamie ciągle i przestały to być niewinne kłamstwa, a grę aktorską doprowadziła do perfekcji. Zdarzyły się też kradzieże - drobne, ale zawsze zaczyna się od drobnych rzeczy przecież.
Pół roku temu powtórzyłam Jej wszystkie badania - okaz zdrowia! Zmieniłam też psychologa (poprzednia wyjechała z naszego miasta). Scenka, którą odegrała na drugiej wizycie powiedziała wszystko – moje dziecko na próbę udowodnienia kłamstwa i pokazania, że one nic nie daje, a może jedynie zaszkodzić dostało ataku klasycznej histerii. Z tą różnicą, że histerii doskonale kontrolowanej. Pani psycholog w pewnym momencie wstała i uchyliła okno - momentalnie była cisza. Wytłumaczyła mi co i jak, pokazała jak dziecko manipuluje otoczeniem i jak kontroluje co robi (otwarte okno to wstyd na ulicy). Dowiedziałam się, że Mała wspaniale wyczuwa, że my po prostu się boimy takiego jej zachowania (co jest prawdą) i dlatego robi to wszystko, bo tylko tak osiągnie swój cel. Cóż z tego, że ja jestem konsekwentna, skoro mąż dał się choć by raz załamać. Wytłumaczyła też, że dla dobra naszego dziecka musimy niestety dopuścić do sytuacji, w której poniesie konsekwencje za swoje czyny. Jeśli skłamie sama przeprosi, jeśli ukradnie sama będzie się tłumaczyć… Pewnie, że boję się iż odbije się to na jej stopniach, ale… właśnie znów się boję!
Proszę o opinię, czy wiedząc na czym polega problem naszego dziecka rady obecnej Pani psycholog są dobre? A może mogę zrobić coś jeszcze by jakoś dziecku pomóc! Będę wdzięczna za każdą informację i radę . Moje dziecko kończy za chwilę czwarta klasę, nie ma przyjaciół, bo dzieci nie chcą się z nią przyjaźnić. W domu kłamie, jej upór sięga zenitu. Już bardziej konsekwentna być przecież nie mogę, tłumaczę, rozmawiam całe wieczory. Ale efekt jest mierny. A może trzeba na niego czekać dłużej? Bardzo proszę o opinię i radę.
Małgorzata
Pedagog specjalny
Odpowiedź:
Dzień dobry,
Myślę, że nowa psycholog ma rację. Mała uczy się w zachowaniu, a nie słowach. Proszę zobaczyć - otwarcie okna było skuteczne, tłumaczenie, dyskutowanie z nią skuteczne nie jest.
Obawiam się, że być może błędnie Państwo rozumiecie tę żelazną konsekwencję i rozmawianie z dzieckiem. To nie chodzi o to, by dziecko zagadywać i tłumaczyć milion razy jedną rzecz. Problemy też nie wynikają z tego, że Pani nie złamała się ani razu, a mąż tak. To nie tak działa. Istota problemu polega na tym, że Mała dostaje maksimum Państwa uwagi dzięki swoim histerycznym, wyolbrzymionym reakcjom. Nie ma więc żadnej motywacji, by cokolwiek zrozumieć i zmienić. Państwo są super konsekwentni i to nie działa, ponieważ ona i tak jest w centrum uwagi, dzięki temu, co robi, a Państwo gracie w jej grę - np. Pani ciągle z nią biega po różnych specjalistach oraz chodzi przepraszać za jej występki. Na czym więc polega konsekwencja? Gdzie te odczuwalne przez dziecko skutki własnych działań?
Psycholog ma rację - ta cisza po otwarciu okna powinna dać Państwu do myślenia. Tak samo fakt, że dziecko ma wszystkie wyniki dobre. Ona jest zdrowa. Dobre wychowanie rządzi się mądrą zasadą: dobre dostrzegam - złe ignoruję. Dopóki Państwo jesteście na każde zawołanie, reagujecie na jej histerie - one nie znikną. Moim zdaniem warto kontynuować współpracę z tym psychologiem. Państwo jesteście już tak głęboko "wkręceni" w manipulacje małej, iż mimo Państwa dużej świadomości jak się rzeczy mają, nie dacie rady sami pokonać tak utrwalonego problemu. Proszę zacząć stosować rady tej psycholog w codzienności, a efekty przyjdą. Muszą jednak być Państwo świadomi kilku rzeczy: nie wolno o dziecku mówić przy dziecku, kiedy to słyszy, nie wolno dawać znać po sobie, że jesteśmy wytrąceni z równowagi, jeśli krytykujemy to zachowanie, nie dziecko jako takie.
Trzeba się też uzbroić w potężną cierpliwość oraz nastawić na chwile zwątpienia, bo problem jest już tak nasilony i utrwalony, że na efekty nowej pracy psychoterapeutycznej trzeba będzie poczekać długo. To już jednak ostatni dzwonek i trzeba będzie wytrwać.
Polecam książki: "Jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły. Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały" Faber, Mazlish oraz "Wychowanie bez porażek" T. Gordon.
Serdecznie pozdrawiam.
Agnieszka Sokołowska-Kasperiuk
Portal CzasDzieci.pl ma przyjemność współpracować z gronem ekspertów, jednak często problemy wymagają pilnej lub dodatkowej porady medycznej.
CzasDzieci.pl nie ponosi żadnych konsekwencji wynikających z zastosowania informacji zawartych w niniejszym serwisie.
Zalecamy bezpośredni kontakt ze specjalistą w celu konsultacji danego problemu.
Po zgłoszeniu pytania, zostanie ono po akceptacji redakcji umieszczone wraz z odpowiedzią konkretnego eksperta.
Komentarze
Moja wnuczka 14 letnia ma problem z jedzeniem nie chce jeść kombinuje i chowa je po torbach itp.kiedy ja próbuje ja pilnować robi sie arogancka i opryskliwy na moje stwierdzenie ze sie martwię powiedziała mi ze mam sie odczepić i rozliczyła sie jestem wściekła na jej zachowanie na brak szacunku i postanowiłam ze dam sobie spokój i będę ja ignorować czy robię dobrze.
dodany: 2014-07-09 22:50:12, przez: Ola
Pani Agnieszko, ogromnie dziękuję za tak szybką odpowiedź a co więcej , za otworzenie mi oczu ! Przypuszczałam, że te próby hronienia małej “ przed światem” jak I bycie na każde jej zawołanie + wieczne usprawiedliwnianie są podstawowym powodem jej zachowań ( obecna psycholog jest również tego zdania co Pani ) - teraz się w tym upewniłam. Wiem jaka cieżka praca przed nami ( bo wiadomo , że są sytuacje, których nie sposób ignorować ), wierzę jednak, że wspólnie damy radę a nasze dziecko z czasem wiele spraw zrozumie. Jeszcze raz serdecznie Pani dziękuję .
dodany: 2013-05-22 09:08:13, przez: Małgorzata