Witam Jak mam wytłumaczyć synowi, że to co robi jest nieładne i niebezpieczne dla niego i otoczenia?
Otóż problem tkwi w tym że mój 21-miesięczny synek rzuca wszystkim co wpadnie mu w ręce, począwszy od miękkich zabawek, przez drewniane klocki, chrupki kończąc na wylewaniu gorącej herbaty. Widać ze sprawia mu to przyjemność.
Od zawsze lubił rzucać wszystkim na podłogę i obserwować co się z tym dzieje. Pozwalałam mu na to, gdyż w ten sposób poznawał "świat", jest wielkim obserwatorem i ciekawym na wszystko co wokół niego się dzieje dzieckiem. Nie chciałam tego hamować, a po drugie uważam to za normalne zachowanie dziecka w tym wieku. Jednak nie wiem jak kierować tym mądrze na tyle aby było to również bezpieczne, przede wszystkim dla niego.
Nasza inicjatywa w tej sprawie, to ciągłe tłumaczenia, typu: "nie wolno rzucać, bo zabawka się zepsuje i czym się Jaś będzie bawił?", "mamie wcale się to zachowanie nie podoba i uważam, że zabawkom też nie", "nie wolno tak robić, bo zabawki będą smutne i nie będą chciały się z Jasiem bawić", "Jasiu nie wolno herbaty wylewać, bo to jest gorące "gogo" , to jest niebezpieczne, tatuś będzie płakał, będzie smutny"- na takie zwroty Jasio przeprasza zabawki, ludzi, ale po jakimś czasie robi to samo i czeka na naszą reakcję. Pozwalamy mu dotknąć gorącego kubka, żeby poznał co to znaczy gorące. Staramy się mówić do niego spokojnie, stanowczo. Czasami umyślnie podnosimy głos, ale on zaczyna się śmiać i rzuca czymś ponownie lub też wykrzykuje jakieś słowo - myśli, że to zabawa. Kar cielesnych nie stosujemy. Próbowaliśmy również metodę zabierania zabawek za karę i oddawania ich po pewnym czasie, przypominając mu czemu zostały zabrane i przypomnienie by nimi nie rzucał. Również go chwalimy gdy ładnie się bawi, zrobi coś miłego, żeby utrwalić mu pożądane zachowania.
Myślę, że on rozumie, że takie zachowanie nie jest dobre, ale to robi. Być może chce zwrócić na siebie uwagę, której ma bardzo dużo z naszej strony (bawi się z nami, ciągle rozmawiamy, czytamy, bajki oglądamy, nawet pomaga mi podczas przygotowań do obiadu:podaje ziemniaki, myje warzywa itp.). Jednak jego poczynania są również podczas wspólnej zabawy jakby nagle chciał coś zbadać.
Zdaję sobie sprawę, że jego zachowanie jest normalne, że musi jakoś poznać środowisko wokół siebie, wypróbować ludzi- kto na ile mu pozwoli, czasami pobroić, ale to się staje coraz bardziej niebezpieczne dla niego samego.
Co mam zrobić, jak mu to wytłumaczyć, że kogoś to boli, jest mu przykro? On bardzo ładnie przeprasza, ale nie możemy mu pozwalać na takie rzeczy. Jak wytyczyć granice, czym może a czym nie wolno rzucać?
Krystyna
Dzień dobry,
Myślę, że idą Państwo dobrą drogą kierując się w wychowaniu Jasia i rozsądkiem, i wiedzą, ale nade wszystko tym, co nazywamy bezwarunkową miłością rodzicielską. Słowa Pani listu to świadectwo mądrego, świadomego rodzicielstwa. Brawo!
Moim zdaniem rozwiązanie Państwa problemów z synkiem wymaga kilku prostych zabiegów i usystematyzowania działań. Wiek, w jakim jest Jaś to czas, podkreślanej przez Panią, nieokiełznanej potrzeby eksploracji i poznawania świata. Budowanie, tworzenie, eksperymentowanie jest równie fascynujące jak demolowanie, niszczenie, rozmontowywanie i wylewanie. By okiełznać ten żywioł zalecam jednak zrezygnowanie z długiego tłumaczenia i rozbudowanej podbudowy moralnej na rzecz krótkich komunikatów z prostym uzasadnieniem typu: "Nie wolno, oparzysz się!" Małe dzieci znacznie więcej uczą się przez działanie niż przez słowa. Stąd też lepiej: "Wysypałeś chrupki. Teraz musisz posprzątać, bo bałagan nam nie potrzebny, prawda?". Ważne, by mały sprzątał sam (z Pani pomocą, gdy taka potrzeba - mam na myśli bałagan przerastający jego możliwości), co będzie sprzyjało nauce, że czyny mają konsekwencje. Człowiek ma tendencję do unikania nieprzyjemności i jeśli kilka razy Jaś przekona się, że za przyjemnością rozlewania czy rozsypywania stoi nieprzyjemność sprzątania, to powinno ograniczyć jego chęci niszczycielskie. Jeśli prace porządkowe synka będą wymagały poprawki, proszę poprawiać wyłącznie wtedy, gdy nie będzie tego widział.
Ma Pani rację, że dzięki Państwa pracy wychowawczej on nauczył się rozróżniać co dobre, a co złe. Jednakże oczekiwanie dojrzałości i odpowiedzialności za czyny u niespełna dwulatka jest oczekiwaniem przekraczającym jego możliwości. Dzieci w tym wieku zdecydowanie znajdują się w tzw. przedkonwencjonalnym etapie rozwoju moralnego (Kohlberg), co oznacza, że w ich działaniu dominuje impuls, reakcja na bodziec, a nie świadome kierowanie się dobrem i bezpieczeństwem innych. Ponadto wg norm psychologii rozwoju to czas, w którym dzieci postrzegają rzeczywistość egocentrycznie, w perspektywie oceny zysków i strat, wzięcie pod uwagę intencji jest dla nich zbyt trudne. Mam na myśli, że argument, że np. misiowi będzie przykro jest zbyt abstrakcyjny. On się może tego nauczyć tak rozumowo, ale prawda jest taka, że dzieci działają tak: fajnie mieć w domu małego kotka, ale fajnie też byłoby zobaczyć jak się kota ciągnie za ogon. Rolą nas dorosłych jest nauczenie dzieci, że tak nie wolno, bo to boli. By dzieci umiały się powstrzymać od realizacji takich ich potrzeb trzeba wiele czasu. Nauczenie się respektowania norm to proces bardzo trudny i wymagający wielu powtórzeń i wzmacniania w ciągu całego dzieciństwa.
Jeśli chodzi o system motywacyjny - jak najbardziej proszę iść dalej drogą pozytywnych wzmocnień i nie zmieniać kierunku w stronę kar. To nie pomoże. Pomoże to co Państwo robicie - dostrzeganie w nim dobrego. To, co negatywne trzeba eliminować stopniowo i w tle. Jeśli uzbroicie się Państwo w cierpliwość, to się uda. Ponadto w kwestii stawiania granic: krótkie komunikaty i ustalenie umowy, by była mu znana i czytelna, np. : "Jaś, od dziś robimy tak: wieczorem w tej tabelce z obrazkami zaznaczamy, czy ładnie posprzątałeś, umyłeś ząbki i nie wylałeś specjalnie herbaty. Jeśli zbierzesz 4 plusiki - masz nagrodę (można w domu mieć pod ręką np. słoik z karteczkami z nazwami takich małych, "podręcznych" nagród typu: balonik, guma itp.), jeśli złamałeś zasady - nagrody nie ma. Nade wszystko ważne: konsekwencja i czytelność zasad dla dziecka.
Serdecznie życzę wytrwałości i sukcesu!
Agnieszka Sokołowska-Kasperiuk
Komentarze