Witam,
Moja córeczka (2 lata) od połowy sierpnia uczęszcza 2 razy w tygodniu na godzinne zajęcia przygotowujące do przedszkola. Dzieci zbierają się w sali, grupka ok 10 - 15 dzieci i dwie panie prowadzące, z których jedna jest cały czas z dziećmi, a druga podaje rekwizyty, gra na pianinie itd. Rodzice mogli siedzieć na sali, a jak dziecko pozwalało to i wyjść na korytarz i czekać na zewnątrz.
Przez półtora miesiąca dziecko chętnie chodziło i bawiło się z innymi. Do wszystkiego była pierwsza, ku naszemu zaskoczeniu nawet, gdy pani mówiła, że ma zaczekać na swoją kolej nie było buntu. Ale obecnie mamy problem, gdyż dziecko nie chce iść na zajęcia, gdy zbliża się do budynku, w którym odbywają się zajęcia mówi, że się boi i chce do domu. Na zajęciach płacze i siedzi na kolanach do momentu gdy zaczyna się plastyka. Dzieci siadają przy stoliku i malują itp. Wtedy idzie i nie ma problemu.
Według nas (dziecko prowadzane jest przez mamę lub nianię, tata był dwa razy w zastępstwie) nie wydarzyło się nic co mogłoby mieć jakiś wpływ na zachowanie dziecka. To samo potwierdzają prowadzące (jedna z pań była nieobecna przez 3 tygodnie i było zastępstwo - inna pani). Zmiana zachowania jest zbieżna mniej więcej z powrotem poprzedniej pani. Obie bardzo miłe młode osoby.
Jak na razie kontynuujemy prowadzanie dziecka na zajęcia, pozwalamy siedzieć na kolanach i zachęcamy do zabawy ale nic na siłę. Nie chcielibyśmy zrobić dziecku krzywdy. Co powinniśmy zrobić w tej sytuacji? Jak pomóc dziecku?

Sławek