Dzień dobry pani Ilono,
Gratuluję Pani intuicji - ma Pani całkowitą rację zastanawiając się nad sensem sprzecznych zachowań syna i przypuszczając, iż interwencja teraz pozwoli uniknąć kłopotów w przyszłości. Tak rzeczywiście jest.
Te zachowania mają sens i są całkowicie prawidłowe. By je zrozumieć, proszę spróbować spojrzeć rzeczywistość synka jego dziecięcymi oczami.
Bycie najstarszym z rodzeństwa to i przywileje (późniejsze chodzenie spać, korzystanie z komputera), ale i często katorga dla dziecka, które - jak każdy człowiek - chciałoby mieć uwagę, miłość, czas i akceptację ze strony rodziców dla siebie. Naturalnie chęć posiadania własnego pokoju oraz wielu nowych i drogich zabawek to marzenie każdego dziecka. To nic złego, to naturalne. Najstarsze dzieci pozostają jednak często w wewnętrznym konflikcie pomiędzy własnymi potrzebami a oczekiwaniami najważniejszych dla nich osób - rodziców, którzy kierowani słusznymi intencjami tłumaczą im, że fajnie mieć rodzeństwo, że są najstarsi, więc powinni być - mądrzejsi, odpowiedzialni, ustępować młodszemu, pomagać wszystkim i nie sprawiać kłopotów. To duże obciążenie dla emocji dziecka, które z jednej trony chce być duże i godne zaufania, ale z drugiej strony też chce być oczkiem w głowie mamy i jej maleństwem.
Dzieci nie mają wewnętrznej zdolności analizy ani nazywania własnych uczuć, często więc nie potrafiąc poradzić sobie ze swoimi odczuciami, reagują paradoksalnie - stają się wybuchowe, płaczliwe, złośliwe, krzyczą, odmawiają wykonywania poleceń, mówią, że im wszystko jedno, albo że nienawidzą - a potem źle się z tym czują, bo takie naprawdę nie są. W ten "zły", a może po prostu "jakikolwiek" sposób pozyskują uwagę rodziców dla siebie. Proszę nie mieć mu za złe, to nie są świadome procesy.
W tym miejscu nie jestem w stanie rozwinąć tematu w wystarczającym stopniu. Z czystym sumieniem polecam jednak Pani książki, które - gwarantuję - wiele wyjaśnią oraz z całą pewnością pomogą na trwałe przetorować funkcjonowanie chłopca w domu:
1. R. Richardson, Najstarsze - średnie – najmłodsze, wyd. GWP.
2. A. Faber, E. Mazlish, Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały. Jak słuchać, żeby dzieci chciały do nas mówić, wyd. Media Rodzina.
3. T. Gordon, Wychowanie bez porażek.
4. W. Eichelberger, A. Samson, A. Sosnowska, Dobra miłość. Co robić, żeby nasze dzieci miały udane życie.
5. W. Eichelberger, A. Samson, A. Jasińska, Dobre rozmowy, które powinny odbyć się w każdym domu.
Moim zdaniem, kluczem do osiągnięcia trwałego sukcesu w relacji z Państwa synem na teraz i w przyszłości jest nauczenie się skutecznych sposobów rozmawiania z nim i konsekwentne stosowanie ich na co dzień, nie okazjonalnie. Żaden rodzic nie rodzi się z taką wiedzą. By się nauczyć pomocne są z pewnością powyższe lektury. By wytrenować i utrwalić, polecam weekendowe warsztaty komunikacji dla rodziców, typu: trening skutecznego rodzica.
Tymczasem polecam eksperyment. Pamiętając o patrzeniu na świat jego oczami, proszę spróbować przy sprzyjającej okazji zamiast tłumaczyć kolejny raz, że fajnie mieć braciszka i siostrzyczkę, powiedzieć: "Wiesz, tak sobie myślę, że kiedy urodziłam Ci brata/siostrę to pewnie z jednej strony się ucieszyłeś, ale z drugiej to jest trochę tak jakbyśmy Ci powiedzieli, że nie będziesz miał już teraz pokoju, zabawek i nas tylko dla siebie i zapytali, czy się cieszysz. Pewnie Ci z tym trudno czasami?" Przypuszczam, że w początkowo wielkich ze zdziwienia oczach swojego najstarszego dziecka, po chwili zobaczy Pani też ulgę, że moja mama mnie rozumienie, a nie ocenia, że ja jestem zły, niechętny i złośliwy. Mama rozumie, że czasem mi trudno. Dziecku należy pozwolić przeżyć negatywne uczucia, nie zaprzeczać im, nie mówić, że to złe. We wspomnianej wcześniej książce Jak mówić... opisano podobną sytuację, w której mama nazwała uczucia synka "podwójnymi" (nie pamiętam dokładnie sformułowania) - że raz się chce mieć tę siostrę, a raz - nie. Akceptacja tego stanu rzeczy bardzo im pomogła, od wtedy czasami synek przed spaniem prosił, by mama opowiedziała mu o jego podwójnych uczuciach i skąd się wzięły. Rzeczywistość oswojona, jasna i nazwana, staje się dla dziecka przejrzysta, do zaakceptowania. Już nie musi czuć się złe.
O tym, jak bardzo jest on sfrustrowany, świadczą jego gwałtowne, wybuchowe reakcje.
Dzieci rozkwitają widząc zachwyt w oczach rodziców. Tylko wtedy. Krytyka podcina im skrzydła, odbiera energię - to, że jest słuszna emocjonalnie nie jest ważne. To ogólnoludzka reakcja. Proszę spróbować odnieść do siebie, przypominając sobie własne samopoczucie w chwilach pochwały i w chwilach przygany.
W relacjach z dziećmi czasem w ogóle nie chodzi o rację, lecz tylko o akceptację. Wiele racji jest w stwierdzeniu, że wychowanie dziecka nie przypomina niczego innego jak sztukę. Jest złożoną mieszanką wiedzy i talentu, a nade wszystko umiejętnym balansowaniem między wymaganiem a wybaczaniem.
Serdecznie życzę powodzenia, w razie dodatkowych pytań służę pomocą.
Agnieszka Sokołowska
Komentarze