Pierwszy w Krakowie park linowy ruszył w Pychowicach.
Zapinasz uprząż, zakładasz kask i podchodzisz do drabiny. Na górze czujesz lekki stres, ale przypinasz karabinek do stalowej liny. Robisz pierwszy niepewny krok. Na pierwszy ogień idą drewniane kładki, potem jest już tylko trudniej. Gdy podchodzisz do opon, chcesz już być na dole, ale to dopiero połowa trasy. Ręce zaczynają drżeć. To nie jest rozrywka dla ludzi z lękiem wysokości. Z dołu wydaje ci się, że przejście trasy to nic trudnego, ale kiedy jesteś na górze i trzymasz się kurczowo karabinka, obawiasz się, że możesz nie dać rady. Idziesz do przodu, bo spojrzenia kolegów z dołu to najlepsza motywacja. Najważniejsze to zachować równowagę. Kiedy pokonasz pajęczą sieć, czujesz ulgę, widząc zjeżdżalnię. Tak wygląda Krakowski Park Linowy otwarty niedawno przy ul. Widłakowej. 21 platform i trasa licząca 200 m. Przed rozpoczęciem zabawy uczestnicy przechodzą krótkie szkolenie. Uczą się, jak zapinać karabinki, uprzęże i jak poruszać się między platformami. Przejście całego toru zajmuje od 40 do 60 minut.
- To prawda, że przejście toru wymaga trochę siły i zmysłu równowagi, ale trasa nie jest bardzo trudna - mówi Piotr Rzewuski, właściciel Parku. - Jedna z naszych pierwszych klientek była uczennicą podstawówki. Udało jej się pokonać trasę bez większych problemów w jakieś 30 minut. To jak na razie najlepszy wynik.
Zabawa jest bezpieczna, jednak nie wolno wchodzić na tor po alkoholu. Dlatego uczestnicy muszą podpisać odpowiednie oświadczenie. Na trasie może znajdować się jednocześnie 20 osób.
- To pierwszy park linowy, w którym byłam, i jestem bardzo zadowolona. Przejście trasy daje naprawdę dużo satysfakcji - chwali się Dorota Zakrzewska, która właśnie przeszła tor.
Moda na parki linowe przyszła z Włoch. W Polsce pierwsze powstały w Wiśle i Ustroniu. KPL działa od pięciu dni. Bilety kosztują 25 (normalny) i 20 zł (ulgowy - do 16 lat).
Źródło: "Gazeta Wyborcza", Kraków 11.07.2007, aut.Mateusz Żurawik, Dominik Nawrocki