Jeśli jeszcze nie odwiedziliście Pawilonu Czterech Kopuł to czas najwyższy nadrobić zaległości.
Pawilon Czterech Kopuł znajduje się w bezpośrednim sąsiedztwie Hali Stulecia i znajduje się tam jedno z najmłodszych wrocławskich muzeów. Uroczyste otwarcie odrestaurowanego miejsca odbyło się pod koniec czerwca bieżącego roku. W Pawilonie zobaczyć można bogate zbiory wrocławskiego Muzeum Sztuki Współczesnej, oddziału Muzeum Narodowego we Wrocławiu.
Nie ukrywam, że z niecierpliwością czekałam na tę wycieczkę. Po pierwsze dlatego, że w 2010 roku brałam udział w "photo day" w Wytwórni Filmów Fabularnych i Pawilonie Czterech Kopuł i pamiętam to miejsce jako dosyć mocno zniszczone. Można wtedy, pośród niemałych tłumów, oglądać zdezelowane, zasypane kilogramami śmieci korytarze. Tym milej było wrócić w to miejsce, aby zobaczyć Pawilon w nowej odsłonie.
Przyznać trzeba, że już od wejścia czuć powiew wielkiego świata. Obiekt wewnątrz został gruntownie wyremontowany i miło jest w nim przebywać, a pewnie też pracować. Cudownie klimatyzowane wnętrze zapewnia ulgę w upale zwiedzającym i pewnie bezpieczeństwo eksponatom.
Ilość wystawionych dzieł sztuki jest oszałamiająca. Ich ekspozycja i opisanie jest wręcz wzorcowe. Trudno nie rozpływać się w zachwytach, naprawdę. Napisy obok dzieł sztuki znajdują się na idealnej wysokości dla oczu ośmiolatka. Na samym początku zwiedzający otrzymuje porcję twórczości Stanisława Ignacego Witkiewicza - my akurat jesteśmy absolutnymi fanami Witkacego – więc pierwsze wrażenie jest zniewalające. Potem jest tylko lepiej. W zbiorach znaleźć można dzieła między innymi: Magdaleny Abakanowicz, Władysława Hasiora, Tadeusza Kantora czy Katarzyny Kozyry. Dawno nie dostaliśmy takiej muzealnej uczty. Dzieciom w pamięci pozostał portret ogromnego, kolorowego kota i dotykowe ekrany w holu.
Zwiedzający z malutkimi dziećmi mają do dyspozycji przewijak w toalecie dla niepełnosprawnych. Mały problem miałam z miejscem do karmienia – na sofach było odrobinę zbyt mało intymnie, zaś w toalecie jednak nie chciałam siedzieć na sedesie. To jedyny minus – w muzeum nie sposób spędzić niewiele czasu, wyprawa musi być co najmniej dwugodzinna, a w takim czasie niemowlę zdąży zgłodnieć. Po muzeum można bez problemu poruszać się z dziecięcym wózkiem.
Muzeum polecamy więc z czystym sumieniem. Na terenie znajduje się także kafejka, aby się posilić w przerwie od podziwiania zbiorów oraz księgarnia z przyjemnym wyborem literatury. Z pewnością do Pawilonu jeszcze się wybierzemy, chociażby pod pretekstem najbliższej czasowej wystawy.