Wiosna na dobre zawitała do Wrocławia! Kwitną krzewy, wszędzie pełno krokusów, a na drzewach pojawiają się pierwsze liście. Ptaki ćwierkają wesoło, parki i bulwary spacerowe zapełniają się spragnionymi słońca Wrocławianami. Najwyższa pora wyjść z domu!
Zaprosiliśmy Was więc do udziału w konkursie. Mieliście za zadanie opowiedzieć nam jak spędzacie wiosenny czas ze swoimi rodzinami.
Nagrody specjalne otrzymują:
- Żaneta Momot
- Małgorzata Wojtusiak – Bąbka
Gratulujemy!
CzasDzieci.pl
A oto Wasze odpowiedzi:
1. Przyszła wiosna, słońce świeci...
Na łąkę biegniemy my i nasze dzieci...
Śmiejemy się i kwiatki zrywamy,
Wesoło w piłkę sobie gramy.
Gwar i radość to podstawa!
Tak bardzo cieszy ta piękna soczyście zielona trawa...
Ganiamy więc za motylkami, które lekkością zachwycają,
I przyglądamy się pszczółkom co na kwiatuszkach siadają.
W wolnej chwili gdy na spacer idziemy,
Bierzemy kocyk i prócz leniuchowania też trenujemy...
Na trawie pajacyki i fikołki robimy,
Bo ruch na świeżym powietrzu bardzo lubimy!
Wiosną na zabawy przychodzi czas,
Na ten moment czekał każdy z nas.
Już rower i hulajnoga z kąta się uśmiecha,
Piaskownica i piłka na dzieci czeka.
Ptaki swym śpiewem nas wołają,
I do pieszych wycieczek zapraszają.
Zwiedzamy miasta, miasteczka,
Ciekawa jest każda wycieczka.
W domu nie siedzimy, bo na to szkoda nam czasu,
Pooddychać świeżym powietrzem jedziemy do lasu.
Korzystamy w pełni z każdej chwili, ktorą wspólnie spędzamy,
Później ogladajac zdjęcia te cudowne momenty wspominamy...
Żaneta Momot
2. Świerki Dolne - Włodzicka Góra, Nowa Ruda - Góra Świętej Anny - 2 kwietnia 2016 - wycieczka
Odkąd zaczęliśmy z Michałem zdobywać odznaki: Sudecki Włóczykij, Korona Sudetów i Diadem Gór Polskich swoje wycieczki planujemy nieco pod innym kątem. Chcemy dotrzeć tam, gdzie jeszcze nie byliśmy nigdy i zdobyć te szczyty, których brakuje nam w ewidencji wycieczek. A z racji tego, że ideą zdobywania odznak jest wchodzenie na mniej znane szczyty, to mamy szansę poznać różne zakątki nie tylko Sudetów, ale i Polski. Tak więc planów wycieczek zrodziło się już sporo, ale w przypadku niektórych czekamy na lepszą pogodę, a zwłaszcza dłuższe dni.
Dziś wybór padł na Włodzicką Górę, która oprócz tego, że jest zaliczana do Korony Sudetów, to jeszcze mogliśmy jej zdobycie odhaczyć w książeczce Korony Ziemi Kłodzkiej. W dalszych planach była Góra Świętej Anny i Góra Wszystkich Świętych położone w okolicach Nowej Rudy. Niestety, na tę ostatnio brakło już czasu z racji ogniska na Górze Św. Anny i miłej pogawędki z poznanymi tam ludźmi. Nie szkodzi, ważne, że spędziliśmy miło czas :) A na Górę Wszystkich Świętych przyjdzie jeszcze czas.
Startujemy w Świerkach Dolnych. Auto zostawiamy tuż obok stacji PKP. Jest to wieś znajdująca się na pograniczu Gór Suchych i Wzgórz Włodzickich. Początkowy plan był taki, aby dojechać do Wałbrzycha i stamtąd pociągiem do Świerków, bo trasa kolejowa na tym odcinku jest niezwykle malownicza i prowadzi dodatkowo tunelami. Jedne z nich możemy podziwiać tuż po wyjściu z auta. Są to dwa jednotorowe tunele wydrążone pod Świerkową Kopą (609 m n.p.m.) na Wzgórzach Wyrębińskich. Tunele pod Świerkową Kopą to jedne z dłuższych tuneli kolejowych w całych Sudetach. Jeden z nich ma długość 1171 metrów, a drugi 1968 metrów. Pierwszy pochodzi z II połowy XIX wieku, a drugi z początku wieku XX. Wybudowane tunele miały stanowić jeden z odcinków Śląskiej Kolei Górskiej.
Rozkład pociągów kompletnie nam nie pasuje, więc tym razem nie skorzystamy z możliwości przejażdżki na tym odcinku. Zostawimy sobie to na wakacyjny czas ;)
Tymczasem jesteśmy na stacji PKP, gdzie znajduje się drogowskaz. Obieramy zielony szlak, który w ciągu godziny ma nas zaprowadzić na szczyt Włodzickiej Góry (757 m n.p.m.). Idziemy wzdłuż peronu kolejowego, jeśli tak to można nazwać. Następnie na chwilę szlak prowadzi ulica, by wiaduktem pokonać tory i zejść po drugiej ich stronie. Mijamy budynek mieszkalny znajdujący się po drugiej strony ulicy. Tuż za nim skręcamy w prawo i wychodzimy na ogromnej łące. Przed nami widać Włodzicką Górę, która wydaje się łagodnym i niewielkim wzniesieniem. Za nami Góry Sowie z Wielką Sową na czele. Po jakiś 5 minutach wchodzimy w las i kolejne 5 minut podchodzimy dość stromo pod górę. Dochodzimy do pozostałości obiektów, które niegdyś służyły do załadunku i transportu kamienia ze znajdującego się w pobliżu kamieniołomu. Kolejny odcinek również mocni pnie się pod górę. Szczyt wydawał się taki niewymagający i w sumie nie jest, ale podchodzi się pod niego dość stromą drogą.
Dochodzimy do rozdroża pod Włodzicką Górą, gdzie szlaki się rozwidlają. Czerwony, który biegł równolegle z zielonym skręca w prawo i kieruje się na Granicznik. My idziemy prosto zielonym i w kilka minut znajdujemy się na szczycie Włodzickiej Góry. Pomimo tego, że szczyt jest zalesiony, to w szczelinie między drzewami można podziwiać ładne widoczki - zwłaszcza Gór Sowie i znajdujące się poniżej Świerki. Tego, kto pokusi się wejść na ruiny wieży widokowej czeka jeszcze wiele wspanialszych widoków. Co prawda wieża jest w ruinie i wchodzimy na nią na własne ryzyko (nie ma zabezpieczeń w postaci barierek itp), to naprawdę warto się pokusić o wejście. Niegdyś była to budowla w kształcie kwadratowej smukłej wieży o wysokości 14,6 metra, z tarasem widokowym, nakryta namiotowym daszkiem. W przyziemiu znajdował się się nawet bufet-schron. Czytałam gdzieś, że planowana jest budowa nowej wieży widokowej. W sumie to byłby dobry pomysł, choć obecna tez ma swój urok. Na szczycie Włodzickiej Góry miało być ognisko lub grill, ale Michaś zostawił zapałki w samochodzie i nie było czym podpalić ognia. Ale dobrze się stało, bo na Górze Św. Anny były lepsze warunki do grilowania. W mega szybkim tempie schodzimy na dół i ruszamy w kierunku Nowej Rudy i w poszukiwaniu stacji PKP, obok której przebiega zielony szlak prowadzący na Górę Św. Anny. Pozwala on w pół godziny dostać się na szczyt.
Góra Świętej Anny to szczyt o wysokości 647 m n.p.m. położony na Wzgórzach Włodzickich. Góruje ona nad Nową Rudą, stanowiąc doskonały punkt widokowy na Kotlinę Kłodzką. Dziś ze znajdującej się na szczycie wieży widokowej można było dostrzec bez problemu na przykład Śnieżnik czy Szczeliniec. Wspomniana wieża widokowa pochodzi z 1911 roku, ale jej obecny stan to wynik renowacji z 2014 roku. Nieco poniżej szczytu znajdują się barokowa kaplica św. Anny oraz schronisko turystyczne z 1903 roku. Nieco poniżej szczytu po długich trudach i przy wspólnym wysiłku z poznanymi osóbkami udaje nam się zapalić ognisko i upiec pierwszą a tym roku kiełbaskę, która smakuje wyśmienicie. Siedzi się nam tu tak dobrze, mamy widok na Szczeliniec, piękną pogodę, że aż żal wracać. Niestety, pora robi się późna i czasu brakło na Górę Wszystkich Świętych...
Małgorzata Wojtusiak-Bąbka
3. Jak tylko na dworze robi się troszkę cieplej wyruszamy na rowerowe wycieczki po Wrocławiu. W mieście jest coraz więcej ścieżek rowerowych, więc można aktywnie spędzać czas.
mama Kasia
4. Uwielbiamy Park Szczytnicki. Często gramy tam w piłkę albo urządzamy sobie pikniki na trawie.
tata Jan
5. Jako dziecko byłam harcerką. Nadal bardzo lubię jeździć na biwaki. Zabieram ze sobą całą rodzinę pod namiot.
Joanna Wilk
6. Moje dzieci uwielbiają lody. Często chodzimy więc na spacery do Rynku, siadamy na ławce i pałaszujemy.
Ania
7. My jeździmy całą rodziną na rolkach. Zwykle wybieramy mało uczęszczane trasy rowerowe.
mama Hani i Frania
8. Mamy pod blokiem super plac zabaw i siłownię plenerową. Dzieciaki się bawią, a mama ćwiczy.
Magda K.
9. Wyjeżdżamy za miasto do Sobótki i wspinamy się z synami na Ślężę.
Krzysiek
10. Nasza rodzina ma taką wiosenną tradycję: co roku szukamy krasnali we Wrocławiu. Ciągle ich przybywa, więc jest zabawa.
mama Bożena
11. Zawsze już na początku marca zaczynamy szukać śladów wiosny. Mamy taki rodzinny konkurs: kto znajdzie więcej wybiera co robimy w kolejny weekend.
Agnieszka z Kubą i Asią
12. My tak nietypowo: idziemy na działkę porządkować grządki. Dzieciaki pomagają.
mama Basia
13. Lubimy razem sadzić nowalijki w przydomowym ogródku. Kasia i Antoś mają swoją własną skrzynkę i opiekują się swoimi roślinkami.
Beata
14. Nigdy nie mamy dość spacerów. Gdy przychodzi wiosna wybieramy się gdzieś codziennie.
mama dwóch synów
15. Lubimy zwiedzać, więc co weekend jedziemy na całodniową wycieczkę w okolice Wrocławia. Ostatnio byliśmy w Muzeum Powozów w Galowicach.
Maria Kowalik