Wrocław

Wrocławski Ogród Zoologiczny - fotorelacja z wizyty

Ogród Zoologiczny jest miejscem, gdzie dziatwa chętnie przebywa. To takie ekscytujące: podpatrywać zwierzęta, o których czyta się - zazwyczaj - jedynie w książeczkach. W ZOO można na własne oczy zobaczyć ich umaszczenie, usłyszeć wydawane przez nie odgłosy czy nawet trafić na porę ich karmienia.


Pamiętam, że gdy pierwszy raz brałam chłopców do Wrocławskiego Ogrodu Zoologicznego, nie mieli jeszcze dwóch latek. Przyznam, że wycieczka ta nie bardzo nam się udała - chciałam dobrze, ale to była zbyt forsowna dla nich wyprawa. Niemniej musiała zrobić jakieś wrażenie, albowiem synowie wtedy nie "mówili" jeszcze zbyt dużo - a po powrocie do domu bezustannie oglądali atlasy zwierząt, przekrzykując jeden drugiego: "sija" (to na żyrafę; od: "szyja"), "pasy" (czyli: zebra), "gaby" (wielbłąd, od: "garby"), "pimin" (pingwin), "gris" (tygrys), "mapa" (małpa), "tija" (pantera), "piś" (miś), "babeja" (wiewiórka), "tatamama/hopotama" (hipopotam), "pajola" (pająk), "den" (ptak) etc. Czyli - na pozór - niesatysfakcjonująca wycieczka, a jednak jak zastymulowała rozwój tych - jeszcze wtenczas nie - dwuletnich smyków. W mowie zaczęły pojawiać się pierwsze wyrazy, a i jaka spostrzegawczość: pasy - zebra, sija - żyrafa, gaby - wielbłąd. Od tej pory, rokrocznie, staraliśmy się zajrzeć, co nowego we Wrocławskim ZOO. Aż zdrożały - i to znacznie - ceny biletów...

 

Podzielę się z Państwem kilkoma fotografiami z ostatniej naszej wizyty w świecie zwierząt.

 

Spójrzcie, proszę, kto przywitał nas nieopodal wejścia. Czy on potrafi przygrywać skoczne melodie?

 

Zwierzęcy dziedziniec to chyba najbardziej - przez dzieci - lubiane miejsce. Znajdują się tam nieagresywne gatunki zwierzątek, które można pogłaskać czy pokarmić (specjalnym pokarmem). Ciężko stamtąd "wyciągnąć" smyki... Ale przecież tyle zwiedzania jeszcze przed nami...

 

 

 

 

 

 

 

Któż tam ciekawską wyciąga szyję?

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Czekaliśmy czy zatrąbi... Nie zatrąbił :(

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Najbardziej zauroczyło nas fokarium. Foki popisywały się, kręciły w wodzie piruety, zaskakiwały nas atrakcjami. Zupełnie jakby one miały z tego większą frajdę, niźli my sami.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

"Pozwólcie przedstawić sobie: pan Żubr we własnej osobie" (Brzechwa)

 

 

 

 

Na terenie ZOO mieści się także park linowy. Nie brakło więc zabawy w Tarzana. A na koniec: czułości z olbrzymią biedronką.

 

 

 

 

 

 

 

 

Jeśli i Państwa dzieci uwielbiają zwierzęta, może warto zafundować im wyprawę do Ogrodu Zoologicznego? A jeśli zwierzątka to nie jest to, co lubią najmocniej - może to nie najgorszy pomysł, by rozbudzić w nich tę miłość?

 

Postscriptum. Zbaczając nieco z tematu fotorelacji, zachęcam do tworzenia podobnych "słowników dziecięcych", przez jaki tutaj mieliście okazję - Państwo - przebrnąć. Mowa dziecka jest niezwykle ekspresyjna i dynamiczna. Słowa, które pojawiają się - rozczulają, śmieszą, ale przeminą... A pamięć ludzka - także jest ulotna. Warto zapisywać te zwroty (a także rozmaite "złote dziecięce myśli", anegdotki) - ku pamięci... Synowie często proszą, bym poczytała im ten "słownik (nie)poprawnej polszczyzny" - wtenczas wszyscy zrywamy boki ze śmiechu... ;)

 

 

Anna Jełłaczyc, mama Igorka i Boryska

 

Przeczytaj również

Polecamy

Więcej z działu: Wiadomości lokalne

Warto zobaczyć