Każdy z nas choć raz spotkał dziecko, które zdecydowanie nie lubi czytać. Każdy z nas spotkał też takie, którego od książek nie można oderwać. Wiele ich dzieli. Postawię odważną tezę, że łączy przynajmniej jedno - wsiąkną w świat „Kronik Archeo” od pierwszego tomu.
Jak to możliwe? Odpowiedź jest bardzo prosta. Agnieszka Stelmaszyk odkryła magiczną recepturę na powieść dla starszych dzieci. Wystarczy porozmawiać z wiernymi fanami książek autorki, by przekonać się, że to prawda.
Tylko Agnieszka Stelmaszyk potrafi tak pokierować akcją, by na pierwszych stronach młodzi czytelnicy znajdowali ciało (tak, proszę państwa, nieżywy człowiek w książce dla dzieci 9+), a następnie tak wykręcić kota ogonem, by nie zdradzając fabuły, żaden, nawet najbardziej przewrażliwiony rodzic nie miał jej nic do zarzucenia.
W tych książkach „dużo się dzieje” i to jako główną zaletę wskazują dzieci, które towarzyszą serii od lat i potrafią wymienić wszystkie części po kolei.
Dzieci nie znoszą się nudzić, książka która ma konkurować z grami musi gwarantować prawdziwe emocje.
Fabuła przetykana kartkami kronik opisujących emocjonujące, a czasem ciut niebezpieczne wydarzenia z perspektywy dziecka (rówieśnika) to strzał w dziesiątkę. Mało jest zabiegów, które pozwalają na takie utożsamienie z bohaterami. Dodatkowo karty kronik to urozmaicenie nie tylko narracyjne, ale też graficzne. Nie pozwalają na znudzenie. Czytanie nie męczy. Książki są połykane z wypiekami na twarzach.
Przeczytaj też:
Każdy z tomów jest dedykowany innemu krajowi. Przygody umiejscowione są w Indiach, Egipcie, Meksyku i wielu innych krajach. Autorka dba, by detale fabuły odpowiadały miejscu jej osadzenia. Podróże palcem po mapie to domena dzieciństwa. Kto z nas nie marzył o tym, że kiedyś będzie przemierzał pustynie na wielbłądach, zobaczy na własne oczy gigantyczne wodospady Brazylii lub przekona się, czy węże naprawdę tańczą do dźwięków wygrywanych na fujarkach.
„Kroniki Archeo” to podróże „palcem po książce”, bo rozbudzają potrzebę poznawania świata i marzenia o wielkich podróżach. Młodzi bohaterowie książek Agnieszki Stelmaszyk mają farta. Ich rodzice są archeologami. Oznacza to podróże do najbardziej egzotycznych krain. Oznacza też wartościowe przedmioty (tak - czasami skarby), a jak wszyscy dobrze wiemy, tam gdzie skarby - zdarzają się też kłopoty, a w rezultacie fascynująca przygoda.
„Kroniki Archeo” urzekają młodych czytelników jeszcze jednym zabiegiem, którego ze świecą szukać w literaturze dla podobnego czytelnika.
Na marginesach znajdziemy ilustrowane ciekawostki dotyczące historii, przyrody lub sztuki. Uzupełniają fabułę i budują (niby przy okazji) erudycyjną wiedzę. Dzieci są dociekliwe, uwielbiają takie rzeczy. Okazuje się, że wiedza podana przy okazji, w towarzystwie silnych emocji zostaje zdecydowanie dłużej i inspiruje do dalszych poszukiwań. Cóż za genialne w swej prostocie rozwiązanie.
Można by tak wymieniać dalej, bo każdy w tej serii widzi inne zalety. Prawdą jest jednak to, że każdy jakieś znajduje. Bez względu na to jak różnią się młodzi czytelnicy, właściwie wszyscy, bez wyjątku po przeczytaniu jednego tomu czekają na kolejny.
Z tej okazji autorce życzymy jeszcze wielu pomysłów i wytrwałości. Na świecie są 194 kraje. Nie mamy nic przeciwko, by o każdym powstał tom „Kronik”
fot. Aleksandra Sitarek