Słyszeliście kiedyś o megalodonach i gigalodonach? Nie? A wiecie, jakie konsekwencje miało lodowe obżarstwo olbrzyma i dlaczego malutki różowy smok, z którego wszyscy się naśmiewali, został bohaterem smoczej krainy? I jak tatuś Niki i Liwki rozprawił się z wredną czarownicą?
Tych historii na pewno jeszcze nie znacie, tak jak i innych niezwykłych bajek na dobranoc, spisanych przez Adama Koćmę. Połóżcie się zatem wygodnie, mama albo tata niech usiądą obok i powędrujcie wspólnie z bohaterami przez przedziwne krainy ludzkie i smocze, dzikie puszcze, aż do wielkiego oceanu. I nie bójcie się doktora Bormaszynki – razem z rekinkiem Zębatkiem przekonacie się, że on tylko tak groźnie się nazywa…
"Bajki, które trzymacie w rękach, pisałem z przerwami w latach: 2008, 2010 i 2011. Do wymyślenia i spisania ich zmotywowały mnie moje kochane córki: Oliwka i Weronika, które z cierpliwością i wielkim zainteresowaniem słuchały moich opowieści.
Mam nadzieję, że książeczka ta będzie dla Was i dla Waszych rodzin źródłem radości oraz wielu miłych chwil. Życzę więc wszystkim czytelnikom ciekawej lektury. Zapraszam na bajkę".
Adam Koćma
Liczba stron: 156
ISBN: 978-83-7805-186-2
Format: 123x195
Dawno temu w małej wiosce, w małym domku na skraju lasu, z mamusią i tatusiem żyły sobie dwie siostry Liwka i Nika. Siostry bardzo się kochały i uwielbiały się z sobą bawić. A kiedy przychodziła sobota i rodzice mieli więcej wolnego czasu, bawili się wspólnie z córkami. Czasem w Indian, kiedy indziej w smoka, albo rysowali własne gry planszowe, w które potem grali. Oczywiście dziewczynki nie zapominały o nauce: obie były pilne i starannie wypełniały swoje przedszkolne, a potem uczniowskie obowiązki. Każda z sióstr miała wyjątkowy talent. Nika posiadała rzadki dar rozwiązywania zagadek, łamigłówek, a przede wszystkim była mistrzynią w układaniu puzzli. Liwka natomiast potrafiła wyjątkowo pięknie pisać i malować… Obie dziewczynki miały jeszcze jedną wyjątkową cechę: potrafiły bardzo uważnie słuchać i doskonale zapamiętywały różne rzeczy, na przykład bajki, które tatuś opowiadał im czasem na dobranoc. Zapamiętały również to, o czym wszyscy dorośli mówią małym dzieciom, a o czym nie wszystkie dzieci chcą pamiętać: żeby nigdy nie otwierały obcym drzwi do domu i nie jadły słodyczy otrzymanych od nieznajomych osób.
Zdarzyło się oto pewnego pięknego dnia, że tatuś i mamusia musieli zostawić dziewczynki same w domu. Nie martwili się jednak bardzo o swoje pociechy, gdyż wiedzieli, że ich dzieci są mądre i nie stanie im się krzywda podczas ich nieobecności. Rodzice nie wiedzieli wszakże o jednej, bardzo strasznej sprawie. Od wielu miesięcy wokół ich domu kręciła się stara kobieta, która pod pretekstem zbierania jagód, grzybów i innych skarbów lasu, obserwowała ich dzieci. Nie była to jednak zwykła staruszka – lecz straszliwa czarownica – Brunhilda Szczerbata – poszukiwana listem gończym za porywanie dzieci w siedmiu baśniowych krainach. Otóż Brunhilda postanowiła porwać Liwkę i Nikę, gdyż przeczytała w pradawnej księdze dla czarownic, że jeżeli w trakcie pełni księżyca ugotuje i zje zupę z małych dzieci, to odzyska młodość i znikną wszystkie jej zmarszczki. Tak więc kiedy tylko rodzice się oddalili, Brunhilda czym prędzej podbiegła do drzwi, zapukała i udając schorowaną rencistkę, zapytała słodkim głosikiem:
– Dzień dobry. Jestem miłą staruszką. Zgubiłam się. Czy mógłby ktoś poratować mnie szklanką wody?
Ale dzieci pamiętały ostrzeżenia tatusia i mamusi i nie zamierzały wpuszczać czarownicy do domu. Nika nalała wody do plastikowej butelki, którą obwiązała linką, otworzyła lufcik i powoli spuściła butelkę przed dom. Potem obie dziewczynki krzyknęły przez drzwi:
– Proszę się rozejrzeć. Ma pani butelkę z wodą pod oknem!
Czarownica oniemiała. Nie spodziewała się takiego rozwoju wypadków. Zakładała, iż dzieci o dobrych serduszkach otworzą jej drzwi i wpuszczą do domu, a ona – Brunhilda Szczerbata – porwie je do swojego czarnego wora i… A tu taka niespodzianka! Czarownica zawyła z wściekłości.