Z dużym zaciekawieniem wzięłam do ręki "Rysunkową podróż po Ameryce Południowej" Barbary Grzegorzewskiej - o małżeństwie z trójką dzieci, którzy przez 8 miesięcy objeżdżali - głównie kamperem - Amerykę Południową - jej zachodnią część od Ekwadoru do Ziemi Ognistej.
Publikacja poza niewielką ilością egzemplarzy jest bardzo osobista z uwagi na ilustracje dokonywane niejako w trasie przez Autorkę - najpierw szkic ołówkiem (co tu i ówdzie pozostało nadając klimat) poprawiony piórkiem, a następnie pokolorowanych akwarelą - rozmyte plamy bardzo pasują do większości uchwyconych krajobrazów. Natrafiam też na rysunek w którym kontury zostały wypełnione kredką. Niektóre prace są ilustracją zwiedzanych miejsc, inne wraz z tekstem przekazują pewne informację a jeszcze inne mają formę kilkuobrazkowych komiksów. Wszystko jest czytelne, z pomysłem, widać biegłe posługiwanie się piórkiem i pędzlem.
Nie do końca zrozumiałam natomiast koncepcję językową - pomijając oczywiście nazwy własne miejsc - niektóre teksty są jedynie po angielsku (nie tylko jako fragmenty prowadzonych rozmów), niektóre po hiszpańsku (tu tylko dialogi) bez tłumaczeń. Zdarzają się też dymki polsko - angielskie.
Świetnym pomysłem graficznym jest oznaczenie kolorem - poprzez pociągnięcie akwarelą szerszego boku kartki - krajów gdzie byli dzielni podróżnicy oraz części poradnikowych.
Książka podzielona jest na trzy części - czy faktycznie z dziećmi i tak małymi należy wyjeżdżać - najmłodsza latorośl Autorki miała w chwili wylotu kilka miesięcy, kolejne dwa i cztery lata - następna opowiada o samych podróżach, trzecia - stanowi wskazówkę jak przygotować się do wyjazdu.
Z uwagi na objętość pozycji (48 stron) oraz wielość ilustracji książkę można połknąć na raz, jako bombę koloru i energii w zimowy wieczór. W moim odczuciu pierwsza i trzecia część to zasygnalizowanie pewnych wskazówek dorosłym (aczkolwiek dość ogólnie i mało precyzyjnie - przez 8 miesięcy dla niemowlaka jeden zestaw ubrań na pewno nie wystarczy, należałoby pomyśleć o co najmniej kilku z uwagi na szybki wzrost) natomiast część środkowa jest rodzinna - do przeczytania i pokazania kilkulatkowi przez rodzica, a do samodzielnego dla dziecka, które radzi sobie ze słowem pisanym.
Opowieści są ciekawe, opisując nie tylko atrakcje, miejsca, ludzi i zwierzęta ale wskazujące również na problemy w podróży - czy z meszkami czy z psującym się wysłużonym kamperem co wymuszało często długie, nieplanowane postoje czy też dotyczące dbania o budżet. Historie pokazują, że są miejsca gdzie czas inaczej płynie niż na naszej szerokości geograficznej, jest inna przyroda i ludzie; wskazują iż są też inni gringos (biali) podróżujący z plecakami a i małymi pociechami albo wręcz tacy którzy pomieszkują tu i tam w różnych częściach świata.
Książka opisuje podejście do życia Autorki - że z dziećmi warto jeździć choć mogą nic nie pamiętać i nie jest to niemożliwe oraz iż niekoniecznie musi to być hotel all inclusive. Do tego poglądu i ja się przyłączam.
Mama Krysi 5,5 roku
Więcej informacji o książce znajdziecie TUTAJ>>>