“My, smoki, jesteśmy mądre - pochwaliła się Marysia. - Nie to co księżniczki, które tylko siedzą w baszcie, wyglądają przez okna i z nudów liczą kościotrupy!” - tak brzmi manifest księżniczki na opak - bohaterki książki Grzegorza Kasdepke. No właśnie, kiedy przychodzi nam na myśl słowo księżniczka, w głowie pojawiają się określenia: piękna, dobra, delikatna, uległa, dobrze wychowana, grzeczna ale i także pasywna, bez wyrazu, bez inicjatywy, powierzchowna, płytka, może naiwna a przede wszystkim… różowa. Czy rzeczywiście takie są dzisiejsze kilkuletnie księżniczki?
Czy piękno to niezaprzeczalny atut królewny? Okazuje się, że nie do końca. Jedna z bohaterek “Księżniczki i smoki” (Christina Bjork) nie znosi mydła, a smok reaguje na niązatykaniem nosa i za nic w świecie nie chce bawić się z umorusaną dziewczynką: “Smok zamarł. Czy prawdziwa księżniczka może być aż takim brudasem? I zaczął się zastanawiać, czy naprawdę chce ją porwać.” Królewna z książki Roksany Jędrzejeskiej-Wróbel ("Królewna") wręcz zachwyca się swoją pierwszą w życiu plamą, której trudno było uraczyć w przerażająco nudnym królewskim życiu księżniczki. Bohaterka ma wielką ochotę się pobrudzić, pokłócić, po prostu pobyć... zwykłą niegrzeczną dziewczynką.
Wspomniana wcześniej Marysia nie chce być księżniczką, twierdzi, że jest po prostu nie dość ładna, a za atut królewny uważa mądrość. Tu warto zwrócić uwagę na sygnalizowany nie wprost problem zbyt wygórowanego poczucia piękna, które (niestety) skutecznie wtłaczane jest małym dziewczynkom. Nic dziwnego, że jako dojrzewające dziewczyny czy już dorosłe kobiety mają kłopot z docenianiem własnej indywidualnej urody czy po prostu akceptacją siebie. Bo dziewczęce piękno nie zależy przecież od otoczenia. Jest też piękno, niewidoczne gołym okiem, piękno niedoceniane, niezauważane, o czym czytamy w historii “bezgranicznie pięknej” księżniczki Bai (Petra Finy, “Biała księżniczka z Złoty Smok”), która jednak zostaje odrzucona przez społeczność, bo wyznaje zupełnie inne kanony piękna. Bohaterka czuje się nieakceptowana, dlatego wraz ze smokiem wyrusza w poszukiwaniu własnego miejsca.
Typowa księżniczka to idealnie wychowana mała kobietka. Jak się okazuje, są też takie jak księżniczka Dalia, która ma dosyć niewygodnej korony i uwierającej sukni, oddaje ją więc smoczycy (ta z kolei marzy o cudownych, wykwintnych strojach królewny), sama zakłada zielony strój a na głowę wielki zielony liść i z dumą paraduje w przebraniu smoka. A co z księżniczką, będącą tak naprawdę smokiem, który w dodatku śmie odmawiać zjedzenia babcinego obowiązkowego deseru? (“A ja nie chcę być księżniczką”, Grzegorz Kasdepke) A co z księżniczką, która bezceremonialnie wrzeszczy wniebogłosy na smoka, a nawet rozkazuje własnemu ojcu - potężnemu władcy królestwa? (“Księżniczki i smoki”, Christina Bjork) A co w końcu z księżniczką, której zdarza się... “mieć wiatry”? (“Nawet księżniczki puszczają bąki”, Ilan Brenman) W książce przywołanej jako ostatnia, mała Laura dzięki tacie, poznaje tajniki z gastryczno-trawinnego życia najbardziej znanych księżniczek. Tak, okazuje się, że jednak i one, baśniowe superkrólewny (z Kopciuszkiem na czele) robiły te… niestosowne rzeczy. Powiedzmy sobie więc prawdę. Współczesna księżniczka bierze sprawy w swoje ręce i w obronie własnej potrafi (o zgrozo!) nie przebierać w słowach. Nawet awanturowanie się i “puszczanie bąków” nie umniejsza księżniczkowości małej damy, która wedle tajnie strzeżonej tajemnicy eksperta do spraw księżniczkowych, powinna “chować bąki w tajemnicy”.
Tak, to księżniczka właśnie, zupełnie niczego się nie bojąc, biegnie bratu na ratunek i mierzy się z bestią: “Nie dotykaj mnie! - ryknęła księżniczka. - Bo zginiesz marnie! Chwyciła hulajnogę i łupnęła nią smoka prosto w głowę.“ Księżniczka przejmująca inicjatywę, przebojowa, stanowcza, zdecydowana wręcz dominująca, jak mała Marysia, która samodzielnie rozporządza, kto ma grać konkretne role w jej teatralnej zabawie. Kreatywna dziewczynka łamie stereotyp niezdecydowanej, pasywnej małej kobietki, czekającej bezradnie na inicjatywę innych. Co ważne, ta ostatnia nie spełnia oczekiwań otoczenia (np. babci, która nie może uwierzyć, że wnuczka nie chce być księżniczką) sama doskonale wie, czego chce i kim chce być, nie waha się również swoich planów wprowadzić w życie.
Każda dziewczynka, a co za tym idzie, również i księżniczka, jest inna, co jasno i wyraźnie pokazuje Christina Bjork w “Księżniczki i smoki”. Prezentuje przegląd księżniczek, z których każda jest niepowtarzalną i wyjątkową indywidualnością. To znowu przełamanie typowego schematu powierzchownej, płaskiej księżniczki bez twarzy. Bo właściwie w każdej baśni o królewnie, mamy do czynienia z mało charakterystyczną kobietą, którą definiują trzy cechy: piękna, dobra, bierna. Warto tu też przytoczyć treść książki “Różowe życie” Amandy Eriksson, w której dziewczynka oczarowana różowym samochodem marzy o stworzeniu, owszem różowego, ale własnego „królestwa dziewczynki”. Wraz z dziadkiem realizuje różowy, indywidualny projekt. Mądra mała dama dochodzi do wniosku, że księżniczki są całkiem zwyczajne, mogą nawet się pobrudzić i w związku z tym nie mogą mieć wyłącznie różowych ubrań.
W tej ostatniej historii mamy okazję obserwować (nie)typowego dziadka, który zniża się do poziomu wnuczki, angażuje się w jej sprawy, okazuje zainteresowanie, w końcu pomaga zrealizować różowe marzenie. I nie ważne, że chodzi o szycie na maszynie, pranie i projektowanie różowych ubranek dla księżniczki. Dziadek staje na wysokości zadania, co więcej, jak równy z równym biega z małą księżniczką po parku i…. drzewach. To samo czyni tata Laury, który okazuje się być ekspertem pilnie strzeżonych tajemnic księżniczkowych i również z powagą rozwiązuje (wydawałoby się błahy) nurtujący córkę, dyskretny problem pierdzących księżniczek. W sposób przystępny wyjaśnia gastryczno-trawienne przyczyny ich kłopotów. Ta niezwykła postawa traktowania małej istotki jako partnera, podkreślona jest również za pomocą ilustracji, gdzie ojciec pochyla się nad córką, siedzi przy jej łóżku czy też dziadek, który jak stary dobry kolega zajada w najlepsze lody z wnuczką i to jeszcze zimową porą! I to właśnie dziadek Marysi przystaje na jej dziwaczne pomysły, jako jedyny rozumie jej pociąg do straszliwych smoczych zajęć: “- I przeczuwałeś, że jest we mnie coś ze straszliwego smoka? - Od dawna - pochwalił się dziadek. - Od chwili, gdy po raz pierwszy musiałem zmienić ci pieluchę!”
Kwintesencją podejścia, w którym dziecko ma odwzorowywać wygórowane, nierealne, idealistyczne rodzicielskie projekcje dotyczące córki, a więc księżniczki, są słowa z jednej z książek: “Król martwił się bardzo, że księżniczka boi się zupełnie nie tego, czego powinna.” A może właśnie nasza mała dama ma własne, o wiele ciekawsze pomysły na bycie księżniczką? Może, a nawet na pewno, jest istotą kreatywną, indywidualną, wyjątkową, zwyczajną i właśnie taka zwyczajna królewna, nawet ta najbardziej różowa, potrzebuje autonomii, akceptacji, uwagi i szacunku, bez uprzedzeń i stereotypów.
K. Szombierska