Warszawa

Wojna widziana oczami dziecka - wywiad z Małgorzatą J. Berwid, autorką książki "Wojenne lalki Marysi"

Wojna widziana oczami dziecka - wywiad z Małgorzatą J. Berwid, autorką książki "Wojenne lalki Marysi"

 

 

 

Spotykamy się z Panią Małgorzatą Janiną Berwid, by porozmawiać o książce “Wojenne lalki Marysi” - to niezwykle cenny, przejmujący i wartościowy zapis przeżyć i wspomnień Mamy autorki oraz relacja z tragicznych wydarzeń, których żadne dziecko nie powinno nigdy doświadczyć.

 

J.T: Rozpoczyna Pani książkę trzema odwołaniami - pierwsze to cytat z księdza Jana Twardowskiego, mówiący o tym jak mało mamy czasu by kochać, drugie - to dedykacja dla rodziców, trzecie zaś to prośba do swoich najbliższych o pamięć. Pamięć o przodkach - dlaczego jest dla Pani ważna? Co nam, współczesnym może dać?

 

  • M.J.B: „Spieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą...” - tak to cytat z pięknego wiersza księdza Jana Twardowskiego, bardzo go lubię, bo przypomina mi, że życie nie trwa wiecznie i dlatego należy cieszyć się drobiazgami codzienności, obecnością innych, być uważnym na innych. To nie frazesy. Tak przeżywam swoje życie. I jestem wdzięczna księdzu - Poecie za te ponadczasowe słowa.

     

    Moi Rodzice, dedykowałam książkę Ich pamięci, ponieważ międzywojenne pokolenie jest absolutnie niepowtarzalne. Utracili często dzieciństwo, młodość - naznaczona była również traumami, a jednak. Podziwiałam Ich, gdyż po utracie pierwszego Syna, Jaś z powodu zdrady przyjaciela, który okazał się oficerem UB, urodził się zbyt wcześnie i żył tylko 3 miesiące, trwali przy marzeniu żeby być rodzicami chłopczyka i dziewczynki. Ale los potrafi być przekorny i jak widać na fotografii, znajdującej się na ostatnich stronach książki Wojenne lalki Marysi, mój Tata jest w towarzystwie czterech córeczek. Gdy rodziłam się, Tata miał powiedzieć – Jestem młynarz ze Zgierza.....Ale był dumny i szczęśliwy, chociaż nie było łatwo zabezpieczyć bezpieczną codzienność, takiej gromadce. Zwłaszcza w pierwszych latach, gdy byłyśmy małe. Kiedy miałam osiem lat urodził się mój brat Marek . Można sobie wyobrazić radość Rodziców. Rodzice, byli dla mnie bardzo ważni, mimo że dość szybko się usamodzielniłam, byłam przy Nich do ostatniej chwili.

     

     

    Dedykuję książkę : moim dzieciom Sybilli, Zuzannie i Andrzejowi, a także wnukom Emilii, Audrey, Tymkowi i Jeremiaszkowi, bo ufam, że w ten sposób delikatnie wskazuję Im jak ważne są wspomnienia i nasza przeszłość. Oczywiście, nie należy zanurzać się tylko we wspomnienia, bo to może być utopia, ale z doświadczeń, dorobku intelektualnego naszych przodków dobrze jest jeśli umiemy wyciągać wnioski, które mogą być pomocne do budowania naszej tożsamości. Na pewno łatwiej zrozumieć, dlaczego jest w nas coś co się nam nie podoba, i że to nie nasza wina, ale któregoś z wujków lub dziadków. Bo geny mają moc. Proszę zauważyć, że od lat są prowadzone badania w tym kierunku, dlatego wiedza i pamięć o przodkach jest potrzebna i ważna, nie tylko ze względów sentymentalnych (od 40 lat jeżdżę na cmentarz pod Opole, do Babuni, uciekinierki ze Lwowa, która w Ozimku chciała być pochowana).

     

 

Opisuje Pani losy swojej Mamy… Nie jest to łatwa historia, zwłaszcza, że poznajemy Marysię jako zaledwie siedmioletnią dziewczynkę, której życie z dnia na dzień zupełnie się zmienia. Co Pani czuła sięgając do tych wydarzeń? Dlaczego zdecydowała się Pani nagrać wspomnienia Mamy, a potem je spisać?

 

  • Mama była bardzo pogodną osobą. Mimo codziennych obowiązków i choroby mojego  brata potrafiła dodawać otuchy innym. Myśl, o nagraniu Jej wspomnień, pojawiała się u mnie od wielu lat, ale zawsze myślałam, jeszcze nie teraz, zdążę. Decyzja żeby Mamę poprosić o zwierzenia pojawiła się po pierwszej chorobie nowotworowej. Chciałam nagrać wspomnienia dla dzieci i wnuków, nie myślałam o książce.
    Pewnego dnia poprosiłam Mamę żeby wróciła wspomnieniami do siódmego roku życia i opowiedziała pięć lat wojennego dzieciństwa. Poprosiła mnie o czas. Tak dla mnie, jak i dla Niej, nie było to łatwe. Zadzwoniła, że jest gotowa. Rozmowa trwała długo, Mama zakończyła słowami „ dobrze że to nagrałaś, teraz wnuki będą wiedziały jak było” a potem obie się popłakałyśmy. Miałam wrażenie, że Mamusia zrzuciła z siebie pewien ciężar, że uwolniła emocje, które zostały zablokowane w dzieciństwie i utrudniały chwilami normalne reakcje. Nagranie przeleżało w szufladzie kilka lat. Nie myślałam o spisywaniu, ten pomysł pojawił się niespodzianie. I wcale nie łatwo było mi podjąć decyzję żeby powstała książka, bo to przestałaby być nasza prywatna historia, nie byłam pewna czy chcę tego. Przekonała mnie Pani Profesor Joanna Papuzińska, która po przeczytaniu rękopisu zamiast dwóch zdań rekomendacji napisała dwie strony wstępu. Zrozumiałam, że to już nie jest tylko historia mojej Rodziny. Postanowiłam, że nie będę konfabulować, że historia Mamusi zostaje przez nią opowiedziana, połączyłam kilka wątków i elementem wiążącym była lalka, stąd przyszedł mi do głowy tytuł „Wojenne lalki Marysi”.  

 

 

Czy w Waszym codziennym, rodzinnym życiu widoczne było “echo” tamtych wydarzeń?

 

  • Tak. Pamiętam z dzieciństwa garnek, który miał sam obierać ziemniaki. Był przereklamowany, a my byłyśmy złe, bo musiałyśmy zawsze ziemniaki doczyszczać. Ponieważ byłam najmłodsza, to często padało na mnie.  Ten garnek bardzo mnie intrygował i kiedy Mamusia opowiedziała historię „ziemniaczanego przedszkola" wszystko stało się jasne. Poza tym, Mama należała do osób, które do wspomnień wojennych niechętnie wracały. Zaczynała coś opowiadać i wycofywała się . 

 

W książce poznajemy Marysię jako dziewczynkę niezwykle wrażliwą, ale i odważną. Jaka była Pani Mama, kiedy była Pani dzieckiem? Jakie jej cechy były dla Pani ważne? Czy była dla Pani inspiracją? Autorytetem? 

 

  • Mama stworzyła ciepły dom, pełen uśmiechu, książek mimo, że czasem była trudna sytuacja ekonomiczna, tata – reżyser, scenograf pracował na kilku etatach. Mógł robić karierę, był bardzo zdolny (opinie – Pani  Lidii Zamkow, Pani Izabeli Cywińskiej, Pana Lecha Śliwonika – przyjaciela Taty, Pana Leszka Herdegena, Pana Aleksandra Bardiniego, Pana Jana Skotnickiego i innych uznanych w świecie Teatru) to jednak skupił się na zabezpieczeniu codziennych potrzeb swojej dużej rodziny, i pracował z zespołami amatorskimi. Mój brat chorował i Mama często była z nim w szpitalu. Ufała Nam. Wierzyła, że nie zrobimy głupstw zostając same w domu. To były dla mnie szybkie lekcje dorosłości, dbanie o dom , gotowanie ale też lekcje lojalności, uczciwości. Poprzez swoje zachowania uczyła mnie jak być Mamą, dającą dziecku miłość i poczucie bezpieczeństwa. Mogłam Jej zaufać . Swoim przykładem nauczyła mnie wielu ważnych rzeczy. Była dla mnie w pewnym momencie autorytetem. Chyba dlatego nazywano mnie Matka, już w wieku 12 lat. Tata imponował mi, bo ciągle był ciekaw świata, dużo czytał. Kończył kolejne studia, uczył się języków,  pięknie rzeźbił,  oboje świetnie tańczyli i to również Nam przekazali. Na smutki najlepsza jest muzyka i taniec. O jedno jednak miałam żal, że nie traktowali wszystkich dzieci jednakowo.

 

 

Można zauważyć, że w życiu Marysi bardzo szybko pojawia się wątek straty: najpierw traci marzenia o pójściu do szkoły 1 września, potem prawo do szczęśliwego dzieciństwa w pełnej rodzinie, wkrótce musi zostawić ukochaną lalkę, następnie mama obcina jej warkocze - to bardzo dużo doświadczeń jak na jedną, małą dziewczynkę…

 

  • Tak, straty to było coś co spadło na Marysię nagle i czuła się jakby zdradzona przez los, bo do wybuchu wojny, była oczkiem w głowie całej rodziny. Starsze rodzeństwo wybaczało jej różne psikusy i skarżenie do rodziców. Myślę, że te straty wojenne spowodowały, że w dorosłym życiu nauczyła się nie rozpamiętywać. Mam też wrażenie, że te straty nie pozwoliły rozwinąć się wszystkim uczuciom tak jak mogłyby rozwinąć się w czasie pokoju, w kochanej rodzinie. I dlatego duża Marysia traktowała nas jak swoje lalki, do pewnego momentu. Dbała, ubierała, kochała .

 

 

Śledząc tekst możemy mieć poczucie jakby historia była opowiadana w dwojaki sposób - z jednej strony mamy język bardzo dziecięcy, prosty, ufny - z drugiej,  dostrzegamy słowa pełne powagi. Jak możemy odczytywać tą dwoistość? 

 

  • Myślę, że ta dwoistość wynika z szybkiego dojrzewania wojennych dzieci, zwłaszcza tych, które stanęły oko w oko z obowiązkami dorosłych, pracą w fabryce ponad siły dziecka, albo gdy były świadkami strasznych obrazów jak śmierć zwierząt, czy ludzi. Marysi odebrano pięć lat, bardzo ważnych w tak młodym życiu, od siódmego roku budujemy relacje z rówieśnikami, uczymy się współpracy. Wojna to czas strachu, niepewności, braku zaufania do obcych. To cud, że była tak pozytywną osobą, myślę, że zawdzięczała to Babci.

 

Tytuł książki to “Wojenne lalki Marysi” - i rzeczywiście, historia opowiedziana przez Pani Mamę ukazuje nam nie tylko jej własne losy, ale również losy lalek, które jej towarzyszyły. Proszę opowiedzieć, dlaczego były tak ważne dla Marysi? Jaką pełniły rolę? Czy możemy traktować je jako symbol?

 

  • Symbol dzieciństwa. Lalka, maskotka, nawet zrobiona ze skarpetki jest ważnym atrybutem dzieciństwa. To pierwszy przyjaciel, pozornie niemy, a jednak posiadający niezwykłą moc, która wpływa na dziecko uspokajająco, kreatywnie, Jest powiernikiem tajemnic. Taka „lalka” dodawała siły i wiary, dlatego Marysia bardzo przeżywa utratę pierwszej, zrobionej własnoręcznie, a potem spotyka kolejne lalki,  które mają wpływ na Jej dojrzewanie. Przytoczę fragment ze wstępu Pani Profesor Joanny Papuzińskiej:  

 

„...Rekwizyty dzieciństwa – wojenne losy dotykają też gałgankowej lalki, w istocie wszystkich lalek, z którymi się spotykamy w tej opowieści, bo każda z nich ma w sobie okruch naszej historii. Wzruszająca jest zabawa w kartoflane przedszkole, kiedy dziewczynka, zmuszona do pracy ponad swe nikłe siły w niewoli niemieckiej, znajduje w sobie dość wyobraźni, aby stworzyć własny świat zabawy, a obierane kartofle przekształcić w grono bliskich przyjaciół.”

 

Zawdzięczam Rodzicom i Babci, rozwój wyobraźni, która ujawniła się gdy tworzyłam telewizyjne audycje – „Ciuchcia” jestem mama chrzestną Kulfona i Moniki, „Budzik” i autorską „Moliki Książkowe” - pierwszy program tv o książkach dla dzieci.

 

 

W książce ukazane są różne oblicza dzieciństwa - jest w nim miejsce na marzenia, pragnienia, chwile zabawy, ale dostrzegamy również dążenie do pomocy, solidarność “bo dzieci nie mają w sobie strachu”. To, co wzruszające to wyobraźnia Marysi, która pomaga jej przetrwać ogromnie trudne momenty. Jakie znaczenie, według Pani, ma wyobraźnia dla współczesnych dzieci? Co należałoby zrobić, by ten cenny dar podtrzymywać, nie dopuścić do tego, by został zniszczony? 

 

  • Tak, to dobre pytanie. Wyobraźnia,  w życiu dziecka stanowi bardzo ważny element jego rozwoju i jeśli pozwolimy na prawidłowy rozwój, wspomagając tylko, wtedy wyrastają wrażliwi i empatyczni dorośli, którzy są otwarci na drugiego człowieka. Możemy zauważyć wielu, w obecnych czasach, na szczęście, i ufam, że mimo kolejnych nowinek cyfrowych dzieci będą dbały o swoją wyobraźnię. O tym rozmawiam z dziećmi na spotkaniach autorskich. W rozwijaniu wyobraźni pomaga czytanie, wrażeniowe czytanie, które stosuję od wielu lat. Wynosimy nawyki takiego czytania z domu, i ważne jest żeby przekazywać dalej metodę wrażeniowego czytania , bo to metoda naszych babć, a dzieci ją uwielbiają. Obecnie rodzice zauważają potrzebę rozwijania w dzieciach naturalnych zainteresowań, nie narzucania swojej woli. Dzieciństwo, w harmonii, miłości, a przede wszystkim poczuciu bezpieczeństwa ma największą wagę dla dalszego rozwoju małego człowieka.           We wrześniu nakładem wyd. DIFIN ukazała się  „Pedagogika homo amans Inspiracje Modele Perspektywy” red. naukowa Ewa Lewandowska Tarasiuk, Jan Łaszczyk i Bogusław Śliwerski

 

„...publikacja z pedagogiki homo amans ,jest  nośnikiem wiary nadziei i miłości, a zarazem bezinteresownej troski autorów o nienaruszalność ponadczasowych wartości oraz o los dzieci i ich wychowawców...}...Pedagogika serca prof. Marii Łopatkowej stanowi polski wkład w cywilizację miłości, w kulturowe i oświatowe imperium humanum. 
Prof. dr hab. Bogusław Śliwerski


Dlaczego wspominam tę publikację? Ponieważ zaproszono mnie do napisania rozdziału i pod nr 13 odnajdzie Pani mój tekst pt.: „Głaski skuteczna broń miłości”, jest w nim, myślę, odpowiedź na pytanie co pomaga rozwijać wyobraźnię, w czym wyobraźnia pomaga dzieciom, i jak jest ważna. Oparłam się na historii mojej Mamy, na własnym macierzyństwie - nazywają mnie Matka trzech pokoleń -1978, 1985, 1999- i mojej pracy twórczej dla dzieci w mediach; w TVP i radiu –  przypomnę, ponieważ niektórzy chętnie o tym zapominają, że współtworzyłam Ciuchcię z udziałem Kulfona i Moniki, Budzika, i realizowałam moje autorskie programy w TVP - „Moliki Książkowe - czyli co czytać dziecku” oraz audycję o kulturze i czytelnictwie „Ciotka Książkula zaprasza" w radiu publicznym. 

 

Wyobraźnia jest darem, o który należy dbać i wcale nie jest to takie trudne.  
Zachęcam do sięgnięcia po lekturę  „Pedagogika homo amans Inspiracje Modele Perspektywy” red. naukowa Ewa Lewandowska Tarasiuk, Jan Łaszczyk i Bogusław Śliwerski, na pewno czytelnicy nie będą rozczarowani. 
Wyobraźnia małej Marysi pomogła Jej przetrwać wojnę, a wyobraźnia dużej Marysi pomogła przygotować do życia gromadkę dzieci, które samodzielnie ruszyły w świat.


Narracji towarzyszą niezwykle przejmujące ilustracje Anny Jamróz - tutaj również możemy zauważyć tą dwoistość: okrucieństwo wojny, obrazy, których dziecko nie powinno oglądać, a jednocześnie dostrzegamy pociągnięcia dziecięcą kredką. Przepiękna metafora. Proszę opowiedzieć jak wyglądały poszukiwania ilustratorki i praca nad warstwą wizualną książki? 

 

  • Ania Jamróz jest bardzo wrażliwą ilustratorką. Poznałam Anię robiąc wywiad o innej książce, przez nią ilustrowanej. Jako ilustratorkę do mojej publikacji wybrało Anię wydawnictwo. To był bardzo dobry wybór. Ania powiedziała mi, że po przeczytaniu tekstu popłakała się i postanowiła rozmawiać z rodziną. Czas jest ulotny. Jej ilustracje nieśmiertelne.

 

 

Książka kierowana jest do dziecięcego odbiorcy - co chciałaby Pani żeby zostało z niej zapamiętane przez młode pokolenie? Jakie wartości, przesłanie chciała Pani przekazać? 

 

  • Ze zdziwieniem stwierdziłam, że nie tylko dzieci chcą rozmawiać o tej książce, ale i dorośli. Uczestniczyłam już w kilku takich międzypokoleniowych spotkaniach w Książnicy, w Lidzbarku, w Biesiekierzy, w Warszawie i przyznam, że takie spotkania mają swoją energię i moc. Jeśli chodzi o dzieci, to chciałabym, aby młode pokolenie pamiętało o swojej historii, żeby dbali o swoich najbliższych, słuchali ich opowieści. 

 

Przypomnę słowa Piotra Konieczki:

 "Naród, który nie zna swej historii skazany jest na jej powtórne przeżycie".  

 

Każdy wyciągnie z tego zdania odpowiednie wnioski. 
A wartości, które ważne są dla mnie, to: uczciwość, szacunek i otwarcie na drugą istotę. 
I oczywiście BYCIE SOBĄ - wbrew pozorom, to jest najtrudniejsze, ale może niektórym się uda.
Wierzcie mi, życie w zgodzie z sobą samym jest naprawdę piękne.
 

Dziękuję za rozmowę!

 

  • Również dziękuję


 

Przeczytaj również

Polecamy

Więcej z działu: Artykuły książkowe

Warto zobaczyć