Dzień dobry Pani Halino,
Nie zaskakuje mnie, że dziecko z ZA, nawet po dobrej terapii, gorzej radzi sobie społecznie w szkole niż w domu. W otoczeniu niewielkiej ilości bliskich i ważnych dla niego osób czuje się bezpieczny. Trudno to samo powiedzieć o obcym i hałaśliwym otoczeniu szkolnym. By sobie w szkole mógł radzić dobrze, przydałaby się pomoc tzw. asystenta (czasem taką osobę zatrudnia gmina), lecz w Państwa sytuacji myślę, że nie będzie łatwo taką pomoc zorganizować, ponieważ chłopiec chodzi do szkoły integracyjnej, gdzie na lekcjach powinien mieć zapewnioną pomoc nauczyciela wspomagającego (niestety nie na wyłączność, lecz do spółki z innymi dziećmi z zaburzeniami rozwoju).
Ma Pani rację, że część nauczycieli może nie mieć świadomości problemu, lecz odbierać jego zachowanie jako "niegrzeczność". To często spotykana reakcja na zachowanie dzieci ze spektrum autyzmu - ich zaburzenie rozwoju jest niewidoczne na zewnątrz, nie mają na buzi oczywistej etykiety - jak np. dzieci z zespołem Downa, których wygląd od razu sugeruje, że należy uczyć je w inny sposób niż pozostałych uczniów. Wygląd dzieci z ZA zwykle nie zwraca uwagi, co przyczynia się do odbierania ich niefunkcjonalnego zachowania jako zwykłej niegrzeczności.
Nie powinno tak się dziać w szkole integracyjnej, gdzie personel powinien posiadać specjalistyczne wykształcenie, przyczyniając się do prawidłowego funkcjonowania dzieci z zaburzeniami rozwoju w szkole.
To, co można zrobić to zapytać o kwalifikacje nauczycieli, często nauczyciele języków obcych to stażyści, którzy są w trakcie zdobywania uprawnień do pracy z dziećmi z zaburzeniami rozwoju. Być może w szkole można zorganizować radę szkoleniową dla rady pedagogicznej n t. dzieci z ZA. Wszystko zależy tu od dobrej woli obu stron - Państwa i szkoły. Jedno jest pewne - dominacja kar w wychowaniu i nauczaniu, to droga nie prowadząca do niczego dobrego dla dziecka. Można znaleźć wiele innych i to skutecznych sposobów oddziaływania.
Serdecznie życzę powodzenia
Agnieszka Sokołowska
Komentarze