Mama dziewczynki żyje. Trudno mi określić jaki ma kontakt z dzieckiem, bo niewiele wiem na ten temat. Wiem jedynie, że nie za bardzo dba o dziecko - zarówno w sensie higienicznym jak i zdrowotnym. Dziecko niejednokrotnie przyjeżdża do nas brudne i zaniedbane. Matka nie przywiązuje szczególnej uwagi do wychowywania córki, do czystego ubrania. Z tego co wiem pozwala jej na wszystko, nie wymaga niczego. Nie ma tam (w domu dziecka) żadnej dyscypliny ani zasad wychowania. Dziecko robi co chce. Mój mąż jest po rozwodzie, więc może ta trauma spowodowała zamknięcie się jego dziecka? Choć rozwód był jak miała 2 latka. Przyznam, że mam problem w akceptowaniu zachowania tego dziecka i brak reakcji mojego męża, który uważa, że był w Poradni i tam specjaliści stwierdzili, że to tylko nieśmiałość, wzbudza we mnie złość. On i jego rodzina uważają, że ja na siłę chce udowodnić, że w Poradni nie mieli racji... Nie jestem psychologiem, ale dużo czytałam o tym zaburzeniu i wydaje mi się, że to coś więcej niż tylko lękliwość. W naszym domu jak przyjeżdża córka męża też źle się dzieje, bo mąż uważa, że to ja powinnam ciągle próbować nawiązywać kontakt z dzieckiem, a nie mieć pretensje, że ona się tak zachowuje. Zdaję sobie sprawę, że dziecko może być chore i to nie jest absolutnie jej wina, ale należy coś z tym robić, a do męża to nie bardzo dociera. Ciągle ma tylko do mnie pretensje, że powinnam pierwsza wyciągać rękę do jego córki - co czyniłam nieraz, ale bez efektu, albo z efektem krótkotrwałym. Ja też chciałabym żeby mi powiedziała dzień dobry, albo podziękowała gdy daje jej cukierka. Dziewczynka chciałaby stale mieć ojca przy sobie, gra na jego uczuciach, lubi zwracać na siebie jego uwagę. Pewnie dlatego, że to on jest dla niej jak matka, bo to on organizuje urodziny, piecze torta, a nie matka... Dziecko chyba nie za bardzo darzy mnie sympatią, bo może uważa, że zabrałam jej tatę. A ja zraziłam się do niej, bo nakłamała na mnie do babci, że jestem zła i niemiłą dla niej - co było nieprawdą. Nie wiem co robić. Może zna Pani jakiegoś dobrego psychologa w Opolu, Wrocławiu? Bardzo dziękuje za odpowiedź.
Dora
Dzień dobry,
Pani świadomość i rozumienie problemów Pani rodziny są wnikliwe. Co więcej uważam, że ma Pani słuszność w ocenie sytuacji. Niestety jest to miecz obosieczny - z jednej strony Pani wiedza i chęć zmiany sytuacji to narzędzia niezbędne to osiągnięcia sukcesu, przemiany sytuacji na lepsze; z drugiej niestety - i to też Pani widzi bardzo dokładnie - w swojej walce jest Pani całkowicie osamotniona i niezrozumiana. Nie chodzi już nawet o to, że nikomu nie jest łatwo być samemu, lecz że głową muru się nie przebije. Dopóki Pani mąż nie zrozumie, że funkcjonowanie dziecka zależy od zachowania wszystkich osób, nie uda się Pani nic zmienić w trwały sposób. To nieprawda, że problemy córki Pani męża to wąski wycinek polegający na relacji z macochą i nieprawdą jest też to, że to tylko od Pani zależy trwała zmiana takiego stanu rzeczy. Nawet gdyby Pani do spółki z tą małą dziewczynką razem się starała to za mało by efekt był trwały. Takie problemy to problemy całej rodziny, bo rodzina jest systemem, jak naczynia połączone.
Myślę, że dziewczynka nie zamknęła się raczej na skutek rozwodu rodziców w jej bardzo wczesnym dzieciństwie. Moim zdaniem o wiele większy wpływ na jej obecne funkcjonowanie ma całkowita niejednolitość postaw, komunikatów i oddziaływań płynących ze strony ważnych w jej życiu dorosłych: taty i Pani, mamy biologicznej i innych członków rodziny (np. babci). To czyni ją dzieckiem podatnym na manipulację, ale też uczy ją jak manipulować, by osiągnąć efekt. Kwestii ewentualności zaburzenia rozwoju nie da się wykluczyć bez szczegółowych badań.
Póki Pani mąż nie zrozumie, tak wewnętrznie sam, że tylko Państwo oboje możecie zmienić sytuację, będzie Pani dalej w tej walce sama. Bo zmienić na lepsze może tylko ten, który tego naprawdę chce, a to wymaga świadomości i poczucia odpowiedzialności oraz sprawstwa - tak mogę, chcę. Póki Pani będzie mówić, a on nie będzie chciał tego naprawdę usłyszeć, sytuacja nie zmieni się niestety.
Moja mądra koleżanka mówi tak: "Można konia doprowadzić do wodopoju, lecz nie można za niego napić się wody".
Nie sądzę, by mąż tak od razu po prostu chciał zacząć chodzić do psychologa, to mało prawdopodobne. Ludzie zwykle mają z tym duże opory, zwłaszcza kiedy nie wydaje im się, że odpowiedzialność za zmianę leży też po ich stronie. Wydaje mi się jednak, że to, co może Pani wypracować teraz to: niemówienie o problemach z dzieckiem przy dziecku, kiedy to słyszy oraz zadbanie o jednolitość komunikatów i wymagań wobec dziecka, to będzie sprzyjało wszystkim.
Gdyby udało się Pani wynegocjować z mężem pracę z psychologiem - najbardziej pomoże Państwu terapeuta systemowy, którego zadaniem jest pokazać mechanizmy działania Państwa rodziny, co uświadamia, że efekt wycofania się małej z relacji spowodowany jest taką, taką i jeszcze taką przyczyną, a także wskaże Państwu sposoby, jak to zmienić. Korzyści z takiej psychoterapeutycznej pracy są dla wszystkich, niezbędne są jednak dobra wola, chęć i wytrwałość.
Dane do terapeutów we Wrocławiu przesyłam osobnym mailem za pośrednictwem moderatora kącika.
Serdecznie pozdrawiam i życzę powodzenia.
Agnieszka Sokołowska-Kasperiuk
Komentarze