Warszawa

Cudowne pomieszanie fantastyki i realizmu, czyli o "Ptaku Zielonopiórym"

Co było największym wyzwaniem w komponowaniu muzyki do tego spektaklu?

 

Grzegorz Turnau: Utrzymanie jej w dosyć ścisłej i dosyć wymagającej konwencji. Znajdziemy w niej trochę dell'arte, trochę ludowego włoskiego teatru i opowieści jarmarcznej, trochę ludowej nuty taranteli. W teatrze  i w filmie lubię, kiedy muzyka jest lekko pastiszująca. Zawsze wtedy powstają te skojarzenia, które nam przypominają zapachy, kolory, czyli to, co lubimy zapamiętywać, kiedy podróżujemy. Pastisz jest dla ucha czymś takim, jak wspomnienie zapachu potrawy, kwiatów czy kolor nieba w danym miejscu na świecie. Oddziałuje na zmysły. Wydaje mi się, że teatr Jarosława Kiliana zawsze taki był. Myśmy zrobili wiele przedstawień adresowanych do młodych ludzi. Najbardziej pokrewnym stylistycznie był „Pinokio”.

 

W „Ptaku Zielonopiórym” bardzo istotna jest także muzyka na żywo. Dość długo wahaliśmy się wokół tego technicznego i stylistycznego zagadnienia, jak potraktować muzyków. I absolutnie stanęło na tym, że muzycy są uczestnikami spektaklu, tak jak aktorzy. W spektaklu są tylko dwa instrumenty, nie licząc perkusyjnych, które pojawiają się tu i ówdzie. I myślę, że to też decydowało przy moim myśleniu o muzyce do tego przedstawienia. Nie rozbudowywałem za bardzo faktur, nie chciałem, żeby to było musicalowe.

                                                                                                                                                                                                     

Przeczytaj również

Warto zobaczyć