Prezentujemy Państwu najpiękniejsze prace nadesłane przez naszych czytelników na konkurs literacki pt. "Zobaczyć niewidoczne".
Moja mama ma słaby wzrok i bez okularów niewiele widzi. Latem, kiedy jeździmy na wakacje do dziadków na wieś lubię się położyć obok niej na kocu na łące i zamknąć oczy. Czuję wtedy, jak łaskoczą mnie w nos promienie słońca i wietrzyk. Wiatr przywiewa różne zapachy: zielonego lasu, wody znad stawu, suszącego się siana, żywicy, kwiatów i ziemi. Czasami jakiś motyl usiądzie mi na ręce albo brzęczący skrzydełkami owad. Czuję się wtedy tak, jakby ktoś mnie delikatnie głaskał. Mama mówi, że kiedy zamknie się oczy można zobaczyć i usłyszeć więcej. Tłumaczyła mi, że jeśli u kogoś szwankuje jeden zmysł, to te pozostałe przejmują jego funkcje. Mama bez okularów czuje się tak jak ja, kiedy zamknę oczy. Słyszymy wtedy najcichsze dźwięki, można się lepiej skupić na otaczającym świecie. Dopiero wtedy dostrzegam, że wokół śpiewają różne ptaki i zaczynam rozróżniać ich głosy. Kiedyś bawiliśmy się w zgadywanki: zgadnij po dotyku płatków, jaki to kwiat. Nie było łatwo, ale czasami udało się odgadnąć po zapachu. Mama nauczyła też słuchać mnie muzyki klasycznej, oczywiście z zamkniętymi oczami. Należy położyć się wygodnie na kanapie albo usiąść w fotelu i gdy ma się zamknięte oczy zaczyna działać wyobraźnia a dźwięki muzyki wywołują w mojej głowie różne obrazy. Układają się one w opowieści, które potem przerysowuję na kartkę. Lubię też zamykać oczy, kiedy rodzice czytają mi bajki na dobranoc, bo wtedy łatwiej przenieść się do świata z książki. Nie potrafię tylko chodzić po omacku z zamkniętymi oczami, bo ciężko na przykład trafić do drzwi, żeby wyjść z pokoju i można sobie nabić guza na czole. ;)
Bruno Szkoda
Do niedawna tylko miałam zawiązane oczy, kiedy bawiłam się ciuciubabkę. Trudna to zabawa, każdy mi się wymyka, ucieka, zwłaszcza jak jest głośno, wszyscy się śmieją i hałasują nie tam gdzie stoją. Ale tej zimy w naszej wsi nie było prądu wieczorem. Byłam na górze na strychu w moim miejscu dla lalek i się bawiłam, a mama z siostrą maleńką na dole skracała mi spodnie od siostry. Nagle zrobiło się ciemno w domu i na ulicy. A nie było księżyca, bo to był pochmurny wieczór. Na strychu jest tylko maleńkie okienko, ale akurat do tego i tak było daleko. Ależ ja się bałam, że nie zejdę do mamy. Na dole były zapałki i w piecu się paliło, to było jaśniej. I był telefon na dole, też można nim poświecić. A na górze nic świecącego nie było. Na strychu już zupełnie nic, tylko lalki i stare ubrania. Do drzwi musiałam przejść kawałek, bo to taki podłużny strych pod dachem. I najgorsze było to, że po kawałku podłogi nie wolno chodzić, bo jest stara. Musiałam się złapać tam belki i przejść po belce przy podłodze koło ściany. Pomyślałam sobie wtedy, że osoby niewidome dają radę, nawet jak terenu wcześniej nie widziały. Najpierw podeszłam do kartonów z ciuchami, zeszłam na prawo, dotykiem odnalazłam belkę, weszłam na nią, złapałam się za górną i tak się przesuwałam stopkami i się tylko modliłam, żeby poczuć pod palcami suszoną miętę, bo tam gdzie wisi, to już można chodzić. Ale ta mięta ładnie wtedy pachniała. Poczułam miętę, podziękowałam za bezpieczną drogę na najtrudniejszym kawałku i pokonywałam trasę dalej. Otwarcie drzwi na strych na zasuwkę, przejście po pokoju mojej siostry, gdzie jest bałagan i można się potknąć nawet jak jest widno, później schody, ale tu akurat jest ich 12-ście, wiem bo zawsze liczę, jak po nich chodzę, później korytarz, potknęłam się o buty, drzwi do kuchni i już mamę koło pieca znalazłam z płaczącą Hanią. Mama mnie wołała jak byłam na strychu i nawet nie słyszałam ze strachu. Ale powiedziała, że wiedziała, że sobie poradzę i śmiała się, że zabrałam ze strychu moje lalki Zuzię i Marysię i mi było trudniej iść. Ale co będą same siedziały po ciemku. Od tamtej pory jak widzę osoby z białą laską, to sobie myślę, że są strasznie sprytne. Tak łatwo chodzą i z gracją, a ja szłam chyba pół godziny przez pomieszczenia, które dobrze znam.
Helenka Tucka
Podczas spaceru mama poprosiła mnie, abym zamknęła oczy i słuchała uważnie wszystkiego dookoła. Prowadziła mnie za rękę, mówiąc o każdym krawężniku i dziurze w chodniku. Czułam się bezpiecznie i jakoś inaczej. Niby poznawałam dźwięki, ale WYŁĄCZYŁAM GŁOWĘ. Przestałam nazywać głową to co słyszałam i nagle wszystko było inne. Nawet pod butami czułam wyraźniej trawę, asfalt, czy ubity piasek. Wiatr był wyraźniejszy, dawno mi tak nie wymasował policzków. Słoneczko grzało jakby mocniej, ptaki głośniej ćwierkały. Czy to już wiosna? Wcześniej ich tak nie słyszałam. Czułam, że nogami rozdzielam powietrze, przez które przechodzę. Było mi jednak lżej, jakbym nic nie ważyła. Brak gwaru osiedlowego i samochodów podpowiadał, że weszłyśmy do parku… i było mi bardzo zielono w oczach, mimo że były zamknięte. Piękna była ta zieleń, jak w lecie. Nagle mama powiedziała JUŻ! Otworzyłam oczy. Tak, byłam w parku, zbliżałyśmy się do placu zabaw. Dawno tak nie odpoczęłam i jeszcze mogłam się pobawić na dworze przed odrabianiem lekcji.
Liwia Tempczyk
8,5 lat
Można patrzeć nie widząc, można też nie patrząc widzieć. Gdy nie można polegać na oczach, gdy wzrok nie działa jak należy, trzeba sobie radzić inaczej. W domu - nie widać mebli, kubka z piciem na stole, podwiniętego przypadkowo przez innego domownika i nie poprawionego dywanu. Pokój i meble można jeszcze i nawet trzeba sobie wyobrazić, ale co z kubkiem lub podwiniętym dywanem? Tego się raczej nie da przewidzieć. Trzeba stąpać ostrożnie, bardzo ostrożnie, bo niebezpieczeństwo, wystające kanty mebli, czyhają dosłownie wszędzie. Poza tym jest to strasznie trudne! I frustrujące, że inni widzą i mają lepiej, łatwiej, a ja nie. Podstawowe czynności, wykonywane na co dzień machinalnie nabierają dla osoby niewidzącej innego znaczenia, zajmują znacznie więcej czasu, a i tak nie są wykonane, jak należy, przynajmniej u mnie. Jak ułożyć dobrze włosy na lokówce, jak zrobić dobry makijaż? W kuchni brak wzroku przeraża mnie jeszcze bardziej. Jak pokroić warzywa nożem i się nie pociąć? Ale w domu i tak nie jest najgorzej. Prawdziwa trudność to wyjście na dwór. Wszędzie czyhają dziury w chodnikach, porzucone torebki foliowe, które mogą się zaczepić o mój but. Wszędzie pełno odgłosów, na które wcześniej, polegając na wzroku, nie zwracałam uwagi. Boję się. Jest tu mnóstwo ludzi, którzy się gdzieś spieszą, co rusz na kogoś wchodzę, mimo że idę powoli i uważam, jak mogę. A przejście dla pieszych? Nie ma szans, bym przeszła przez ulicę bez czyjejś pomocy. Koszmar. Pragnę wrócić do domu jak najprędzej. Zakupy niech robi ktoś inny. Najlepiej, by wszystko robił za mnie ktoś inny. Ale co wtedy będę robić ja? Zamknięta w czterech ścianach własnej głowy będę tylko nasłuchiwać, jak żyją inni? Żyć ich życiem? Chyba jednak tak nie chcę, chyba trzeba się przemóc i powoli uczyć wszystkiego od nowa. Chyba nie mam wyboru. Chyba...
Magdalena Gąsior
Chłodna ciemność przed oczami
Delikatnie schodzi na bok,
Znika wolno, godzinami,
Zabierając z sobą mrok.
Nagle ciepły podmuch wiatru
Ukazuje wyobraźni
Korytarze kolorowe.
Znów jest coraz jaśniej.
Biegnę szybko, szukam celu,
Ale jego nigdzie nie ma.
Tu przyjaciół nie ma wielu...
Pod nogami tylko ziemia...
W końcu czuję dziwny zapach
Jakby słodkiej pomarańczy,
Zerkam spod przymkniętych powiek-
Syn oblany soczkiem tańczy...
Anna Mrozik
Nazywam się Ola. Jestem ruchliwą pięciolatką. Lubię skakać, biegać i bawić się z moją siostrą. Jednak gdy zamknęłam oczy, mój świat stał się zupełnie inny. Zaczęłam mocniej odbierać wszystkie dźwięki- rozmowy mojego taty, włączone radio, stuknięcia w mieszkaniu obok. Tych odgłosów było naprawdę dużo i dobiegały z różnych stron. Moja mam dała mi do dotknięcia różne przedmioty. Wtedy zdałam sobie sprawę, że maja różna strukturę - niektóre są bardzo mięciutkie, przyjemne w dotyku, inne śliskie bądź chropowate. Było to niezwykłe uczucie, jak bardzo się od siebie różnią. Zaczęłam też mocniej odbierać wszelkie zapachy w domu - teraz dopiero poczułam, że mama przed chwilą smażyła kotlety, ten zapach dobiegał chyba z kuchni. Jednak prawdziwa niespodzianka czekała mnie wtedy, gdy wyszłam na podwórko z zamkniętymi oczami. Ileż tam było różnych odgłosów - rozmowy ludzi, hałas jeżdżących samochodów, nawet czasami śpiew jakiegoś ptaszka. Wtedy pomyślałam, że na co dzień tych odgłosów i zapachów tak nie dostrzegam i nie zauważam, bo chyba bardziej jestem skupiona na tym co widzę.
Ola Świeszkowska
5 lat
W jeden z tych słonecznych dni w lutym wybraliśmy się całą rodziną na spacer do pobliskiego parku. Usiedliśmy na ławce, obok był staw. Zamknęliśmy oczy...
Słychać było głośniej jak zawsze kaczki, które pływały po stawie. Ich trzepot skrzydeł oraz kawałki chleba, który uderzał o wodę a był rzucany przez ludzi.
W kieszeni w kurtce mieliśmy cukierki - truskawkowe (nasze ulubione). Papierek szeleścił głośno, a smak cukierka był o niebo lepszy niż zawsze. Nie wiem czy była to zasługa świeżego powietrza czy zamkniętych oczu...
Wydaje mi się, że słyszałam również samolot, który leciał hen wysoko.
W oddali słychać było głosy innych ludzi i szczekanie psów. Trudno było wytrzymać i nie otworzyć oczu z ciekawości... Taka zagadka - było to naprawdę intrygujące.
Wiatr delikatnie powiewał ale czułam, że moja twarz robi się coraz bardziej czerwona.
Faktycznie gdy zamykamy oczy przenosimy się w zupełnie inny świat. Świat postrzegamy inaczej, tak wyjątkowo. Warto zrobić takie doświadczenie i przeżyć to na własnej skórze.
Monika Chłopicka
Na początku wszystko wydawało się takie same, poza jednym szczegółem - ciemnością przed oczami. Po chwili jednak coś zaczęło się zmieniać. Zaczęłam czuć się mniej pewnie, a każdy krok zabierał mi sporo czasu. Potykałam się, przewracałam, aż wsłuchałam się w siebie. Nagle zaczęłam słyszeć to co do tej pory mi umykało. Również zapachy zaczęły do mnie docierać w zdwojony sposób. Naszego psa wyczułam po zapachu dzięki czemu bezpiecznie go ominęłam. Dostrzegłam również jak wiele pułapek czeka na takie osoby - porozrzucane zabawki, przesunięte fotele. Wszystko to może mieć zgubne skutki, a jednak świat takich osób wbrew pozorom tętni życiem. Oni czują, słyszą więcej, a dzięki temu ich świat jest pełen barw, choć może nie dosłownie. To był naprawdę interesujący eksperyment i cieszę się, że go przeprowadziliśmy, dzięki temu dziś inaczej będziemy patrzeć na świat.
Justyna Rojek