Teatr Dzieci Zagłębia im. Jana Dormana w Będzinie. Baby Scena. Bajka o Stworku bez Kolorku.
Umówieni jesteśmy z dwoma dwulatkowymi rodzinami .
Wchodzimy. Przyjemnie. Klimatycznie... , ale jednak czuć napięcie. Nigdzie, ale to nigdzie nie czuć ‚tego’ napięcia tak intensywnie przed wejściem na salę, jak właśnie w teatrze. Teraz też tak było. Dzieciorzyźnie się udzieliło. W końcu to najprawdziwszy teatr, może dla mniejszych od nas, ale nadal! To nie zajęcia w klubiku, to nie warsztaty w klubokawiarni. Małe to czują.
Scena biała. Na scenie ‚biała Pani’ i Pan "Kolorek". A wokół są poduchy. Nikt nikomu nie zasłania. Mali widzowie mogą leżeć mogą zwisać z kolan taty, mamy.
I co najważniejsze – mogą głośno wyrażać swoje emocje. Czego nie omieszkają robić…
‚Kurtyna w górę’. Biała Pani zaczęła robić wygibasy, mówić dźwiękonaśladowcze słowa i tak pięknie się uśmiechać, że z łatwością zarażała tym nasze serca. Po 3 sekundach zamarcia połowa widowni, docelowej była gotowa do niej dołączyć. A spektakl ujmujący... kolory, deszcz, tęcza i noc radość na twarzach dzieciaków i w nas.
Totalnie przepiękną sprawą był fakt, że obecne dzieci, w wieku 1-4, miały ogromne poczucie humoru, z tym, że każde śmiało się w innym momencie, w zależności od rozwoju. :-)
Co parę minut na scenę wpadał jakiś desantowiec, migiem ściągany przez rodzica.
Córa przyjęła taktykę‚ ruch posuwisty na tyłku jest mało zauważalny ale pozwoli mi na osiągnięcie celu, czyli dotarcie do tej żabki z wodą…
A po ‚sztuce’, mali widzowie zapraszani są na scenę i mogą wszystko [prawie] pomacać, łącznie z Białą Panią.:-)
Irka Krzymińska