Wywiad z Panią Barbarą Kosmowską – pisarką, autorką książek dla dzieci takich jak "Pozłacana Rybka", "Buba" oraz słuchowisk.
Witam serdecznie Pani Barbaro i cieszę się, że udało mi się Panią znaleźć na drugim końcu świata bo obecnie przebywa Pani w Nowym Yorku?
B.K: Tak! Okazuje się, że dzieci i młodzież ze szkół polonijnych Wschodniego Wybrzeża z radością nas goszczą. Piszę „nas”, ponieważ w tym roku towarzyszy mi uwielbiany przez młodych czytelników Wojciech Widłak. Przemierzamy więc Nowy Jork, przedstawiając mu Bubę, Pana Kuleczkę, Muchę Bzyk Bzyk i kilku jeszcze innych naszych bohaterów….
Już za niecałe dwa tygodnie będzie Pani gościć w „Księgarni z Bajki” w Poznaniu. Spotkanie będzie traktowało m.in. o inności i samotności dzieci, a punktem wyjścia do rozważań będą książki „Dziewczyna z parku” oraz „Kolorowy szalik”. Tematy trudne, ale niewątpliwe konieczne, by o nich rozmawiać, bo ta problematyka coraz częściej dotyka młodych ludzi. Co było inspiracją do napisania tych powieści?
B.K: Inspiracją było zapewne właśnie to nie dające mi spokoju przekonanie, że wciąż unikamy trudnych rozmów i ważnych tematów, które niesie życie. I choć staramy się bronić naszych milusińskich przed wszelką traumą, kiedyś musimy usiąść i z otwartą przyłbicą sumiennie porozmawiać z naszymi dziećmi o wszystkim, co boli także nas, dorosłych. A już tak nawiasem mówiąc: Cieszę się na spotkania w „Bajce”. Zawsze są wyjątkowe i niezapomniane!
W dzisiejszych czasach młodzi ludzie są często bardzo zagubieni i samotni, choć paradoksalnie zdawać by się mogło, że dzięki np. portalom społecznościowym powinno to wyglądać inaczej. Co Pani sądzi o wpływie mass mediów na współczesne dzieci?
B.K: Z jednej strony wszelkie portale mogą wydawać się cudownym środkiem unicestwiającym samotność. Problem jednak jest głębszy. Spotkania w sieci nie rozwiązują tych problemów komunikacyjnych, tych dylematów i rozterek, które tak pięknie można oswoić w przyjaznej rozmowie twarzą w twarz. Wirtualne przyjaźnie i relacje zawsze pozostają nie do końca prawdziwe. Życie, w przeciwieństwie do nich, prawdziwe jest i będzie. Dlatego potrzebujemy relacji głębszych. Zbyt długie obcowanie z Internetem jest sygnałem właśnie samotności i zagubienia. Dobrze, jeśli rodzice są tego świadomi.
Jest Pani nazywana „mistrzynią psychologicznych portretów”. Nie bez powodu, bo książki, które Pani stworzyła pokazują często głębię codziennych dylematów, rozterek, stawiania sobie pytań i próby znalezienia odpowiedzi na ważne egzystencjonalne zagadnienia. Czy są to często prawdziwe historie?
B.K: Nie piszę reportaży, ale jeśli jakaś fabuła z mojej powieści staje się wiarygodna i wtapia się w doświadczenia życiowe młodych czytelników, uważam to za książkowy sukces. Chodzi przecież o to, by nasi odbiorcy utożsamili się z opowiadaną historią. Przeżyli ją, zaakceptowali lub nie. Ale zawsze się do niej odnieśli. Bo piszemy o nich i dla nich.
Pani książki nie zawsze bywają smutne. Przykładem jest „Buba”, która rozbawia do łez i którą czyta się dosłownie jednym tchem. Jeden z czytelników określił ją nawet mianem „odtrutki na kiepski humor”!
B.K: To miłe słowa. Bo, szczerze mówiąc, ja też nie jestem zawsze smutna….:-)
Pani powieść „Pozłacana rybka” dostała I nagrodę w konkursie im. Astrid Lindgren. Główna bohaterka dotknięta trudnymi życiowymi sytuacjami jak m.in. rozwód rodziców czy choroba brata weryfikuje swoją postawę wobec świata i zdarzeń. To bardzo refleksyjne, chwytające za serce dzieło, w którym chyba każdy dojrzewający młody człowiek znajdzie cząstkę siebie. A czy wie Pani jak odbierają je dorośli?
B.K: „Pozłacana rybka” ma szczęście do czytelników w każdym wieku. Wzrusza i wzmacnia także tych starszych. Może to nagroda za temat trudny i bolesny, jakim jest utrata, żałoba, bezradność? Wszyscy z podobną bezsilnością reagujemy na wyroki losu. Marzymy o „złotej rybce”, ale potrafimy z godnością iść trudnymi drogami, gdy nie można inaczej. Moja książka pomaga w tej podróży. Mnie także pomogła.
Przygotowując się do tego wywiadu przyznam, że poczytałam wiele opinii na temat pani książek w internecie i komentarzami jakie często się powtarzały było to, że wiele osób traktuje je bardzo osobiście. Wiele było głosów także o tym, że pani powieści „wzruszają do łez” i czytelnicy mieli dosłownie „ciarki na plecach”. Takie recenzje mówią same za siebie. A czy z któraś z nich jest Pani szczególnie bliska?
B.K: Ostatnio z rumieńcem radości przeczytałam recenzję mojej powieści „Obronić królową”. Ukazała się na portalu książkowym „Dzikiej Jabłoni”. Bardzo, bardzo ucieszyłam się, że trafiłam na Czytelniczkę, która napisała o książce to, co ja pragnęłam nią wyrazić. To najmilsze dla autora, taka jednomyślność na linii: pisarz – odbiorca.
Jest Pani także autorką słuchowisk dla dzieci. Czy uważa Pani, że w obecnych czasach taka literacka forma przekazu dociera do młodych ludzi bardziej niż tradycyjne czytanie książek?
B.K: Szczerze mówiąc, dawno już nie napisałam słuchowiska. I może to jest najlepsza odpowiedź na Pani pytanie. Ale też nie ukrywam, że nigdy nie byłam etatową autorką słuchowisk. Dobrze wspominam współpracę z Radiem Bis. Kto wie, może jeszcze kiedyś powrócę do tej pięknej formuły literackiej?...
Bardzo dziękuję za rozmowę i życzę dalszych sukcesów!
B.K: I ja dziękuję, Pani Agnieszko. Za Pani przemiłe zaiteresowanie, cierpliwość i uśmiech. A przy okazji ? pozdrawiam przyjaciół książek!
Z Panią Barbarą Kosmowską rozmawiała Agnieszka Damieszko-Charnock