Dziś wróciłam z wizyty u rodziców. Niedawno odeszła moja babcia i
porządkujemy jej rzeczy. Niesamowite. Znalazłam laurki, która dostawała ode
mnie od czasów, których nie pamiętam. Znalazłam obrazek, na którym stoimy z
rodziną i babcią. Dziadka już nie było. Ten rysunek akurat pamiętam…
Całe życie święta kojarzyły i chyba już zawsze będą kojarzyć się właśnie z
wizytą u babci. Sam zapach jej domu był niesamowity – połączenie kremu
Nivea i lawendy. W okresie świątecznym łączył się jeszcze z drożdżowym
makowcem, pierogami z kapustą i grzybami i najbardziej niesamowitą na
świecie kapustą z grochem.
Pamiętam zabawy pod choinką, grę w pchełki i bierki. Uwielbiałam wchodzić
pod ogromny stół babci i szczypać każdego w łydki. Ależ musieli mnie mieć
dość! A i tak z uśmiechem zaglądali pod stół i pytali, co to za licho małe
się czai.
Tata zawsze robił magiczne sztuczki przy świecy – zgniatał przy płomieniu
skórkę pomarańczy, co powodowało powstawanie iskierek. Albo sypał cynamonem w płomień i zmielona kora zapalała się niczym magiczny pył.
Robiliśmy też pokazy zimnych ogni. Uwielbiałam je – nadal z resztą
uwielbiam. Zawsze ze ściśniętymi zębami , ostrożnie i na dystans trzymałam
iskrzący patyczek, żeby odświętna sukienka się nie zniszczyła. Była ze mnie
niesamowita strojnisia. Na święta wbijałam sobie pinezki w ulubione
lakierki, żeby stukały mi jak obcasy i prosiłam mamę o zawiązanie wielkiej
kokardy.
To wszystko są proste wspomnienia. Tradycyjne, spokojne, rodzinne.
Wymarzone.
Mam nadzieję, że pewnego dnia moje dzieci też będą tak wspominać swoje
święta. A babcia po cichu podpowie mi na ucho, jak przygotować kapustę. I
że będzie obok nas.
Justyna Witkowska
Zgłoszenie wysłane na konkurs "Smaki i Zapachy Świąt"