Gdy w naszym życiu pojawia się mały człowiek, zapominamy o całym świecie i poświęcamy się roli matki. Bez reszty i bez kompromisów. Sobie i całemu światu chcemy udowodnić, że jesteśmy matką idealną i głęboko wierzymy, że gdy wszystko będziemy robić same i odłożymy na czas jakiś wszystkie swoje potrzeby, idealną zostaniemy. I tak to trwa.
Mąż i dziadkowie po jakimś czasie uznają, że nie chcesz lub nie potrzebujesz ich pomocy, więc się wycofują. Często z wielkim żalem, bo oni też chcieli mieć swój udział w opiece nad uroczym potomkiem. A ty karmisz, przewijasz, pierzesz, nosisz na rękach próbując uspokoić płaczące niemowlę. W kółko i w kółko. Jak tylko przysiądziesz zasypiasz, bo już od kilku miesięcy nie przespałaś spokojnie żadnej nocy. To może trochę przerysowany obrazek, ale czy przynajmniej w części nie jest Ci znajomy? Czy i Ty nie dałaś się zwariować przez obraz kobiety idealnej, wyłaniający się z reklam i tabloidowych publikacji? Idealna żona, matka, pracownik… Każda z nas może tu dopisać, co chce. Wszędzie napotykamy obraz kobiety pięknej, zadbanej, uśmiechniętej i spełnionej. Czułej i mądrej matki i manager wspinającej się po szczeblach kariery. Patrząc do lustra z przerażeniem zastanawiamy się, co z nami jest nie tak, skoro do wieczora chodzimy w szlafroku, a tuszu do rzęs nie używałyśmy od miesięcy.
Tak, wiem, miałam pisać o tym, jak zaleźć czas dla siebie przy małym dziecku. Ale ja głęboko wierzę, że nie brak czasu jest problemem, a nasze nastawienie. Ktoś mądry powiedział, że nie uda nam się wychować szczęśliwego dziecka, jeśli same nie będziemy szczęśliwe. Że aby nasza miłość była dojrzała i mądra, najpierw same musimy pokochać siebie. Nie jestem psychologiem, nie pokuszę się o wyjaśnianie powyższej tezy. Ale jako mama dwóch już kilkuletnich córek, podpisuje się po nią obiema rękoma.
I wróćmy na chwilę do naszej idealnej matki. Sfrustrowana, wiecznie w pieluchach, kaszkach i butelkach, czuje się tak, jakby świat o niej zapomniał i jakby nie miał jej już nic do zaoferowania. I cóż robi ta nasza idealna matka? Z bezsilnej wściekłości krzyczy na swoje dzieci, bo tylko one są pod ręką. A one, przerażone, zachodzą w głowę cóż też zrobiły nie tak, że mama taka zła.
Sytuacja znana, prawda? Nauczenie się, że jeśli dziecko ostawimy z mężem lub babcią i pójdziemy z koleżanką na kawę, to nic strasznego się nie stanie, jest sztuką. Dla wielu z nas wielką sztuką. Ale pomyślmy chwilę, nie o sobie, a o naszych dzieciach. Pomyślmy i szczerze odpowiedzmy, czy teraz, bez reszty się im poświęcając, jesteśmy szczęśliwe. Naprawę szczęśliwe?
Macierzyństwo to wspaniałe doświadczenie, ale jak każde inne, musi być przeżywane rozsądnie. Pamiętajmy o tym, gdy po raz kolejny mąż lub babcia zapytają nas, czy nie potrzebujemy pomocy.
PS – A jeśli sami nie pytają, to może czas, żebyśmy to my ich poprosiły?
Sylwia B.