Gdy zdarzą mi się chwile bez mojej malutkiej córeczki wówczas truchcikiem biegnę do łazienki i zaczynam MARZYĆ - w tej pachnącej olejkami przestrzeni marzenia same lgną do mojej głowy.
Z przygotowaną wcześniej filiżanką zielonej herbaty i delikatną muzyką Stinga w tle robię nurka do pachnącej wody. To nic, że trwa to tylko z 15 minut - to mój cudowny kwadrans relaksujących marzeń. A marzę o wszystkim: o bujanym fotelu, słomkowym kapeluszu na głowie, moich ulubionych żelkach, o podróży do Laponii, o stosie wzruszających książek, o uśmiechu mojego męża, czerwonych makach na polu, o zielonym lesie i ciepłym słońcu zachodzącym za morze. A przede wszystkim marzę, bym mogła tego wszystkiego doświadczać z moją zdrową córeczką i cieszyć się razem z nią każdym detalem tego cudownego świata.
Po takich 15 minutach wiem, że nie ma kłopotu, którego nie dałoby się wyleczyć gorącą kąpielą i dziecięcą wiarą w marzenia. I tego się trzymam. :-)
Mama Irena