Choć lubię wszechobecny gwar, tak zwany codzienny rytm dnia - kiedy w domu zapada cisza, a drzwi zamykają się za moimi bohaterami, udającymi się na wyprawę życia wraz z mężem, jest to doznanie równie przyjemne, bo mogę w końcu poświęcić trochę czasu tylko dla samej siebie.
Wbrew obowiązkom, pilnym porządkom, praniu, prasowaniu - raz w tygodniu udaje mi się znaleźć dzień, w którym ja - matka, żona i kochanka, wiecznie zapracowana, zaganiana, poświęcam uwagę własnej osobie.
A zatem... Dzień jak w SPA, w zaciszu własnego domu zaczynam od mojej ulubionej zielonej herbaty i małej rozgrzewki, czyli godzinnych ćwiczeń na rozciągnięcie ciała. Później wkraczam do łazienki, którą mogę "okupować" ile mi się podoba robiąc peelingi, maseczki i inne mikstury na poprawę urody.
W zależności od pory roku po kąpieli nadrabiam czytanie książek na tarasie lub oglądanie seriali, okryta kocem, z kubkiem gorącej czekolady w ręce. Kiedy mam ochotę, wybieram się na zakupy, ale zazwyczaj stronię od wielkomiejskich przytłaczających galerii, wybierając małe osiedlowe sklepiki i pobliskie Second Handy, w których szukam modnych inspiracji, a jest ich tam - uwierzcie - bez liku.
Kawa z przyjaciółką czy oddanie się hobby, czyli rysowaniu, to zazwyczaj zwieńczenie mojego popołudnia "mamuśki", a wraz z przybyciem moich "poszukiwaczy skarbów" jestem wypoczęta i z nieposkromioną energią, gotowa na nowe podboje.
Halina Maly