Warszawa

Książki-Pomosty - Od lęku do lęku

Książki-Pomosty - Od lęku do lęku

Reakcje naszych dzieci często wydają się nam przesadne. W końcu nikt z nas nie miał łatwo. Zawsze zdarzy się coś, co może wytrącić z równowagi. A jednak, z perspektywy młodej osoby emocje związane z lękiem, presją, zagubieniem, nie są błahe. I nigdy nie powinny być przez dorosłych tak traktowane.

 

Tekst: Agnieszka Karp-Szymańska, Czasdzieci.pl.


Artykuł pochodzi z magazynu

"Newsweek Psychologia Nastolatka", nr 5/2021;

opublikowano za zgodą redakcji

 

 

 

 

 

 


Książka Mette Vedsø „Kwiecień plecień” dojrzewa w nas jeszcze przez kilka godzin po przeczytaniu. Coraz wyraźniej docierają pewne szczegóły, uwypuklają się wątki. Rzeczy nie stają się bardziej jasne, wręcz odwrotnie, powstaje jeszcze więcej pytań. Ustawiają się one w kolejce za tym podstawowym: Co sprawia, że młoda, zdolna, atrakcyjna dziewczyna z tzw. dobrego domu wpada w pułapkę własnego umysłu? 

 

Nigdy dotąd polski czytelnik nie otrzymał do rąk tak przejmującego pamiętnika – zapisu walki z chorobą, której nie widać, a mimo to paraliżuje i uniemożliwia kontynuowanie życia w dotychczasowej formie. 

 

Lęk przychodzi nagle

 

Pi mdleje na lekcji angielskiego. Na myśl o odpowiedzi dostaje ataku paniki.

 

Każdy z nas przeżywa od czasu do czasu silny stres z wielu powodów. Nie zawsze jest uzasadniony. Czasami, kiedy patrzy się na niego z perspektywy czasu, wydaje się, że wcale nie był potrzebny. A jednak stres stał się częścią naszego życia i rozwoju. Może dlatego, gdy słyszymy o ataku paniki, nie potrafimy się tym od razu szczerze przejąć. Ot, przesadna reakcja nastolatki. W końcu każdy kiedyś bał się oceny nauczyciela. Przychodzi nam na myśl lęk.  To emocja, która towarzyszy każdemu. Może nas chronić, ułatwia stawianie granic. Jednak gdy jest zbyt nasilony, może paraliżować i utrudniać codzienne funkcjonowanie. Wtedy, jak pisze bohaterka: „Szkolna prezentacja to skok z dziesięciometrowej trampoliny, nurkowanie w Rowie Mariańskim oraz lot na Marsa i z powrotem”. Czy znamy takie uczucie? Czy nadal sytuacja wydaje nam się błaha?

 

Po kilku zdaniach przejmującej relacji Pi wiemy, że nie opuścimy tej dziewczyny do ostatniej strony, będziemy razem z nią walczyć z bezsilnością, próbować nazywać reakcje i kontrolować emocje. Przejmująco opisane początki objawów uświadamiają nam, jak zagubiona i przerażona czuje się osoba ze stanami lękowymi. Przez cały czas może przecież analizować sytuację. Pomiędzy napadami stara się normalnie funkcjonować, ma przyjaciół, rodzinę, ale też obowiązki. Niemożność sprostania oczekiwaniom innych, wywiązania się z podjętych zobowiązań nasila tylko napięcie, co pogłębia problem.

 

Pi wspomina: „Zaczęłam się bać i stale myślałam o tym, jak się czuję. W kółko się zastanawiałam, czy nie przeoczyłam czegoś, co w rzeczywistości było poważne. Kiedy leżałam w łóżku, wsłuchiwałam się w swoje serce. Jak biło w tej konkretnej chwili? Sprawdzałam puls i wydawało mi się, że jest nieprawidłowy, bardzo nieprawidłowy, czy nie przeskakiwał o jedno uderzenie? Wyguglowałam: „Serce przeskakuje o jedno uderzenie”, przeczytałam: „Arytmia”. I dalej: „Zaburzenia w systemie elektrycznym serca”. Czytałam medyczne terminy: „Incydent mózgowo-naczyniowy”, „Migotanie przedsionków”, „Niewydolność serca”. Szukałam na oślep i trafiałam na różne dziwne strony. Nabierałam coraz większej pewności, że dzieje się ze mną coś bardzo złego. I tak właśnie powiedziałam rodzicom. Nie mówiłam o panice. […) Łatwiej było po prostu wymienić wszystkie objawy, które pochłonęły mnie bez reszty i przeraziły”. 

 

 

Przeżywanie lęku dla wielu młodych ludzi jest codziennością, ale też powodem do odczuwania wstydu lub poczucia winy, gdy nie potrafią nad nim zapanować.

 

Lęk wynikający z braku kontroli nad własnym ciałem, jego wydajnością i reakcjami kieruje dziewczynę do internetu. Wiele jest osób, które na internetowych diagnozach poprzestają. Nie mają wspierających bliskich.

 

Z uwagą i empatią śledzimy postać matki. Przywykła do działania i rozwiązywania problemów na gruncie zawodowym, przyjmuje chorobę córki jako kolejne wyzwanie. Jej sposobem na poradzenie sobie z sytuacją jest wyszukiwanie wciąż nowych terapii („Psycholożka, teen coach, akupunktura, medytacje, hipnoza, uzdrawianie, terapia kranio-sakralna, dieta uwalniająca od lęku, trening uważności, terapia pola myślowego, kinezjologia, terapia kwiatowa i terapia kolorami”), by dziecko jak najszybciej wróciło do dotychczasowego życia.

 

Dlaczego?

 

To pytanie wielokrotnie przewija się przez fabułę. Nikt nikogo nie obwinia, bo przecież nie było wyraźnej przyczyny, jednego konkretnego czynnika, który można by uczynić odpowiedzialnym. Czy na pewno? 

 

Pi już w momencie upadku najbardziej przejmuje się tym, co pomyślą o niej świadkowie zdarzenia. Potrzeba akceptacji w grupie w wieku szkolnym jest bardzo silna. Tak silna, że dzieci filtrują to, co o sobie mówią, kreując odpowiedni obraz. Przekonujemy się o tym podczas rozmowy Pi z niepełnosprawną intelektualnie nastolatką z sąsiedztwa. Zdaje sobie ona sprawę z tego, że odpowiada na jej pytania inaczej, niż odpowiedziałaby swoim przyjaciółkom, że odpowiada szczerze. Relacja między dziewczynami ma bardzo dobry wpływ na obie. Vicky, której „zabrakło tlenu przy porodzie”, otwiera się na świat, cieszy się z obecności kogoś, komu może zwierzać się jako młoda kobieta. Pi natomiast czuje się potrzebna. Nie musi niczego udawać, a każde jej działanie jest przyjmowane z euforią i wdzięcznością. 

 

Ta specyficzna i niespodziewana przyjaźń zaczyna nas urzekać. Dlaczego więc drżymy, gdy dochodzi do nieplanowanego spotkania pomiędzy Vicky a dotychczasowymi przyjaciółkami bohaterki ze szkoły? Dla Pi to kolejna próba. Poprzednie spotkanie nie poszło najlepiej. Relacjonuje je w następujący sposób: „Wstaję i wychodzę na korytarz. Wszystko się lekko buja, jakbym była na statku. Czuję ulgę, kiedy przekręcam klucz w łazience. Dla pewności szarpię klamkę, żeby sprawdzić, czy na pewno zamknięte. Zwijam się w kłębek na ciepłych kafelkach podłogi. Udaje mi się zsunąć skarpetki, nie zmieniając pozycji. Ciepło na podeszwach stóp sprawia, że powoli się uspokajam. A dopiero co przez całe pół godziny byłam zupełnie normalna”. Strach związany z oceną jej relacji z Vicky jest duży, bo oto Pi – dotychczas silna i przebojowa – ma „coś” z głową i nie tylko nadal z tego nie wychodzi, ale jeszcze „zadaje się z umysłowo chorą”. Jakby tego było mało, wydaje się z nią zupełnie dobrze bawić. Nie jest to poczucie obowiązku czy współczucie. Raczej prawdziwa więź. 

 

Nie wiemy, jak sytuację zrelacjonowały w szkole dziewczyny, widzimy jedynie rozedrganą Pi, która ma pełną świadomość, jak działa szkolna społeczność. Martwi się nie tylko o opinię klasy. Jest w stałym kontraście do starszego brata, dumy rodziny, przy którym ona jest prezentowana jako ta „wrażliwa”. Zarówno czynnik porównawczy, jak i podkreślana wrażliwość dziewczyny mogły mieć wpływ na sytuację. 

 

Dotychczasowy świat Pi jest zadziwiony i zaniepokojony nie tylko przyjaźnią z Vicky. Równie nieprawdopodobna i dziwaczna wydaje się znajomość ze starszą panią. To, co niepokoi matkę i śmieszy dotychczasowych przyjaciół, ma na Pi zbawienny wpływ. Sąsiadka okazuje się mądrą i wrażliwą słuchaczką, której rady będą obecne w głowie i sercu bohaterki jeszcze długo po tym, jak jej zabraknie. Ciekawe, że starsza dama, z doświadczeniem życiowym, ogromną klasą i spektakularnym majątkiem, jest mniej stresującym rozmówcą dla Pi niż rówieśniczki. To u niej czuje się dobrze, nie ma napadów paniki. To jej przyjęcie urodzinowe wybiera zamiast spotkania z przyjaciółmi.

 

Książka kończy się w momencie, gdy bohaterka czuje się coraz lepiej. Jak sama mówi, nie spodziewała się, że w jej najbliższym otoczeniu znajdzie się tyle osób, które przyjdą jej z pomocą. Oby każde dziecko w podobnej sytuacji miało tyle szczęścia.

 


Komentarz ekspercki

 

Katarzyna Kaniecka, psycholog, psychoterapeuta

 

Lęk, tak jak tygrys, dogoni nas zawsze, niezależnie od tego, jak szybko uciekamy. Jego przeżywanie dla wielu młodych ludzi jest codziennością, ale też powodem do odczuwania wstydu lub poczucia winy, gdy nie potrafią nad nim zapanować. Bohaterka książki w bardzo przystępny sposób opisuje charakterystyczny dla stanów lękowych mechanizm błędnego koła. Lęk jest u niej tak silny, że powoduje wystąpienie objawów somatycznych. Te z kolei generują myśli, które są efektem błędnej interpretacji reakcji z ciała.

 

Zwykle najbardziej boimy się czegoś, na co nasz wpływ jest ograniczony lub nie mamy go wcale. Dzieciom oraz nastolatkom niezwykle trudno jest pokazywać prawdziwe Ja. A przecież udawanie kogoś innego przeszkadza otwartości i autentyczności w relacjach oraz utrudnia budowanie adekwatnego obrazu siebie. Czytelnik, który towarzyszyć będzie Pi w jej zmaganiach z lękiem przed oceną, prawdopodobnie odnajdzie w nich cząstkę siebie. Ta wspólnota doświadczeń może pomóc mu doświadczyć ulgi wynikającej z obserwacji, że „inni też tak mają”.

 

 

 


 

Przeczytaj również

Polecamy

Więcej z działu: Artykuły

Warto zobaczyć