Łódź

Spektakl "Złota rybka"

Spektakl "Złota rybka"

Z wielką radością wybraliśmy się na pierwszą w tym sezonie premierę naszego ulubionego teatru Arlekin. W drzwiach minęliśmy się z młodą panią, która okazała się reżyserem tego spektaklu.


Premiera odbyła się w sali kameralnej, która pękała w szwach. Niektórzy zajęli miejsca na schodach. Kiedy rozsunęła się kurtyna, naszym oczom ukazała się drewniana, rozlatująca się chatka i od razu popłynęła magiczna opowieść …

 

Ta historia, spisana wiele lat temu przez braci Grimm, została zanurzona w „rosyjskim klimacie” przez Puszkina, a później przetłumaczona przez Tuwima.

 

W adaptacji Mai Garmulewicz też czuć tę ludowość rosyjskiej wioski…Wszystko przesycone jest tutaj folklorem, rosyjskością. Ale postacie dziada i baby, wyglądem przypominające matrioszki, nie podobały nam się  i to trochę zniechęciło nas do oglądania sztuki… Wydaje mi się, że jednak przez to większą uwagę skupialiśmy na grze aktorów. Lalki właściwie się nie poruszały, nie miały rąk i nóg, to były dwie nieduże kulki, które aktorzy trzymali w ręku… Baba miała zły, wykrzywiony wyraz twarzy, a dziad dobroduszny i naiwny… Ale kunszt aktorski Karoliny Zajdel i Wojciecha Schabowskiego dzięki temu objawił się w całej krasie. Może zresztą to był świadomy zabieg – lalki, które kojarzą się  z kulturą rosyjską i pokazanie przez nie przede wszystkim gry żywego aktora, bez skupiania się na marionetce? Miałam wrażenie, że lalki tutaj są jak rekwizyty, a aktor nie do nich „doklejony”.

 

Scenografia jest prosta, lecz bardzo pomysłowa – chatka grała i dwór, i pałac, a za nią rozciągało się morze, w którym mieszkała złota rybka.

 

To opowieść o mężczyźnie, który łowi niezwykłą rybkę. Stworzenie, w zamian za wolność, obiecuje spełnić jego życzenia. Rybak nie ma marzeń, czego nie można powiedzieć o jego żonie… Baba pragnie władzy i to absolutnej władzy nad światem. Apetyt posiadania rośnie u baby w zastraszającym tempie – najpierw chce tylko kolacji, potem marzą jej się zwierzęta w zagrodzie, później dwór, pałac, a na końcu bycie królową mórz : „Żebyś ty jej, złota rybko, służyła, żebyś u niej na posyłki była...”.

 

Do tej pory traktowałam tę opowieść jako przykład chciwości, egoizmu, pędu do władzy… tak jest tym razem, choć… trochę inaczej. W adaptacji teatralnej kobieta nie jest godna potępienia, wręcz przeciwnie – budzi współczucie.

 

Baba  płaci za swą głupotę najwyższą cenę – znów stała się biedna i znów zamieszkuje w ubogiej chacie. I tutaj jest pewna nowość, przynajmniej dla mnie… Kobieta była nieszczęśliwa przy boku małżonka, zarzucała mu niezaradność, gardziła nim i jego mądrościami, gdy mówił, by cieszyła się tym, co ma i radowała chwilą. A potem, gdy zaznała bogactwa i je straciła, baba nagle odkryła miłość do małżonka? Żona rybaka niespodziewanie zdała sobie sprawę z własnej podłości, zaczęła rozumieć, że „jak ktoś ma za dużo władzy, to mu się coś z głową dzieje...”. Tylko skąd ta przemiana? Swarliwa  i kłótliwa, wiecznie niezadowolona – i nagle, kiedy zostaje z niczym, pogodzona z losem, pokorna             i kochająca?

 

Nie wiemy, jak to się stało, że baba zrozumiała swoje błędy, co wydaje mi się psychologicznie jakoś nieprawdopodobne…

 

Atutem tego przedstawienia, oprócz wspaniałej gry aktorskiej i dynamicznej muzyki, jest bardzo żywy, pełen humoru scenariusz i wspaniałe dialogi. Tekst Puszkina uległ tutaj modyfikacjom, wyrzucono archaizmy, zmieniono wątki – jednym słowem , uwspółcześniono go i zrobiono to znakomicie.

 

Historia o złotej rybce jest opowieścią mądrą, uczącą pokory wobec życia, niegonienia za władzą, majątkiem, materialnymi korzyściami. Bajka ta pokazuje, że najważniejsze jest, by cieszyć się chwilą   i doceniać to, co mamy, tłumaczy, że najistotniejsza jest miłość, a nie posiadanie władzy, która jedynie ogłupia i psuje.

 

Sztuka, powstała na podstawie bajki Puszkina, zyskała fantastyczne recenzje ze względu na swoją nowatorskość i świetną adaptację tekstu. Mojemu synowi najbardziej, oczywiście, podobała się złota rybka, która spełnia życzenia, mnie – gra aktorów, którzy naprawdę dali z siebie wszystko, a – uważam, że – nie mieli łatwo.

 

Mama Anita.

 

Przeczytaj również

Polecamy

Więcej z działu: Wiadomości lokalne

Warto zobaczyć