Łódź

Kościotrupy i maski voodoo, czyli Muzeum Etno w Łodzi

Kościotrupy i maski voodoo, czyli Muzeum Etno w Łodzi

Jak zainteresować nauką i historią chłopaków, którzy fascynują się walkami i potworami? Jak przyciągnąć ich do muzeum? Może kościotrupem?

 

W ostatni deszczowy weekend wybraliśmy się do Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi (http://www.maie.lodz.pl). W środku niedzieli muzeum było zupełnie puste, nawet pani bileterka gdzieś się początkowo zapodziała. Korzystając z Karty Dużej Rodziny zapłaciłam zaledwie 4 zł za wejście moje i dzieciaków. Ruszyliśmy więc po starych, skrzypiących schodach na pierwsze piętro.

 

Na pierwszym piętrze mieści się Stała wystawa archeologiczna "Przeszłość wydobyta z ziemi". Zaraz przy wejściu powitała nas pani pilnująca ekspozycji i zaczęła objaśniać zabytki w gablotach. Oczywiście chłopaki zainteresowali się pięknie wyeksponowanymi szkieletami, które znajdują się we wgłębieniach w podłodze. Można więc sobie prawie nadepnąć na taki szkielet, a już na pewno dokładnie obejrzeć go z bliska, zwłaszcza przy małym wzroście. Szkielety to rekonstrukcja grobów mężczyzn i kobiet z różnych epok. W środku znajdują się artefakty, takie jak kościany toporek lub z późniejszych epok żelazne ostrza czy miecze. Wokół otaczają nas reprodukcje prehistorycznych krajobrazów tundry czy lasów, a w gablotach broń, naczynia, ozdoby i inne artefakty.

 

Opisy gablot są nieduże i czasem trudno się w nie zagłębić przy małych i ruchliwych dzieciach, natomiast wizualnie wystawa jest wystarczająco ciekawa aby zatrzymać dzieci i opowiedzieć im nieco o epoce kamienia, brązu czy średniowiecza z naszych terenów.

 

Na tym samym piętrze znajduje się również tymczasowa wystawa “W służbie władców i czarowników. Sztuka Nigerii” - otwiera ją prezentacja filmu z muzyką z Nigerii, a w głębi maski i figurki szamańskie oraz mały ołtarz voo-doo i kilka straszliwych masek. Zainteresowanie maluchów gwarantowane :)

 

Na drugim piętrze muzeum znajduje się stała wystawa etnograficzna “Szare jak ziemia, barwne jak pamięć”. Mnie bardzo zainteresowała ta wystawa, natomiast chłopcy szybko przeszli pierwszą salę z izbą dziecięcą, chałupą chłopską i grupą manekinów przedstawiających młodzież na wsi w trakcie Dyngusa. Najbardziej zainteresowała ich kuźnia i targ z zabawkami. Szkoda, że nie można dotykać choćby niektórych sprzętów. Tej wystawie brakuje elementu interaktywności - kilka narzędzi do poruszenia, zabawki do sprawdzenia jak działały czy podobne “zachęty” do działania dla dzieci.

Po wyjściu z muzeum zatrzymaliśmy się przy pobliskim stoisku z zapiekankami i w efekcie zjedliśmy po 2 średnie zapiekanki każdy - są robione na miejscu i wyborne! Jadł z nami też grzybiarz, który zaprezentował uzbierane w tą deszczową i zimną niedzielę kanie (które nazwał sarnami), gołąbki (zwane też surojadkami) oraz opieńki. Czyli zaliczyliśmy też szybką lekcję przyrody :)

 

Przeczytaj również

Polecamy

Więcej z działu: Wiadomości lokalne

Warto zobaczyć