Podczas kolejnego deszczowego popołudnia wybrałam się z dziećmi do kina. Od kilku dni mijaliśmy plakat z filmen „Uprowadzona księżniczka”, który bardzo maluchy zainteresował.
Często wędrujemy do łodzkich figlorajów np. do Jupi Parku w Sukcesji czy Manufakturze lub naszego ulubionego Twistera. Tym razem wybraliśmy jednak spokój sali kinowej.
Historia jest ciekawa i porywająca, a bohaterowie nietuzinkowi. Remek jest aktorem, zabawnym, odważnym i mądrym. Miłka to księżniczka, która wyprowadza z równowagi swego ojca niepokornością, zdecydowaniem i uporem. Tych dwoje łączy chęć przeżycia przygody i odmiany swojego losu. Kiedy spotykają się w sobie, zakochują się, ale zły los sprawia, że szybko zostają rozdzieleni. Miłkę porywa zły Czarnodziej, który pragnie zamienić ją w posąg. Zrobił tak już z wieloma pięknymi pannami, a rycerzy, chcących je uwolnić, spotkała okrutna zemsta czarownika.
Remik musi pokonać wiele przeszkód zanim znajdzie swoją ukochaną. Podczas podróży wykaże się niesamowitą odwagą.
Jest w tej historii sporo humoru np. podczas spotkania chomika, który zjada fasolkę, mającą wskazać drogę bohaterowi do ukochanej. Straszna, a zarazem zabawna jest scena, kiedy mały kotek zamienia się w tygrysa…
Generalnie jest to nie tylko kolejna bajka animowana. Jest to historia, która o czymś opowiada i czegoś uczy. Mówi, że warto być odważnym i nie bać się pokonywać przeszkód. Że dla kogoś ukochanego warto wiele poświecić i że najważniejsze w życiu jest właśnie kierowanie się sercem, bo miłość jest największą siłą.
Zatem, jeśli znów zepsuje się pogoda, polecam Wam obejrzenie „Uprowadzonej księżniczki”. Uważam, że warto!