Każdy kto czytał choć jedną książkę Marty Guśniowskiej, doskonale wie, że w historiach, które maluje nam słowami autorka, można odnaleźć całe pokłady życiowej mądrości. To, co cenne to sposób w jaki owa mądrość zostaje nam przekazana. Nie odnajdziecie tutaj moralizowania, pouczania - wręcz przeciwnie. Ważne, czasem wręcz filozoficzne pytania padają jakby mimochodem, utknane w prozę życia i codzienność, a przede wszystkim wplecione w doświadczenia bohaterów, które nierzadko wywołują uśmiech na naszych twarzach, chociaż wydawałoby się, że poruszany temat wcale nie daje okazji do śmiechu.
W swojej najnowszej książce Marta Guśniowska porusza temat śmierci. Na samym początku poznajemy rodzinne trio - dziadka Władka, wnuczka Michała i Niedźwładka - przytulankę, którą chłopiec otrzymał od starszego pana. Wspólne dni przepełnione są bliskością i radością - wspólnymi zwyczajami. Wszystko jednak się zmienia, kiedy dziadek odchodzi - ale dokąd? Znany jest tylko kierunek - do nieba. Niedźwładek widząc smutek Michałka postanawia wyruszyć i przyprowadzić dziadka z powrotem. Szukając najlepszej drogi do “nieba” poznaje nowych przyjaciół i dowiaduje się jak wielką wagę ma obecność, nawet jeśli czasem objawia się w nieobecności. To przepiękna historia opowiadająca o stracie, ale również i o bliskości, która pozostaje pomimo.