To kontynuacja opowieści słoweńskiej autorki, Jany Bauer, o niepokornej
dziewczynce, która ni stąd, ni zowąd pojawia się w Groźnym Gąszczu. Chcąc nie
chcąc, przewraca do góry nogami sposób patrzenia na świat niejednego z jego
mieszkańców. Lęk przed obcą, inną, dziwną - w końcu okazuje się możliwy do
oswojenia. Ostatecznie bohaterka zostaje zaakceptowana przez początkowo
wrogo nastawioną społeczność Groźnego Gąszczu. Dlaczego zatem wraca tam,
skąd pochodzi? Tego możemy dowiedzieć się z pierwszej części jej przygód
(„Strasznowiłka w Groźnym Gąszczu”). Ku uciesze tych, którzy zdążyli ją polubić
– zarówno mieszkańców Groźnego Gąszczu, jak i czytelników - powraca.
Świadkami tego powrotu możemy być właśnie na kartach „Strasznowiłki i dzikiej
zimy” (wydawnictwo Ezop).
Strasznowiłki to małe istotki, które fizjonomią przypominają nieco Małą Mi
z „Muminków”. Chociaż Małej Mi nie sterczą chyba z głowy niewielkie różki,
prawda? (Jednakże, sami przyznacie, bohaterka Tove Jansson charakterek też
ma cokolwiek rogaty.) Tej, która postanawia się zbuntować przeciwko
prababcinemu reżimowi i daje nogę z krainy strasznowiłek do Groźnego
Gąszczu, na imię Jeżomiła. (Chyba nie zdziwi Was, że przyjaźni się z jeżem?)
Groźny Gąszcz pełen jest jej przyjaciół, jednak, jak na Groźny Gąszcz przystało,
nie są to relacje oparte na czułych słówkach.
Leśną społeczność łączy na przykład wspólne wypatrywanie końca przedłużającej się zimy, kiedy topnieją zapasy w spiżarniach czy tęsknota za kimś, w kim można by się przejrzeć, jak w lustrze. Jednak tęsknota ta przedstawiona jest w sposób niebanalny, nieoczywisty. Co więcej, każda z postaci ma swoje drobne dziwnostki, do
złudzenia przypominające ludzkie słabości; każdy rozdział obfituje w przygody,
ale i podpowiada nowe rozważania filozoficzne – jednak adekwatne do
możliwości percepcyjnych dziecięcego adresata. Wszystko to nakreślone zostało
z humorem, lekkim, ale jednocześnie charakterystycznym stylem. Dyskretne
ilustracje Caroline Thaw są niezwykle płynnym, wręcz oczywistym –zdawałoby
się - dopełnieniem tekstu. Tak, zdecydowanie to zaszczyt gościć tę buntowniczą
bohaterkę pod swoim dachem. Na pewno polubiłaby się z Pippi Pończosznką,
nie sądzicie? Moja córka zaprzyjaźniła się z obiema - na dobre i na złe.
Aleksandra Struska-Musiał