Kiedy uczymy się nowego języka obcego, pierwotnie zapoznajemy się jedynie z często używanymi w codziennych sytuacjach zwrotami. Język początkujących opiera się więc na żonglowaniu słowami i zwrotami-kluczami, które są popularne i stosunkowo proste. Im głębiej w daną mowę, tym trudniej, sięgamy wówczas po bardziej skomplikowane, a co za tym idzie – rzadziej stosowane zwroty, na szczycie zaś tej swoistej piramidy wiedzy znajdują się idiomy, których wplatanie do wypowiedzi świadczy już nie tylko o doskonałym opanowaniu mowy, ale i o ogólnej erudycji, pewnej świadomości kulturowej i znajomości retoryki.
Niestety coraz częściej zdarza się, że ten poziom okazuje się nieosiągalny już na poziomie języka macierzystego, dla wielu użytkowników własnego języka frazeologia to jedynie skostniały dział edukacji szkolnej. A szkoda, im bardziej plastyczny jest bowiem język, im bardziej służy nadawcy, tym ciekawsza, barwniejsza, nierzadko zabawniejsza rozmowa, większy zasób środków, by porozumieć się z najbardziej zróżnicowanym odbiorcą. Poza oczywistą funkcją komunikacyjną, używanie języka może po prostu bawić, sprawiać przyjemność, być grą samą w sobie, minimalistyczną w formie i maksymalną w treści.
Takie publikacje, jak wydane właśnie przez PWN „Na końcu języka. Frazeologia i przysłowia” Anny Kamińskiej-Mieszkowskiej służą temu, by od najwcześniejszych lat uwrażliwiać dzieci na bogactwo leksykalne. Na ponad 200 stronach książki wydanej w formie brulionowej można poznać najciekawsze polskie frazeologizmy oraz przysłowia – całość publikacji jest podzielona na dwa działy, każdy zakończony ćwiczeniami pozwalającymi stwierdzić, na ile czytelnik przyswoił sobie treści edukacyjne. Autorka pisze we wstępie, że zbierała materiał, który miał „zaciekawić, zauroczyć i zachęcić”. I trzeba przyznać, że wszystkie trzy cele udało jej się znakomicie zrealizować. Zaciekawia frazami takimi, jak m. in.: farbowany lis, tajemnica poliszynela (w końcu wiadomo, co to był za jeden i jakiż to sekret!), puścić coś płazem, śmiać się w kułak, których znaczenie i pochodzenie są nieoczywiste nie tylko dla najmłodszych czytelników.
Kamińskiej-Mieszkowskiej udaje się zauroczyć odbiorcę króciutkimi historyjkami odnośnie omawianych frazeologizmów, a także zachęcić do spróbowania swoich sił w posługiwaniu się nimi na co dzień, wskazując za pomocą zabawnych dialogów, jak mogą funkcjonować w zwykłej rozmowie. Książka jest napisana lekkim, barwnym językiem, posługuje się anegdotami, czytelnik ma wrażenie, że czyta literaturę rozrywkową – a tymczasem niechcący dowie się o własnym języku naprawdę wiele, spędzając przy tym mile czas.
Dodatkowym atutem tej publikacji jest znakomita szata graficzna, składająca się z dobranych do treści fragmentów zdjęć, rycin i ilustracji historycznych, co tworzy niezwykle gustowną całość, a jest zarazem puszczeniem oka do odbiorcy, zdaje się mówić: wszyscy to znamy, lubimy, bawimy się, używając znanych motywów na nowo. Tak samo jest z treścią; kto mógłby przypuszczać, że tyle odkryje, czytając o własnym – używanym przecież od urodzenia – języku, a także, że może się tak dobrze bawić, trzymając w ręku publikację dotyczącą frazeologii.
Anna Barasińska