Znalezione nie kradzione? A może zupełnie na odwrót? Jak wybrnie z opresji ostrożny zajączek, który boi się niemal wszystkiego?
Zając jest mieszkańcem Chabrowej Łąki. Mieszka samotnie i każdy szmer wiatru przyprawia go o dreszcze. Pewnego dnia po ustaniu niesfornego żywiołu odnajduje nieopodal swojego domu przepiękny kapelusz. W sam raz dla niego, gdyż ten cały usiany został marchewkami. Staje więc przed dylematem – szukać właściciela pięknego znaleziska, czy zatrzymać go dla siebie. Poszukiwanie posiadacza oznaczałoby wyprawę w nieznane, której tak bardzo się obawia, a przecież wcale nie musi przynieść zamierzonego skutku.
Kto zgubił kapelusz to opowieść o przełamywaniu własnych lęków i podejmowaniu słusznych decyzji. Jest to historia, która przekonuje, że czasem warto podjąć trud i ryzyko, aby zyskać coś naprawdę wartościowego. Jest bajką o poszukiwaniu przyjaźni i przełamywaniu barier, a także pokazuje, że pozory naprawdę mogą mylić. Na myśl przywodzi mi pewien rodzaj przypowieści lub Bajek Ezopa, w których zawsze kryje się morał.
Odnaleźć tu można także kilka pobocznych wątków, które sprytnie zostały wciągnięte w fabułę, np. problem zaśmiecania lasów.
W książce nie brakuje także zabawy językiem i fantastycznych gier słownych – m. in. „Wiatr gwizdnął kapelusz” – wprost uwielbiam takie smaczki schowane specjalnie dla starszego czytelnika ;)
Warto wspomnieć o ilustracjach autorstwa Doroty Rewerendy-Młynarczyk, które w rewelacyjny sposób nie tylko prezentują treść, ale także miejscami zdobią książkę (szczególnie na kartach pełnych tekstu).
Całą opowieść świetnie podsumowuje zdanie: nic nie dzieje się bez przyczyny.
Aleksandra Barczyk